– Wiemy w jakich ramach finansowych się poruszamy i na pewno nie będziemy ich nadwyrężać – powiedział Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS-u. Ilu wzmocnień doczekają się fani beniaminka ekstraklasy?
Pamiętam jak przed sezonem zadziwił pan kibiców ŁKS-u, stawiając na Aleksandra Bobka. Okazuje się, że jego interwencje dały ŁKS-owi ekstraklasę.
Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS-u: Nie powiedziałbym, że to tylko Bobek dał ekstraklasę. Rzeczywiście, przesunięcie go do pierwszej drużyny to była moja decyzja. Widziałem go w grze i na treningach na obozie. Po rozmowie z trenerem, mając na uwadze w jakiej sytuacji był klub, podjęliśmy wraz z trenerem decyzję by dać mu szansę. Wiedzieliśmy jaki ma potencjał, przekonaliśmy się jak dobrze funkcjonuje w drużynie i cieszymy się z tego jakie robi postępy. Jest nad czym pracować, będą przydarzyły się błędy, ale mamy dużą satysfakcję, że młodzi zawodnicy stanowią o sile zespołu, który wywalczył awans do ekstraklasy. Pamiętajmy, że w meczu z Arką w pierwszym składzie grał Mateusz Kowalczyk z rocznika 2004 i Artemijus Tutyskians z 2003. Nie widzę w innych klubach, które grają o czołowe lokaty, tak wielu młodych zawodników w pierwszej jedenastce. Dla nas to duża satysfakcja i znak, że idziemy w dobrym kierunku. Podkreślę jeszcze raz. Ekstraklasa to zasługa całego zespołu. Pirulo strzelił bramki, Trąbka dołożył asysty, Mokrzycki harował w defensywie. Mógłbym pochwalić każdego zawodnika. To jest siła ŁKS-u, że funkcjonujemy dobrze jako zespół.
Dokonał pan kilku zmian, ale w dużej mierze ŁKS-owi awans dali zawodnicy, którzy byli już w klubie. Jak udało się odmienić obraz drużyny, która zawodziła w poprzednich sezonach?
– Dostałem misję, żeby przebudować zespół. Dokonać personalnych roszad, które sprawią, że w perspektywie dwóch lat drużyna będzie w stanie fizycznie i piłkarsko walczyć o awans do ekstraklasy. Najłatwiej byłoby zrobić kilkanaście transferów za wielkie pieniądze. My nie mieliśmy takiego komfortu. Musieliśmy dobrać zawodników według nas dobrych, do zawodników, którzy już tutaj byli. Uważam, że w kadrze byli już dobrzy piłkarze i zawsze to podkreślałem, gdy przychodziłem do ŁKS-u. Wydaje mi się, że dobrze wykonaliśmy swoje zadanie. Znaleźliśmy balans przez odpowiednie decyzje personalne. Jestem bardzo zadowolony z tego jak wyglądaliśmy w tym sezonie. Przebudowa nigdy nie jest łatwa, ale udało się to zrobić, wprowadzić nowych, młodych zawodników. Do tego graliśmy w bardzo dobrym stylu. Kibice na początku nie dowierzali, myślę, że teraz są zadowoleni. Chcę podkreślić bardzo dobrą pracę sztabu szkoleniowego. W klubie udało się stworzyć jedność. Ludzie zaangażowani w ŁKS byli ze sobą, wspierali się, nawet w trudnych momentach. To był klucz do sukcesu.
Oprócz piłkarzy, znalazł pan pomysł na trenerów. Sztab złożony z młodych ludzi uzupełniał się z doświadczeniem Kazimierza Moskala.
– Musieliśmy znaleźć na nich pomysł. Kluczem w naszych działaniach był odpowiedni podział kompetencji. Wiedzieli w jakim obszarze mają zająć się swoją pracą. Dołączył młody Michał Zapart, który zrobił dobrą pracę z bramkarzami. Paweł Drechsler zajął się przygotowaniem motorycznym. Marcin Pogrzała odpowiadał między innymi za stałe fragmenty. Trener Moskal nadzorował to wszystko. Konsultował się ze mną i szukaliśmy odpowiednich profili zawodników, na których sztabowi zależało. Ja musiałem ich dostarczyć. Myślę, że jasny podział ról w naszej pracy był bardzo istotny. Każdy wiedział co ma robić. Sezon i tabela pokazały, że to dobry kierunek naszych działań. To kolejny powód do dumy.
Kibice chcieliby, żeby w drużynie został wypożyczony z Wisły Płock Michał Mokrzycki. Jakie są na to szanse?
– Sytuacja jest w zawieszeniu. Czekamy aż Wisła Płock będzie wiedziała w jakiej lidze gra (rozmawialiśmy przed sobotnim meczem Wisły Płock przyp red.). Jesteśmy w kontakcie z szefami Wisły. Monitorujemy sytuację. Michał jest bardzo zadowolony, że jest w ŁKS-ie. Świetnie wkomponował się w drużynę, bardzo dużo daje zespołowi na boisku i w szatni. Trenerzy są zadowoleni. Będziemy robili co w naszej mocy, żeby Michał został na al. Unii.
Czy obecny skład potrzebuje wzmocnień?
– Nasza praca jest specyficzna. W poprzednich kilku sezonach balansowaliśmy na granicy ekstraklasy i pierwszej ligi. Jesteśmy uzależnieni nie tylko od sytuacji kontraktowych zawodników, ale też od tego, w której lidze będziemy grali, jakie będziemy mieli możliwości finansowe. To nie ułatwia działań, ale w klubie robimy wszystko co w naszej mocy, żeby pozyskać zawodników, którzy pozwolą nam rywalizować na najwyższym szczeblu w Polsce. Wiemy, że różnica jest spora.
Czy rozmowy z potencjalnymi, nowymi piłkarzami są już zaawansowane?
– Oczywiście. Rozmawiamy, w niektórych przypadkach te rozmowy są na etapie zaawansowanym. ŁKS nie jest krezusem finansowym. Nie jesteśmy pierwszym wyborem dla wielu zawodników. Na pewno będziemy racjonalnym wyborem dla zawodników, którzy uwierzą w nasz projekt, widzą jak wygląda sport Łodzi. Wiedzą kto ten klub prowadzi, kto nim zarządza, kto jest trenerem. Odbiór ŁKS-u zmienił się na lepsze. Jestem przekonany, bo mam informacje od różnych piłkarzy, że wielu ludzi ocenia to co dzieje się przy al. Unii pozytywnie. Na pewno wartościowi zawodnicy są w stanie rozwinąć się tutaj.
A co z przedłużeniami kontraktów? Niektórzy odebrali słowa trenera Moskala przed meczem z Arką, tak jakby pożegnał Bartosza Szeligę.
– To nadinterpretacja słów trenera Moskala. Oczywiście Maciej Śliwa ma dłuższy kontrakt, bo niedawno go podpisał, ale rozmawiamy z Bartoszem Szeligą i on chce tutaj zostać. My też chcemy żeby został. Trzeba dograć pewne sprawy finansowe. Wiemy w jakich ramach finansowych się poruszamy i na pewno nie będziemy ich nadwyrężać. Przez reperkusje ruchów transferowych i kontraktowych z poprzednich lat cierpimy do dziś. Jeżeli zawodnik uzna, że chce dalej być w naszym projekcie, chce tutaj grać, to na pewno znajdziemy jakiś rodzaj konsensusu. Jeśli ktoś jest niezadowolony z formuły jaką przyjęliśmy w klubie, na pewno nie będziemy nadwyrężać stabilności klubu.
Z tego co wiem ŁKS nie przedłuży kontraktu z Markiem Koziołem. Ilu zawodników planujecie pożegnać?
– Chcę podkreślić jedno. To nie są łatwe decyzje. Z naszej perspektywy takie rozstania nie są łatwe. Jestem dumny z tych chłopaków, każdy dołożył swoją cegiełkę do naszego sukcesu. Marek wystąpił w kilku spotkaniach. Każdy musi być świadomy, że gdy zespół robi progres potrzebna jest ewolucja, świeża krew, jakość. Trzeba być świadomym, że zespół będzie trochę się różnił. Jesteśmy jeszcze przed rozmowami. Ustaliliśmy, że o personalnych rozwiązaniach będziemy rozmawiali, gdy będzie wiadomo w jakiej lidze zagra ŁKS. Decyzje będziemy podejmowali po konsultacjach ze sztabem szkoleniowym.
Są też zawodnicy, którzy wzbudzają zainteresowanie europejskich klubów, a oni nie za bardzo chcą odchodzić z ŁKS-u. Chodzi mi o Mateusza Kowalczyka i Aleksandra Bobka.
– Podchodzimy do tego tematu bardzo spokojnie. Mamy świadomość, że trwają rozmowy co do zmian właścicielskich w ŁKS-ie. To odbywa się nade mną i pionem sportowym. Właściciel prowadzi negocjacje z panem Platkiem. Jestem świadomy, że Mateusz i Olek potrzebują gry na wysokim poziomie i doświadczenia. Wiemy jak wygląda piłkarska rzeczywistość i będziemy kierowali się dobrem klubu i zawodników.
Ilu zawodników ŁKS pożegna, a ilu dołączy do niego przed ekstraklasą?
– Jestem przed rozmową ze sztabem szkoleniowym. Dopiero po tym spotkaniu będę mógł udzielić informacji. Chciałbym, żeby zawodnicy usłyszeli to od nas, a nie z mediów.
Z Januszem Dziedzicem rozmawiał Filip Kijewski.
aleksander bobekJanusz DziedzicŁKS ŁódźMarcin PogorzałaMateusz KowalczykMichał MokrzyckiMichał ZapartPaweł Drechsler