„Kiedy 18 tysięcy kibiców na stadionie Widzewa wyskoczyło z radości i skandowało nazwisko Jordiego Sancheza (28 l.) po golu na 2:2 w meczu z Lechią, Hiszpan myślami był zupełnie gdzie indziej. Choć na boisku nie było tego widać, futbol zszedł na drugi plan. Kilka kilometrów dalej, w zupełnej ciszy i pełnym skupieniu, lekarze operowali jego dziewczynę. – To był poważny, trwający pięć, czy sześć godzin zabieg – zdradza napastnik RTS” – pisze w internetowym wydaniu „Fakt”.
Partnerka piłkarza – Gema – miała wypadek na skuterze. Zdarzył się 31 lipca w niedzielę. W wyniku zderzenia kobieta przeleciała przez kierownicę i upadła na jezdnię. Jordi opowiada, że od razu pojechali do szpitala, gdzie spędzili całą. Na zabieg trzeba było jednak poczekać. Ból nie ustępował. Piłkarzowi pomagali koledzy z drużyny, trener, prezesi Widzewa. – Z Hiszpanii przylecieli rodzice Gemy. Inaczej nie miałby się nią kto zająć i nie wiem, jak wyglądałyby moje wyjścia na trening, czy wyjazdy na mecz – opowiada piłkarz.
Jordi dodaje, że ze zdrowiem Gemy już wszystko jest niemal w porządku. Przechodzi rehabilitację, chociaż odczuwa jeszcze ból.
Widzewiak opowiada „Faktowi”, że to była kulminacja pecha w jego życiu. Wcześniej bowiem chorowała jego mama. Działo się to wtedy, gdy Jordi decydował o transferze do Widzewa. Mama musiała przejść poważną operację. Później był opóźniony samolot, – Cztery godziny. Później w Polsce przez godzinę czekałem jeszcze na kogoś z klubu, by mnie odebrał. Miałem sporo czasu na myślenie. I szczerze mówiąc, zacząłem się zastanawiać, co ja w ogóle zrobiłem – śmieje się.
Później coś nie tak wyszło w badaniach i klub – jak opowiada Jordi – nie chciał podpisać kontraktu. Na szczęście wszystko się wyjaśniło. Jordi narzeka też na formalności, jakie musiał załatwić po przyjeździe do Łodzi, związane z podjęciem pracy. I w ty miejscu Hiszpan ma zarzut do klubu. – Wiem, że ktoś może się o to na mnie wkurzyć, ale mówię to dla dobra Widzewa – w klubie brakuje osoby pomagającej nowym graczom załatwić formalności. Zostałem ze wszystkim sam. A wystarczyłoby, by ktoś poświęcił mi kilka godzin i wszystko wyjaśnił – mówi piłkarz.
Cały tekst można przeczytać tutaj.