W ośmiu ostatnich meczach Jordi Sanchez strzelił dla Widzewa tylko jednego gola. – Do jego zaangażowania nie można mieć żadnych pretensji. Ale do tego, że nie zdobywa bramek, już tak – uważa Sławomir Gula, były piłkarz łódzkiej drużyny.
Ostatnie trafienie hiszpański napastnik zaliczył na początku listopada w meczu z Radomiakiem. Widzew przegrał wtedy 1:2. To spotkanie poprzedziły trzy mecze bez gola Jordiego. Teraz bramki nie zdobył w czterech kolejnych. Czy to powód do niepokoju? 28-latek wciąż zbiera dobre recenzje, bo biega i walczy, pokazuje widzewski charakter, a do tego naprawdę pomaga drużynie, bo absorbuje obrońców i rozpycha się między nimi. Na pewno defensywie rywali nie jest łatwo z rosłym i silnym napastnikiem Widzewa. Problem w tym, że to typowa „dziewiątka”, a ich głównym zadaniem jest strzelanie goli. Jordi w tym sezonie w PKO Ekstraklasie ma ich na koncie 5 w 20 występach.
CZYTAJ TEŻ: Czy Widzew walczy z Legią o wicemistrzostwo Polski?
– Walczy super, jest pierwszym obrońcą drużyny. Gdyby nominalnie był obrońcą, to byłoby bardzo dobrze. Ale napastników rozlicza się z goli, a on ich nie strzela – mówi wprost Sławomir Gula, mistrz Polski z Widzewem. – Hiszpan dochodzi do sytuacji, ale nie zdobywa bramek. Albo nie trafia, albo broni bramkarz, albo pali sytuacje. Zdarza się, że nawet, jak sędzia pokazuje pozycję spaloną, to Sanchez nie pokonuje bramkarza. I ratuje go to, że był spalony. A mnie martwi, że nie trafia nawet wtedy.
I dodaje: – Brakuje mu wykończenia, koncentracji. Nie ma do niego żadnych pretensji do jego zaangażowania, ale on powinien strzelać gole, czy biega, stoi czy nawet siedzi.
Taka skuteczność Hiszpana nie powinna być jednak chyba wielkim zaskoczeniem, bo patrząc na przebieg jego kariery, to ma ją na poziomie swojej średniej. W Albacete, z którego trafił do Łodzi, strzelił 6 bramek w 36 meczach. Wcześniej miał ich w rozgrywkach 8, 10, a najwięcej 12 w AE Prat.
Popatrzmy na statystyki Jordiego w tym sezonie. Ma 5 goli (2 lewą nogą i 3 prawą) i 2 asysty. Oddał 33 strzały i 15 z nich było celnych. 4,38, to współczynnik tzw. goli oczekiwanych.
Gula zwraca uwagę jeszcze na coś. – Widzę u niego jeszcze jedną zmianę. Nie było tego jesienią. Zdarza mu się machać rękami, nawet do kolegi, który mu nie podał, robi miny. To nie zjednuje sympatii. Nie wiem, z czego to wynika. Czy poczuł się gwiazdą, bo przecież budzi zainteresowanie? – zastanawia się były mistrz Polski.
Były piłkarz Widzewa zwraca też uwagę na grę Juliusza Letniowskiego, czyli kreatora gry Widzewa, który powinien dostarczać napastnikom jak najwięcej dobrych piłkę. – Ma dużą smykałkę do gry kombinacyjnej. ma przebłyski. Ale za duże są u niego proporcje złych zagrań w stosunku do dobrych. Na dziesięć podań ma osiem złych i tylko dwa dobre. To o wiele za mało. Wiadomo, że piłkarz grający na tej pozycji podejmuje ryzyko, więc nie musi mieć wszystkich podań idealnych, ale tych niedobrych jest u niego zbyt dużo – analizuje Gula.
I dodaje, że to aż niemożliwe, by podstawowy piłkarz drużyny, który wystąpił we wszystkich spotkaniach grający jako ofensywny pomocnik, nie ma goli i tylko jedną asystę w całym sezonie. – Pamiętam sprzed lat, w Widzewie nawet defensywni pomocnicy zdobywali bramki. Zbyszek Wyciszkiewicz kiedyś 10 razy pokonał bramkarzy, sporo strzelali też Dariusz Gęsior i Radek Michalski, a przecież głównie mieli dbać o defensywę. Ofensywny pomocnik musi mieć liczby, tak jak napastnik musi mieć gole. Tu widzę słabość tego zespołu, to jest do poprawy.
CZYTAJ TEŻ: Do utrzymania Widzewa jeden krok?
Pytamy o to, czy Letniowski powinien stracić miejsce w składzie. – Trener decyduje, on wie najlepiej. W formie zabawy mogę powiedzieć, że ja bym ustawił za Sanchezem Bartłomieja Pawłowskiego – zamiast Letniowskiego – a na lewe skrzydło dał Kristoffera Normanna Hansena, bo przecież widać, że on ma duży potencjał, a gra bardzo mało. Jest jeszcze Juljan Shehu, który ma coś w sobie, a jeszcze rzadziej gra – mówi.
Według Guli najlepiej jednak byłoby Widzew wzmocnić środkowym pomocnikiem z wyższej półki. Klub podejmował takie próby, ale tej zimy się nie udało. – Gdyby Miedź Legnica spadła z ekstraklasy, to Widzew mógłby się postarać od Maxime Domingueza. Myślę, że pasowałby do tego zespołu i mógłby rozwiązać problem w środku. Podoba mi się jego gra – kończy były widzewiak. Rozgrywający Miedzi w tym sezonie nie strzelił gola, ale ma 5 asyst. To jeden z najlepszych wyników w lidze.