ŁKS w 13. kolejce 1. Ligi tylko zremisował 0:0 na stadionie Króla ze Stalą Stalowa Wola. “Rycerze Wiosny” stworzyli sobie sporo okazji pod bramką przeciwnika, ale znowu dały o sobie znać problemy ze skutecznością.
Do niego kibice ŁKS-u nie mogą mieć pretensji o stratę punktów, bo bronił jak zwykle, czyli bardzo pewnie.
Walczył o każdą piłkę, był agresywny i po stracie natychmiastowo doskakiwał do przeciwnika.
Z GKS-em Tychy zagrał bardzo nerwowo, ale ze Stal był opoką i szefem obrony ŁKS-u. Praktycznie nie popełniał błędów i zaliczył masę udanych odbiorów.
Nie aż tak dobrze jak Tutyskinas, ale do gry Szwajcara również trudno się nie przeczepić. To nie przez niego ŁKS nie wygrał.
Jak na obrońcę grał bardzo ofensywnie, podłączał się do akcji “Rycerzy Wiosny” i zazwyczaj jego współpraca z Mokrzyckim oraz Pirulo wyglądała bardzo dobrze. Miał kilka nienajlepszych, niecelnych wrzutek, ale całościowo wypadł solidnie.
Odpowiednio asekurował partnerów z zespołu, którzy grali wyżej od niego. Co więcej, rzadko tracił piłkę, co było bezpośrednim następstwem tego, że kreowanie akcji pozostawił innym zawodnikiem.
Nie bał się wchodzić w drybling i walczyć o piłkę, oddał jedno groźne uderzenie zza pola karnego, ale mimo wszystko zabrakło “tego czegoś” w występie Hiszpana. Wciąż uczy się pozycji środkowego pomocnika, choć z każdym tygodniem jest coraz lepiej.
Robił bardzo wiele, by pomóc ŁKS-owi w wygraniu tego meczu. Brał ciężar gry i rozgrywanie akcji w środku pola na siebie. Małym cieniem na jego występie kładzie się brak zdecydowanie w niektórych sytuacjach. Na przykład, gdy zamiast strzelać, to podawał lub na odwrót.
To nie był tak aktywny i przebojowy Młynarczyk jak w poprzednich tygodniach. Miał kilka niezłych momentów, ale gdy po godzinie gry schodził z murawy, to nie byliśmy jakoś szczególnie zaskoczeni.
Miał co najmniej dwie bardzo dobre okazje do strzelenia gole, ale obu nie wykorzystał. Dlatego dostał słabą ocenę, bo powinien to spotkanie kończyć z minimum jednym trafieniem na koncie.
Jak zwykle bardzo aktywny, jak zwykle stworzył dużo okazji partnerom do zdobycia bramki. Ponadto było sporo takich sytuacji, gdy Hiszpan swoim niepowtarzalnym dryblingiem w efektownym stylu oszukał obrońców przeciwnika przy linii bocznej.
Kolejne słabe wejście. Raz za razem marnował dogodne okazje pod bramką przeciwnika. Od zawodników z takim CV wymaga się zdecydowanie więcej niż to, co Austriak zaprezentował w tym spotkaniu. Niewielki plus w jego występie jest taki, że parę razy skutecznie przerwał akcję rywala.
Bardzo zdziwiło nas to, że pojawił się na boisku, ale zagrał… nieźle. Nie wybitnie, ale też nie fatalnie. Był aktywny, więc jak na jego pierwszy mecz w sezonie było całkiem przyzwoicie.