Okienko transferowe zbliża się do końca. Widzew cały czas nie ma napastnika, ale ma się to zmienić w najbliższych dniach. A do Polski wrócił we wtorek snajper, który dla RTS-u potrafił strzelać…
Choć określenie “strzelać” może jest w jego przypadku trochę na wyrostu. Imad Rondić, bo o nim mowa, często był w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Dla Widzewa w ciągu dwóch lat strzelił w sumie 14 goli. 9 z nich zdobył w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu. Imponujący wynik, który zaowocował transferem do FC Koeln. Nie byle jakim transferem, bo łodzianie sprzedając Bośniaka za 1.5 miliona euro, pobili swój rekord. Od początku wyglądało to na deal życia, bo Rondić – choć faktycznie strzelał gole – był piłkarzem po prostu bardzo przeciętnym piłkarsko. Nie posiadał on żadnej cechy, która wyróżniałaby go na tle innych. Całkiem nieźle grał “na ścianę” i dużo biegał, ale to chyba trochę za mało, by móc ocenić, że to dobry piłkarz. Jego błysk formy tamtej jesieni to zresztą efekt tego jak zespół ustawił Daniel Myśliwiec. Trener RTS-u, całą grę drużyny skupił wokół Rondicia. To właśnie dało tak dobre statystyki.
Przygodą Bośniaka w Niemczech nie potrwała zbyt długo. We wtorkowy wieczór ogłoszono, że został on wypożyczony do Rakowa Częstochowa. Ten sam Raków chciał go kupić z Widzewa zimą, ale oferował za mało pieniędzy. W tym momencie można się choćby przez chwilę zastanowić, czy skoro lepszy od czerwono-biało-czerwonych Raków sięga po tego zawodnika, to czy Widzew sam nie powinien się wcześniej zainteresować ewentualnym powrotem?
Patrząc nie tylko na jego grę w barwach RTS-u, ale także na statystkę goli z poprzednich lat, wiara w to, że Imad powtórzy swój wyczyn z poprzedniej jesieni jest…nie tyle pozbawiona sensu, co naiwna. Jak już wspomnieliśmy wyżej, jego świetny wynik był efektem specyficznej taktyki przygotowanej przez Daniela Myśliwca. Gdy Rondić pojawia się w warunkach mniej dla siebie komfortowych, nie wszystko jest grane pod niego, zaczynają się problemy. Nie ma wątpliwości, że pasuje on do Rakowa, a raczej do Marka Papszuna. Trener “Medalików” lubi takich zawodników. Musiał się zresztą na niego mocno uprzeć, skoro po kilku miesiącach częstochowianie wrócili do pomysłu zatrudnienia Bośniaka. Z drugiej strony Widzew póki co ma tylko jednego napastnika. Ale już sam Sebastian Bergier jest lepszy piłkarsko od Rondicia. Nie mówiąc już o tym, że ta druga dziewiątka, w którą celować ma łódzki klub, ma być naprawdę z górnej półki. Imad Rondić takim graczem po prostu nie jest.