Górnik, do meczu z Widzewem, nie spisywał się najlepiej. Co prawda zabrzanie zdobywali sporo goli, ale też dużo bramek tracili. W piątkowym spotkaniu sprawdziła się tylko połowa tej statystyki. Górnik zagrał bowiem na zero z tyłu i imponował tym, czym Widzew w ostatnich spotkaniach, czyli solidną obroną.
Widzew natomiast stracił trzy gole po raz drugi w sezonie. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce 31 lipca, w meczu z Lechią Gdańsk. Od tego czasu, w lidze defensywa łódzkiego klubu spisywała się zdecydowanie lepiej, a Widzew był chwalony za to, że jako jedyny z beniaminków był w stanie tracić tak mało bramek.
I nie były to pochwały na wyrost. Wystarczy wspomnieć, że w siedmiu spotkaniach poprzedzających mecz z Górnikiem Widzew stracił… trzy gole – dwa z Lechem i jednego z Piastem. Łącznie więc w ligowych rozgrywkach łodzianie stracili przez niemal pełne dwa miesiące tyle samo goli, co w jeden piątkowy wieczór w Zabrzu.
Na pocieszenie można tylko przypomnieć powiedzenie, zgodnie z którym lepiej przegrać jeden mecz 0:3 niż trzy mecze po 0:1.
Trener Widzewa wielokrotnie wspominał, że dysponuje wyrównaną kadrą, dzięki czemu każdy z zawodników ma możliwość otrzymania swojej szansy. W piątek w Zabrzu taką okazję dostał Mateusz Żyro, który na początku sezonu był podstawowym stoperem beniaminka z Łodzi, ale wypadł ze składu po tym, jak doznał kontuzji.
Zastąpił go Serafin Szota, który siedem ostatnich meczów rozpoczynał w wyjściowym składzie. To jednak może się zmienić, bo już w przerwie meczu w Zabrzu Żyro zameldował się na boisku i z nim w składzie Widzew gola nie stracił. Jedocześnie nie wolno zapominać o tym, jak defensywa w zestawieniu Stępiński – Szota – Kreuzriegler prezentowała się przez ostanie tygodnie.
Janusz Niedźwiedź będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Natomiast przed duetem Żyro – Szota bardzo ważny tydzień, po którym trener Niedźwiedź podejmie decyzję, który z piłkarzy wybiegnie na boisko w podstawowym składzie w najbliższym meczu.