ŁKS Łódź przegrał na wyjezdzie z Chrobrym Głogów 1:2. Łodzianie wyglądali na tle głogowian po prostu słabo.
ŁKS zaczął sezon w taki sposób, że ciężko było ocenić czy to drużyna słaba, mocna czy może po prostu przeciętna. Skromna wygrana ze Zniczem Pruszków po meczu bez fajerwerków, kompromitująca porażka z Wisłą w Krakowie 0:5 i…wygrana nad Polonia Bytom 5:0 w naprawdę fajnym stylu. Było jasne, że na ocenę podopiecznych Szymona Grabowskiego potrzeba jeszcze sporo czasu. Do starcia z Chrobrym łodzianie przystępowali jednak w roli faworyta, co zresztą jest naturalne, bo przecież biało-czerwono-biali w tym sezonie chcą walczyć o awans do Ekstraklasy.
Początek tego meczu należał zdecydowanie do ełkaesiaków. Pierwszą dobrą okazję już w 1. minucie miał Krykun, ale jego uderzenie zostało wybronione. Przewaga łodzian nie trwała jednak zbyt długo. Gospodarze grali wysokim pressingiem i przynosiło to efekty. Niejednokrotnie graczom z Głogowa brakowało spokoju pod bramką Aleksandra Bobka i zepsute zostawało ostatnie podanie. Mecz rozkręcił nam się po przerwie. ŁKS zaczął niemrawo, a Chrobry czekał na swoją szansę. Dostał ją w 54. minucie, gdy podyktowano im rzut wolny. Piłkę uderzał Miroslav Mazur, który oddał mocny i płaski strzał, z którym nie poradził sobie Bobek. Odpowiedź ełkaesiaków była bardzo szybka i w 59. minucie mieliśmy remis po trafieniu Mateusza Lewandowskiego. Wynik zmieniał się jednak jak w kalejdoskopie, bo zaledwie minutę później akcje gospodarzy sfinalizował były gracz ŁKS-u Kelechukwu Ibe-Torti. Działo się sporo, a gracze z Głogowa szli po trzecie trafienie.
Ten mecz w wykonaniu łodzian potwierdził to, o czym napisaliśmy na samym początku. Cały czas nie wiemy jaki jest obecny ŁKS. Drużyna Szymona Grabowskiego w momencie, gdy powinna rzucić się na rywala, wyglądała na zespół niespecjalnie zainteresowany zdobyciem gola. Chrobry prowadząc stwarzał więcej zagrożenia, choć wydawałoby się, że powinien grać na utrzymanie wyniku. W oczy rzucały się głupie straty piłek w wykonaniu ełkaesiaków w sytuacjach, w których zawodnik nie ma prawa stracić futbolówki. ŁKS przycisnął w końcówce, ale “mecz życia” rozgrywał były bramkarz zespołu z al. Unii, Dawid Arndt, który bronił każde uderzenie.
Wynik nie uległ już zmianie, ŁKS przegrał w Głogowie 1:2 i trzeba powiedzieć otwarcie, że to wynik całkowicie zasłużony. To druga w tym sezonie porażka “Rycerzy Wiosny”.
1:0 – Mazur
1:1 – Lewandowski
2:1 – Ebe-Torti