– Staramy się wrócić do tradycji. Na początku Skra ma odbudować swoje dobre imię w oczach kibiców i zawodników – mówi Jacek Pasiński, dyrektor sportowy PGE GiEK Skry Bełchatów.
PGE GiEK Skra Bełchatów w sobotę rozpocznie rozgrywki PlusLigi. Dziewięciokrotni mistrzowie Polski w pierwszej kolejce zmierzą się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, srebrnym medalistą mistrzostw Polski i zwycięzcą Ligi Mistrzów. Bełchatowianie do rozgrywek przystępują w zupełnie innym składzie, niż w poprzednim sezonie. W Skrze został Grzegorz Łomacz, kapitan, oraz Jakub Rybicki, przyjmujący. Chociaż nowy zespół nie jest najmocniejszy kadrowo, po poprzednim, zakończonym na 12. miejscu sezonie, ma walczyć o powrót do play-offów.
Czytaj także: Zdjęcia z prezentacji PGE GiEK Skry Bełchatów.
Jeszcze w maju wydawało się, że PGE GiEK Skra Bełchatów będzie walczyła o utrzymanie. Rozmawiamy dzień przed rozpoczęciem rozgrywek i wydaje się, że nastroje są znacznie lepsze.
Jacek Pasiński: Na pewno po ciężkich chwilach przyszły lepsze. Skompletowaliśmy zespół, który jest na miarę naszego budżetu i oczekiwań. Zdajemy sobie sprawę, że kibice przyzwyczajeni do największych nazwisk w Europie i wielkich planów oczekiwali czegoś więcej, ale staramy się wrócić do tradycji. Na początku Skra ma odbudować swoje dobre imię w oczach kibiców i zawodników. Musimy uzbroić się w cierpliwość, chociaż jestem przekonany, że ten zespół może walczyć z każdym. Mieszanka młodości i doświadczenia potrafi być nieobliczana.
Żałuje pan, że nie udało się zakontraktować Karola Butryna i Trevora Clevenota? Po obu sięgnęły kluby, które w tym sezonie zagrają w europejskich pucharach.
– To nazwiska z górnej półki i jedne z najgłośniejszych i droższych transferów. Niestety, na dzień dzisiejszy mając w pamięci problemy, z którymi się borykaliśmy, nie było nas stać na tak wysokobudżetowych zawodników. Zakontraktowaliśmy zespół, który nie będzie kopciuszkiem, chłopcem do bicia. Będzie walczył o jak najwyższy cel. A jaki to będzie cel? Na pewno ósemka.
Eksperci uważają, że Dawid Konarski może sprawdzić się w roli atakującego lepiej niż Butryn. Chociażby przez to, że zna się z Grzegorzem Łomaczem, waszym rozgrywającym.
– Gdy go kontraktowaliśmy, braliśmy to pod uwagę. Mateusz Mika też zna się z Grzegorzem, grali razem. To zrozumiałe, że Konar i Mateusz Poręba znają się z nim najlepiej, z reprezentacji. Grzegorz dołączył półtora tygodnia temu, na palach jednej ręki można policzyć sety rozegrane szóstką, która ma wychodzić w lidze. Na początku może brakować zgrania, zawodnicy muszą się dotrzeć. Z zespołu, który był w tamtym roku pozostał Rybicki i Łomacz. Uczą się siebie nawzajem. Zespół to nie tylko nazwiska i formacje, ale również charaktery ludzi. Trzeba spędzić ze sobą trochę godzin w sali, w autobusie. Dokładamy wszelkich starań żeby zgrali się jak najszybciej.
Nie udało się zatrzymać w Skrze Lukasa Vasiny, przyjmującego. To duża strata?
– Gdy pojawiłem się w klubie, sprawa była przesądzona.
Niektórzy zarzucają Skrze, że zbudowała zespół do strzelania. Mocna ofensywna i średnia linia przyjęcia?
– Uważam, że zespół jest zbalansowany, zrównoważony. Nikt mi nie powie, że wyłącznie zagraniczni mają stanowić o sile ofensywny, bo Polacy poradzą sobie równie dobrze. Adrian Aciobanitei i Pierre Derulion nie są typowo do ataku, ale przecież Mika też nie będzie królem mocnego ataku. Za to da nam spokój i doświadczenie. On zawsze był poukładanym siatkarzem z najlepszym przyjęciem.
Kiedy do zdrowia wróci Mika?
– Zaczął już z nami trenować.
Znacząco odmłodził pan zespół Skry. Młodzi zawodnicy w przyszłości będą stanowili o sile drużyny?
– Jeżeli biorę młodego, muszę mieć też takiego, od którego będzie czerpał wiedzę. My mamy długofalowy plan, związany z rozwojem młodych i rozwojem klubu. Oni mają czerpać wiedzę, mentalność, sposób zachowania. Mateusz Nowak jest bardzo perspektywiczny, rokuje na przyszłość. Obok niego jest Łukasz Wiśniewski, doświadczony siatkarz. Będzie mu mógł podpowiadać, w którą stronę iść. Chcemy, budować następców Konarskiego, Łomacza, Wiśniewskiego.
W Polsce prawdopodobnie zmieni się władza. Czy klub sponsorowany przez Spółkę Skarbu Państwa odczuje tę zmianę?
-Wybory odbyły się 15 października. Żeby powiedzieć, o tym cokolwiek trzeba poczekać. Na razie jest dobrze, mamy podpisaną umowę sponsorką i idziemy do przodu. Kiedyś były już sytuacje, że władza próbowała zamieść Skrę pod dywan, a środowisko na to nie pozwoliło. Pamiętajmy, że GiEK ma siedzibę w Bełchatowie, a Skra jest jego wizytówką. Wydaje mi się, że Skra nie powinna mieć problemów. Czy to będzie budżet na finał Ligi Mistrzów? Trudno powiedzieć. Teraz mamy średni budżet krajowy, ale musimy go wydawać jak najefektywniej.
Co będzie najmocniejszą stroną Skry w nadchodzącym sezonie?
-Najmocniejsza będzie drużyna. Czuć, że pod względem mentalnym wiedzą o co gramy. Andrea Gardini jest mistrzem świata w robieniu pozytywnej atmosfery na boisku. Był bardzo dobrym zawodnikiem i trenerem, ale najlepszy jest w robieniu klimatu na boisku. Mamy nadzieję, że do hali Energia będziemy przyjeżdżali z radością, patrzyli jak zespół rośnie z meczu na mecz. Czas będzie naszym sprzymierzeńcem.
Z Jackiem Pasińskim rozmawiał Filip Kijewski.