Widzew ma za sobą zgrupowanie w Turcji. Na razie więcej rzeczy martwi, niż cieszy, ale jak zawsze liga wszystko pokaże.
W czwartek (23 stycznia) piłkarze Widzewa wrócili do domu. Ponad półtora tygodnia spędzili w tureckiej Antalyi na zimowym zgrupowaniu. W tym czasie rozegrali cztery sparingi. Dwa z nich – z Duklą Praga i FC Feronikeli – wygrali. Z Dynamem Kijów był remis, a z Zagłębiem Lubin – porażka.
Czy było to udane zgrupowanie? To z pewnością oceni trener. Warunki na pewno były bardzo dobre, bo już przed wyjazdem w Widzewie znali hotel Miracle Resort oraz warunki do treningów. Na pewno byłoby lepiej, gdyby nie padało, ale na to nie ma się wpływu. Widzewiacy trenowali na zielonych murawach, co w Polsce nie jest teraz możliwe. Tak naprawdę dopiero w lidze okaże się, czy praca, jaką piłkarze wykonali w Antalyi, zaprocentuje.
Co martwi po zgrupowaniu Widzewa?
To martwi zawsze. Niestety nie obyło się bez nich i teraz. Wcześniej z Turcji do Polski wrócić musieli Juan Ibiza oraz Lirim Kastrati. Wypadł też Marcel Krajewski. Szczególnie źle wygląda sytuacja na prawej stronie obrony, bo mowa o dwóch nominalnych prawych obrońcach. Trzeba było łatać i zapewne tak samo będzie w lidze, bo inauguracja już niedługo.
Zawsze są duże zapowiedzi – szefowie klubów, w tym Widzewa, zapowiadają, że wzmocnienia będą i to możliwie jak najszybciej, bo przecież listę piłkarzy, których chcą ściągnąć, mają gotową już co najmniej pół roku wcześniej. Najlepiej, jeśli nowi pojadą na zgrupowanie. A potem… Jest jak jest. Do drużyny dołączył jedynie Polydefkis Volanakis. 21-letni obrońca z Grecji grał ostatnio w Zemplinie Michalovce na Słowacji. Nie brzmi to tak, jak kibice chcieliby, by brzmiało. Młody i niedoświadczony Grek z ligi słowackiej? Zobaczymy. Wicemistrz Szwajcarii brzmiał lepiej. Daniel Myśliwiec nie chciał jednak (tzn. teraz nie chciał, bo poprzedniego lata chyba tak) Kreshnika Hajriziego i ten odszedł na wypożyczenie do FC Sion. Do Puszczy Niepołomice przeniósł się za to Antoni Klimek. Jego też szkoda. Tym bardziej że w jego miejsce nie przyszedł nikt nowy, a i klub nie zarobił dużych pieniędzy.
Dziwne to ruchy, ale trzeba mieć nadzieję, że trener i działacze wiedzą, co robią. W każdym razie nowy w Widzewie jest tylko Volanakis i to jeszcze nie jest piłkarz do pierwszego składu. Czyli zespół póki co się nie wzmocnił. I trudno też nie odnieść wrażenie, że gdyby nie uraz Ibizy, to nawet Grek nie dołączyłby do kadry.
Niby szefowie Widzewa uspokajają, że m.in. Mateusz Żyro i Rafał Gikiewicz wkrótce podpiszą nowe umowy, ale nie dzieje się do od wielu tygodni. Ileż można rozmawiać? To trochę niepokojące. Bo co będzie, jeśli nagle okaże się, że Żyro i Giki jednak kończą widzewską przygodę po sezonie? To ważne postacie drużyny, a następców na razie nie widać, na pewno nie w obecnej kadrze.
Wiadomo, że to tylko sparing, ale kto chciałby stracić aż tyle goli? To jednak wstyd, tym bardziej że piłkarze z Lubina wchodzili w defensywę łodzian jak w masło. Trudno, by to nie martwiło.
Fajnie, że trener dał pograć wszystkim, chociaż można być pewnym, że i tak wielu piłkarzom, którzy grali w tureckich sparingach, nie da zagrać już nigdy. Ale minuty dostali, więc jest ok. Nie mamy pewności, czy to najlepsza droga. Bo w Turcji, w ogóle tej zimy, Widzew rozegrał tylko jeden mecz w najsilniejszym składzie. I to w dziwnym sparingu rozegranym w dniu wylotu z przypadkowym rywalem. Bo FC Feronikeli to słabeusz, ostatni zespół ligi kosowskiej. Zresztą przebieg gry i wynik – 7:0 – mówi sam za siebie. To było jak pojedynek profesjonalnej drużyny z amatorami z orlika. Czy można to uznać za próbę generalną przed startem ligi?
Zimą, po rundzie jesiennej, mieliśmy też dwie dramy. Jedną z odejściem Karola Zniszoła, który był prawą ręką Myśliwca, a drugą z samym pierwszym trenerem Widzewa. W jego przypadku chodzi o nowy kontrakt, którego… już raczej nie dostanie. Sprawa, jak zapowiedział prezes Michał Rydz, ma się rozstrzygnąć do końca stycznia, ale szanse na to, że Myśliwiec przedłuży kontrakt ba przynajmniej kolejny sezon, maleją z każdym dniem. Brak nowej umowy do stycznia nie musi przekreślać szans trenera na pozostanie w Widzewie. I może rzeczywiście lepiej poczekać i przekonać się, jak drużynie pójdzie wiosna? Bo trudno się nie martwić.
Umieszczamy go wśród rzeczy, które martwią bardzo na wyrost. Bo kapitan trenuje już z zespołem i jest coraz bliżej powrotu. I to świetna wiadomość po fatalnej kontuzji, bo Pawłowski to zawodnik bardzo Widzewowi potrzebny. – Jeśli Bartek nie zagra w żadnym ze sparingów w Turcji, to będzie oznaczało, że nie zagra też z Lechem – mówił przed wylotem trener Myśliwiec i wiemy już, że w Poznaniu 32-latek nie zagra. Trochę szkoda, ale trzeba zrozumieć, że takich przypadkach pośpiech nie jest wskazany. Oby w kolejnych meczach kapitan był już gotowy.
Co cieszy po zgrupowaniu Widzewa?
Niespełna 18-letni piłkarz długo czekał na swoją szansę i dostał ją w końcu dzięki pechowi kolegów. Mowa o kontuzjach Ibizy, Kastratiego i Krajewskiego. Wszystko wskazuje na to, że to Kwiatek zagra w Poznaniu od początku. I bardzo dobrze. W Turcji się wyróżnił i zapracował na grę. Więcej o nim piszemy tutaj.
Jesień była, jaka była… – Liczę na to, że Hilary odwróci tę memiczność, w którą wpadł. Nie ma co ukrywać, że nie pomógł nam w ostatnich miesiącach, ale cały czas na niego liczymy. Trener Myśliwiec w niego wierzy i będzie chciał wykorzystać jego cechy motoryczne przede wszystkim. Liczę na to, że za dwa-trzy miesiące ta ocena będzie inna – powiedział w rozmowie z portalem Weszło prezes Rydz. I może rzeczywiście tak będzie.
Nigeryjczyk dobrze wypadł w sparingach z Zagłębiem i drużyną z Kosowa i wygląda na to, że wygrał rywalizację z Jakubem Sypkiem o miejsce na prawym skrzydle. Może wiosna będzie inna niż jesień? Oby!
Miał swoje problemy w ubiegłym roku. W Widzewie też nie było tak, jakby chciał. I nie było tak, jak chcieliby kibice, bo liczyli, że Bośniak będzie gwiazdą drużyny. Przegrał jednak ze swoim rodakiem Imadem Rondiciem, kontuzjami, trochę ze swoim charakterem (złamana kość dłoni), a może też z modelem gry trenera Myśliwca. Ale to jeszcze nie koniec. Hamulić jest w połowie drogi. Wiosną drugi etap. A wiadomo już, że jest zdrowy. W czwartkowym sparingu zagrał, więc jest gotowy. Nie przewidujemy, że wskoczy do jedenastki, ale może da radę się jednak pokazać i pomóc drużynie.
Tyle że Imad Rondić wciąż strzela. W Turcji cztery razy pokonał bramkarzy (dwa razy z karnych). A jest jeszcze Hubert Sobol, niedoceniany napastnik, który nie dostał wielu prawdziwych szans. Podczas zgrupowania pokazał, że może jednak warto go zauważyć. Strzelił bramkę Dynamu Kijów, dołożył dwie w meczu z Duklą Praga. Umie strzelać.
Okres zimowy powoli się kończy. Teraz kilka dni wolnego i potem przygotowanie do meczu z Lechem i w ogóle rundy wiosennej. Dopiero wtedy dowiemy się na pewno, czy zimowa praca przynosi efekty, czy jednak popełniono błędy…