W weekend zakończyła się runda jesienna w PKO Ekstraklasie. Widzew uplasował się na trzecim miejscu, co jak na beniaminka jest wspaniałym rezultatem. Teraz przyszedł czas na podsumowania. Z klubu na pierwszy oień poszli prezesi Mateusz Dróżdż i Michał Rydz, którzy byli gośćmi programu „Robotniczy Talk Show”. – Z miejsca jesteśmy zadowoleni jesteśmy, z gry też jak najbardziej – powiedział prezes Dróżdż. – Po ostatnim meczu myślę jednak o tym, że musimy zejść mocno na ziemię. Widzimy entuzjazm i radość, które są uzasadnione, ale cele się nie zmieniają, Jak się utrzymamy – 40 punktów to da – to wyznaczymy nowe cele. W sposób zrównoważony ten klub ma się rozwijać. Teraz nie będzie jednak tak, że jak jesteśmy na pucharowym miejscu, to podejmiemy totalne ryzyko, by się w pucharach znaleźć. Ale oczywiście jesteśmy ambitnymi ludźmi. Z głową będziemy dalej rozwijać klub. Z pokorą i spokojem zdobywajmy kolejne punkty. Twardo stąpajmy po ziemi. Zmieni się tylko to, że prawdopodobnie się utrzymamy i już w grudniu możemy planować kolejny sezon.
Dodał, że zimą na pewno nie będzie transferowej rewolucji. – Nie będziemy ryzykować transferami, bo nas na to nie stać. Ale to nie znaczy, że nie będziemy się wzmacniać. Nie będzie jednak nerwowych ruchów. Nie wyrażamy zgody na zadłużanie klubu, bo on ma się rozwijać także w innych aspektach – stwierdził.
Obaj prezesi potwierdzili, że z drużyny mogą też odejść piłkarze, bo klub dostaje zapytania o nich, głównie chodzi o Jordiego Sancheza (pisaliśmy o tym jako pierwsi w „Łódzkim Sporcie”) oraz Henricha Ravasa. – Każdy jest na sprzedaż, ale z drugiej strony nie chcemy osłabiać drużyny. Ale jesteśmy w takim miejscu, że pieniądze mają być realnym wpływem do budżetu i musimy brać to pod uwagę. Jak pojawią się oferty, to będziemy się im przyglądać. Ale pod uwagę weźmiemy tylko poważne oferty – powiedział Rydz.
Dróżdż dodał, że są wstępne zapytania o Jordiego. – Zdajemy sobie sprawę, że utrata takiego piłkarza, jak on może spowodować obniżenie wartości drużyny i miejsca w tabeli. Ale mamy też plan B. Jak przyjdzie oferta, to musi być na tyle zadowalająca, by podjąć ryzyko sprzedaży takiego piłkarza – powiedział. – Są zapytania o Henia i Jordiego i to cieszy, bo musimy sprzedawać piłkarzy, ale trzeba to robić z głową.