– Dysponujemy określonymi możliwościami. ŁKS to wielki klub z tradycjami, ale jesteśmy beniaminkiem i mamy jedne z najmniejszych możliwości finansowych na rynku. – powiedział Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS-u.
ŁKS zmienił trenera, ale do zimy nie może zmienić piłkarzy. Piotr Stokowiec, który ma za zadanie ratować ekstraklasę przy al. Unii musi korzystać z wzmocnień poczynionych latem. Do beniaminka trafiło kilkunastu zawodników, ale na razie żaden nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Wyróżnia się Michał Mokrzycki, który w ŁKS-ie grał już w pierwszej lidze.
– ŁKS bez wielkich możliwości finansowych, grając w piłkę awansował w bardzo dobrym stylu. Wprowadziliśmy wielu młodych zawodników. Grali Mateusz Kowalczyk i Aleksander Bobek z roczników 2004. Przed ekstraklasą byliśmy świadomi jakie błędy popełnił ŁKS, gdy przystępował do niej ostatnio. Byliśmy świadomi problemów, początek nie był dla nas łaskawy, ale twierdzę, że ŁKS ma na tyle jakości, żeby zajmować wyższe miejsce w tabeli – powiedział Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy beniaminka.
Pod koniec okna Dziedzic ocenił transfery do klubu na “8/10.” Szef pionu sportowego zapytany czy podtrzymuje swoje zdanie wyjaśnił:
“ Trzeba znać kontekst mojej wypowiedzi. Dysponujemy określonymi możliwościami. ŁKS to wielki klub z tradycjami, ale jesteśmy beniaminkiem i mamy jedne z najmniejszych możliwości finansowych na rynku. Mamy dobrych zawodników i wierzę, że będziemy w stanie zostać w ekstraklasie. Podtrzymuję swoją ocenę“
Fani zarzucają Dziedzicowi, że zespół nie został odpowiednio wzmocniony. Nie udało się pozyskać Macieja Ambrosiewicza, który miałby być remedium na problemy beniaminka w środku pola.
– Prowadziliśmy negocjacje z Termaliką, ale ŁKS-u nie stać by płacić tak duże pieniądze za zawodnika z pierwszej ligi. Z tym problemem zmagają się wszyscy beniaminkowie. My będąc w ekstraklasie nie byliśmy w stanie pozyskać zawodnika z pierwszej ligi, który ma ważny kontrakt. Wyjątkiem jest Michał Mokrzycki. Nawet z pieniędzmi za Kowalczyka nie mieliśmy dużego pola do popisu. Ciągle borykamy się z zaległościami z przeszłości. Cieszę się, że udało nam się sprzedać pierwszoligowca za bardzo dobre pieniądze – zakończył Dziedzic.