 


ŁKS Łódź w tym sezonie nie gra na miarę oczekiwań kibiców. Piłkarze nie mogą ostatnio liczyć na kibiców, ponieważ frekwencja na Stadionie Króla jest fatalna. Na spotkaniu w Pucharze Polski była tylko garstka ludzi. “Sześć tysięcy to jest tak grupa kibiców, która pozwala nam, mówiąc kolokwialnie, do meczu nie dokładać“.
22 kwietnia 2022 miało miejsce wielkie otwarcie stadionu im. Władysława Króla. Na trybunach zasiadło wtedy, według oficjalnych danych, 18 008 osób. To był frekwencyjny rekord nie tylko na meczu ŁKS-u, ale w całym w województwie łódzkim w XXI wieku. O samym meczu otwarcia niewiele dobrego można powiedzieć, bo ŁKS przegrał z Chrobrym Głogów. Od tamtej pory na spotkania biało-czerwono-białych chodziło raz więcej, raz mniej osób, ale w ostatnim spotkaniu pucharowym frekwencja na Stadionie Króla była po prostu dramatyczna. Oficjalne dane mówią o 3,2 tys., ale nawet część tych, którzy przyszli na stadion, nie wierzą w taką liczbę.
W tym sezonie najwięcej kibiców pojawiło się na meczu, którym ŁKS inaugurował rozgrywki Betclic 1 Ligi. Zwycięstwo ze Zniczem Pruszków oglądało ponad 8,5 tysiąca osób. Podobnie było, gdy na Stadion Króla przyjechała Polonia Bytom. Mimo wysokiego zwycięstwa na kolejnym domowym spotkaniu ze Stalą Mielec pojawiło się tylko nieco ponad siedem tysięcy kibiców. Emocjonujące starcie z Polonią Warszawa to frekwencja na poziomie niespełna 6,5 tysiąca osób.

Na ostatnich dwóch domowych spotkaniach ŁKS-u Łódź było nieco lepiej. Starcie z Wieczystą oglądało ponad 7,4 tys. osób, a na meczu przyjaźni z GKS-em Tychy ok. 7 tys. Średnia frekwencja na domowych meczach ŁKS-u w Betclic 1 Lidze wynosi zatem w tym sezonie niecałe 7,5 tys.
– Na liczbę kibiców obecnych na trybunach wpływa wiele czynników, w tym termin i pora rozgrywania meczu, warunki atmosferyczne, a także forma sportowa drużyny. Zauważamy, że spotkania rozgrywane w środku tygodnia – jak miało to miejsce w przypadku meczów STS Pucharu Polski – cieszą się mniejszym zainteresowaniem niż te organizowane w weekendy. Nie bez znaczenia pozostaje również forma drużyny – sukcesy sportowe przekładają się na większe zainteresowanie kibiców, co obserwujemy po wzrostach frekwencji po wygranych meczach – powiedziała rzeczniczka ŁKS-u, Marta Olżewska na łamach Dziennika Łódzkiego. Klubowi ciężko zarzucić zaniechania w tej kwestii. ŁKS robi, co może żeby przyciągnąć kibiców na stadion. Widać to w przypadku sprzedaży karnetów, jak i biletów na poszczególne mecze – W trakcie sprzedaży karnetów całosezonowych zaproponowaliśmy atrakcyjne benefity, jak np. osoba kontynuująca karnet otrzymała 17 meczów w cenie 10, nowi karnetowicze – 17 meczów w cenie 12. Każdy z nich ma 10% rabatu w U2 ŁKS Store oraz otrzymała pakiet karnetowicza z limitowanym szalikiem. Dodatkowo, istniała możliwość zakupu karnetu dla znajomego za pół ceny, a na mecze STS Pucharu Polski te bilety były również dostępne za połowę ceny. Wprowadzamy promocje, np. kibice, którzy zakupili wejściówkę na mecz pucharowy ŁKS – GKS Katowice, mogli nabyć bilet na mecz ligowy ze Śląskiem Wrocław za połowę ceny – czytaliśmy dalej w Dzienniku Łódzkim.
Wydaje się, że problemem jest słaba gra drużyny, która nie zachęca do chodzenia na stadion. Po pucharowym spotkaniu z GKS-em Katowice, w mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja na temat fatalnej frekwencji. Niektórzy tłumaczyli to środkiem tygodnia i wczesną porą rozegrania meczu.
Ale dzień później na Widzewie stadion był pełny, na co zwracają uwagę nawet fani ŁKS-u. Według nich tam nikomu nie przeszkodziła ani godz. 17:30, ani środek tygodnia. Puste trybuny nie pomagają też władzom klubu, bo do organizacji meczów trzeba dużo dokładać.
– To jest nasze ogromne rozczarowanie. Na pewno gra drużyny jest podstawowym elementem, ale ja mogę powiedzieć, że pracujemy i staramy się cały czas rozwijać w tym zakresie. To jest jednak pewien proces. Ten rok, mimo że jest fatalny, jeśli chodzi o wyniki sportowe, to został przez nas przepracowany w różnych innych aspektach np. w obszarze walki o kibica. To jest jednak bardzo ciężka walka i potrzeba czasu. Na pewno nie ograniczamy się tylko do czekania na dobrą grę drużyny – mówił kilka miesięcy temu Dariusz Melon. Po działaniach, szerzej opisanych przez rzeczniczkę klubu, widać że ŁKS stara się, aby niezależnie od wyników, przyciągnąć kibiców na stadion.

Wciąż brakuje jednak tego najważniejszego czynnika – sukcesu sportowego. ŁKS to zespół, który w tym sezonie jeszcze nie wygrał trzech meczów z rzędu. Najbliżej było w ostatnim czasie, gdy po wygranych nad GKS-em Tychy i Stalą Rzeszów łodzianie mierzyli się z Pogonią Siedlce, ale… przegrali 1:3. W ligowej stawce na ten moment zajmują odległe, 10. miejsce. Tabela jest jednak na tyle spłaszczona, że miejsca barażowe wciąż są jak najbardziej realne dla ŁKS-u.
Tutaj wracamy znowu do kibiców. Działania klubu to jedno, gra piłkarzy to drugie, ale wsparcie fanów to trzecie. Czasem bardzo łatwo pisać ironiczne komentarze w portalach społecznościowych, ale parafrazując znane powiedzenie z polskiego sitcomu “Świat Według Kiepskich”, kupić bilet i przyjść na stadion, to już nie ma komu. Każdemu kibicowi, który mimo fatalnej pogody i czasami niezbyt zachęcającej gry piłkarzy (chociaż w tym sezonie ŁKS na Stadionie Króla zawodzi bardzo rzadko), należy się szacunek. Ludzie, którzy przyjście na stadion i wspieranie drużyny dopingiem uzależniają od wyników, muszą chyba też uderzyć się w pierś i zapytać siebie, czy robią wszystko, żeby temu klubowi pomóc, a później dopiero krytykować. Bardzo łatwo jest kibicować, gdy zespół wygrywa mecz za meczem, ale największe wsparcie potrzebne jest wtedy, gdy niewiele rzeczy się układa.
W innym przypadku kibice ŁKS-u Łódź będą musieli po prostu pogodzić się z tym, co często słychać ze strony fanów Widzewa, którzy mówią z przekąsem, że piękny obiekt przy Al. Unii Lubelskiej 2 jest po prostu za duży na możliwości ŁKS-u, albo że kibiców Widzewa jest więcej. Mnóstwo ludzi związanych emocjonalnie z Łódzkim Klubem Sportowym się z tym nie zgodzi, ale skoro kibiców Widzewa nie jest więcej, to dlaczego na jego mecz w środku tygodnia o 17:30 potrafi przyjść 16 tysięcy osób, a na mecz ŁKS-u z ekstraklasowym GKS-em Katowice, gdzie wiadomo że to nie ŁKS jest faworytem i potrzebny będzie dwunasty zawodnik, zaledwie trzy tysiące?
 – Sześć tysięcy to jest tak grupa kibiców, która pozwala nam, mówiąc kolokwialnie, do meczu nie dokładać – wspominał też kilka miesięcy temu Dariusz Melon. Wychodzi na to, że do organizacji dwóch meczów pucharu Polski w tym sezonie klub z Al. Unii Lubelskiej musiał sporo dołożyć.