– Rozumiemy, że skoro koszty stałe, przede wszystkim mediów idą drastycznie w górę, musimy pogodzić się z podwyżkami – powiedział Tomasz Salski, właściciel ŁKS-u.
Według Mateusza Dróżdża, prezesa Widzewa, utrzymanie powierzchni na stadionie jest zbyt drugie. Szef klubu z Piłsudskiego posunął się nawet dalej i ogłosił, że klub poszukuje nowych pomieszczeń biurowych w innej lokalizacji. MAKiS stara się załagodzić sytuację i przekonać Widzew do pozostania na al. Piłsudskiego.
– Padła propozycja stworzenia grupy roboczej, w skład której weszliby przedstawiciele Widzewa oraz MAKiS-u. Jej zadaniem byłoby wypracowanie nowych zasad najmu, które sprostają wymaganiom jednej i drugiej strony – mówi Karol Sakosik, rzecznik MAKiS-u.
Innego zdania jest Tomasz Salski, właściciel ŁKS-u. Szef dwukrotnych mistrzów Polski nie zamierza szukać nowych lokalizacji dla klubowych biur.
– Wydaje mi się, że ceny najmu wzrosły relatywnie do otaczającej nas gospodarki. Podpisaliśmy umowy z MAKiS-em, jesteśmy w porozumieniu z miejską spółką. Rozumiemy, że skoro koszty stałe, przede wszystkim mediów idą drastycznie w górę, musimy się z tym pogodzić – wyjaśnił Salski.
Wymarzonym scenariuszem Salskiego jest ten, w którym stadion ŁKS-u zarabia sam na siebie. Ma się to udać dzięki wynajmowi powierzchni w biurowcu, który powstał wraz z brakującymi trybunami.
– Obiecałem pani prezydent, że przy tej formule, którą planujemy stadion będzie w stanie zarobić na siebie operacyjnie. To znaczy, że koszty zarządzania stadionem będą finansowały się z powierzchni komercyjnych – powiedział podczas rozmowy z kibicami właściciel ŁKS-u.
– ŁKS jeszcze nie jest najemcą stadionu. Trwają formalności związane z przekazaniem obiektu od Mirbudu do zasobów miejskich. Później konkretny wydział gospodarowania mieniem przekaże obiekt spółce MAKiS. Wiemy jak będzie wyglądała umowa na dzień meczowy. Kolejne to kwestia negocjacji i dobrej woli – zakończył Salski.
fot; ŁKS