

Widzew w końcu wygrał na wyjeździe! Łodzianie pokonali w Niecieczy Termalicę 4:2. Niesamowity mecz rozegrał Fran Alvarez.
Widzew wrócił do Niecieczy po niecałych dwóch tygodniach od ostatniego starcia ze “Słonikami”. W Pucharze Polski łodzianie wyeliminowali rywali dopiero po serii rzutów karnych. W lidze o takiej sytuacji nie mogło być mowy, więc widzewiacy musieli robić wszystko, by sobotnie starcie z beniaminkiem wygrać w ciągu 90. minut.
Porażka z Rakowem z zeszłej kolejki chyba nadal siedzi w piłkarzach RTS-u, bo pierwsze minuty wyglądały jakby gracze w żółtych koszulkach myślami byli gdzieś indziej. Podobnie jak w starciu pucharowym gospodarze zagrozili bramce Ilicia bardzo szybko, ale na szczęście nieskutecznie. Przewaga niecieczan była naprawdę duża, widzewiacy mieli problem ze składnym rozegraniem akcji. Szybko boisko opuścić musiał Marek Hanousek, który w 11. minucie zderzył z Andrzejem Trubehą i doznał urazu głowy. Jego miejsce zajął Julian Shehu, który w piątek przedłużył umowę z klubem do 2028 roku.
Termalica dopięła swego w 20. minucie, gdy na 1:0 trafił Sergio Guerrero. Piłka po drodze odbiła się jeszcze od obrońcy, Ilic był też chyba lekko zasłonięty, ale i tak wydaje się, że mógł się zachować lepiej. Z prowadzenia beniaminek cieszył się zaledwie dziewięć minut. Dobre dośrodkowanie wprost na głowę dostał Therkildsen, uderzył na bramkę, ale po drodze trafił w nią jeszcze Sebastian Bergier i mieliśmy remis. Widzewiacy zaczęli zyskiwać przewagę, ale nie była to żadna spektakularna gra i gniecenie rywala. Dobrą akcję rozegrali Akere z Alvarezem, ale strzał tego drugiego został wybroniony przez Miłosza Mleczkę.
Ten sam duet dał jednak widzewiakom gola po zmianie stron! W 54. minucie kapitalną piłkę do Nigeryjczyka zagrał Therkildsen. Akere opanował ją i zagrał do Alavareza, który uderzył z pierwszej piłki i było 2:1 dla Widzewa. Chwilę później zobaczyliśmy trzeciego gola dla podopiecznych Patryka Czubaka. Znowu w centrum uwagi był Alvarez, który wykorzystał podanie…Mariusza Fornalczyka, dla którego była to pierwsza asysta w tym sezonie. Zasłużył na nią jak mało kto.
Dla Alvareza to była druga bramka, ale nie ostatnia. Widzewiacy zmierzali po kolejne trafienia, a jedna z ich akcji w okolicy pola karnego zakończyła się faulem gospodarzy i podyktowanym rzutem wolnym. Do futbolówki podszedł Hiszpan i przymierzył idealnie. Hat-trick Alvareza, naprawdę wielka rzecz. Po chwili mieliśmy piątego gola łodzian, a czwartego Frana, ale niestety VAR dopatrzył się pozycji spalonej w wykonaniu Andiego Zeqiriego. Łodzianie wyczuli jednak, że Bruk-Bet jest całkowicie rozbity i nie zamierzali się zatrzymywać. Niezłą okazję miał Baena, ale górą był Mleczko. Dość niespodziewanie piłkarze Termalici zebrali się w sobie i strzelili drugiego gola, który jednak nic im już nie dawał. W odpowiedzi groźną akcję przeprowadził Zeqiri, jego strzał został wybroniony, a dobitka Shehu była niecelna. W ostatnich minutach łodzianie zwolnili, w spokoju czekając na końcowy gwizdek. Widzewiacy zagrali słabą pierwszą i spektakularną drugą połowę. Niesamowicie zagrał Alvarez. Najważniejsze są jednak trzy punkty, pierwsze zdobyte na wyjeździe od marca tego roku.
Termalica Bruk-Bet Nieciecza – Widzew Łódź 2:4
1:0 – Guererro
1:1- Bargier
1:2 – Alvarez
1:3 – Alvarez
1:4 – Alvarez
2:4 – Guerrero
Termalica Bruk-Bet Nieciecza:
Mleczko – Isik, Kasperkiewicz, Masoero – Hilbrycht (79′ Desaidze), Guerrero, Ambrosiewicz, Boboc (65′ Kubica) – Trubeha (51′ Strzałek), Fassbender (65′ Jakubik) – Jimenez (79′ Putiwcew)
Widzew Łódź:
Ilić – Krajewski, Andreou, Visus, Therkildsen – Alvarez, Hanousek (14′ Shehu), Czyż (82′ Selahi) – Akere (62′ Baena), Bergier (62′ Zeqiri), Fornalczyk (86′ Ba)
1 Comment
TO ZWYCIĘSTWO,JAKKOLWIEK BARDZO CENNE W NASZEJ SYTUACJI,BARDZO ZACIEMNIA AKTUALNY OBRAZ DRUŻYNY PROWADZONEJ PRZEZ NIEUDOLNEGO PRAKTYKANTA…WRĘCZ KATASTROFALNIE ZAGRALI OBAJ STOPERZY,KTÓRZY MIELI SWÓJ NIECHLUBNY UDZIAŁ W STRACONYCH PRZEZ NAS BRAMKACH…DOTYKANIE STRZELONEJ PIŁKI I MYLENIE WŁASNEGO BRAMKARZA WSZYSCY NASI STOPERZY MAJĄ WE KRWI,BO NAJPIERW TAKIE BABOLE POPEŁNIAŁ ŻYRO,A TERAZ DOKŁADNIE KOPIUJE GO ANDREU…DZISIAJ VISUS USTAWIŁ SIĘ BOKIEM DO STRZELAJĄCEGO RYWALA,BO BOI SIĘ UDERZENIA BEZBRONNĄ PIŁKĄ…PONADTO OBAJ STOPERZY COFAJĄ SIĘ W POBLIŻE BRAMKARZA NIE KRYJĄC SWOICH PRZECIWNIKÓW,A CI STRZELAJĄ NAM BRAMKI Z 14-16 METRÓW,BEZ ŻADNEGO PRESSU Z NASZEJ STRONY…CZUBAK W OGÓLE NIE CZUJE TYCH MANKAMENTÓW I BŁĘDÓW POPEŁNIANYCH SERYJNIE W CZASIE GRY,PONIEWAŻ DRUGA BRAMKA DLA SŁONIKÓW BYŁA ŁUDZĄCO PODOBNA DO TEJ SPRZED DZIESIĘCIU DNI…WYGLĄDA WIĘC NA TO,ŻE PRAKTYKANT W OGÓLE NIE OMAWIAŁ Z DRUŻYNĄ TAMTEGO MECZU…NASI NAPASTNICY JAK ŁAPANI BYLI NA SPALONE,TAK ŁAPIĄ SIĘ NADAL,CO JASNO UDOWODNIŁA NIEUZNANA CZWARTA BRAMKA ALVAREZA,BO SPALIŁ TO ZAQIRI…CZUBAK ABSOLUTNIE NIE ZAUWAŻA TAKICH NIUANSÓW I TYLKO PIEPRZY FARMAZONY,ŻE ZMIERZA W DOBRYM KIERUNKU,A GRZĘŹNIE W BAGNIE CORAZ BARDZIEJ…SZCZĘŚLIWA WYGRANA (PO MECZU ŻYCIA FRANA ALVAREZA) ZE SŁABYM BRUK-BETEM, KTÓRY PRZEGRYWA U SIEBIE WSZYSTKIE MECZE I JEST NAJPOWAŻNIEJSZYM KANDYDATEM DO SPADKU NIE JEST WIELKIM WYCZYNEM…NIE POWINNA ONA ODWLEKAĆ ZMIANY PRAKTYKANTA NA SOLIDNEGO SZKOLENIOWCA,GDYŻ STAWKĄ SĄ BEZCENNE LIGOWE PUNKTY…NAJGORSZE W TEJ CHWILI BYŁOBY CZEKANIE ZE ZMIANĄ TRENERA DO CZASU,AŻ KTOŚ ZABIERZE NAM TRZY PUNKTY,BO WTEDY FAKTYCZNIE SAM WŁAŚCICIEL PALIŁBY W PIECU SWOIMI PIENIĘDZMI…