Ośmiu pewniaków, ogromna rywalizacja na skrzydłach i duży problem Daniela Tanżyny – tak w tej chwili wygląda walka o pierwszy skład Widzewa.
Widzew rozpoczął oficjalnie zgrupowanie w Turcji. Piłkarze będą trenować w bardzo dobrych warunkach kompleksu Goldcity Sport Complex. Trener Janusz Niedźwiedź zapowiadał przed wyjazdem, że bardzo ciężka praca już za widzewiakami, a przed nimi okres szlifów. – Nie będę na pewno robił trzęsienia ziemi. Założyliśmy, że to w Polsce będziemy rotować bardziej, co miało też związek z urazami, ale w Turcji nie będziemy robić rewolucji, wymyślać czegoś zupełnie nowego – mówił trener Widzewa.
CZYTAJ TEŻ: Tego Widzew może zazdrościć ŁKS-owi
Tłumaczył, że na pewno nie będzie zmieniał taktyki i jego drużyna wciąż będzie grała ofensywnie. Oczywistym jest, że to właśnie na Riwierze Tureckiej ukształtuje się pierwszy skład na inaugurację ligi 25 lutego. Przed Widzewem ostatnie dwa i pół tygodnia zajęć i już tylko trzy mecze kontrolne na zielonych boiskach.
A gdyby Widzew miał grać z Arką Gdynia już w ten weekend? Można pospekulować. Oczywiście kilku piłkarzy nie ma szans na grę od pierwszej minuty. To kontuzjowani Tomasz Dejewski, Juliusz Letniowski i Mateusz Michalski. To także zdrowy Bartosz Guzdek, który musi pauzować za żółte kartki. 19-letni napastnik to podstawowy młodzieżowiec Widzewa jesienią. Na boisku był 1213 minut. Radosław Gołębiowski – 722, a Kacper Karasek – 429.
Pozostali młodzi widzewiacy byli na boisku bardzo krótko. Mowa o Filipie Bechcie i Filipie Zawadzkim (90 i 5 minut). Teraz w kadrze mają szansę być kolejni młodzieżowcy, na czele z Adamem Dębińskim, ale Niedźwiedź jasno i wyraźnie powiedział, że przed nimi jeszcze dużo pracy. Największe szanse na grę przeciwko Arce mają więc Gołębiowski i Karasek, a póki co w lepszej formie jest ten pierwszy.
Jest też kilku pewniaków do gry. Trudno wyobrazić dziś sobie drużynę Widzewa bez Jakuba Wrąbla, Patryka Stępińskiego, Krystiana Nowaka, Pawła Zielińskiego, Marka Hanouska i Dominika Kuna. Oni grali jesienią najwięcej i najlepiej. Brakuje wśród nich Letniowskiego, ale jego problemy są znane. Dodając do nich młodzieżowca Gołębiowskiego, mamy już siedmiu piłkarzy. Zostały tylko cztery miejsca.
Jakby trener Widzewa nie kombinował z ustawieniem, to miejsce dla środkowego napastnika najpewniej się znajdzie. Guzdek odpada, więc Mattia Montini nasuwa się sam. Oczekiwania wobec Włocha są bardzo duże, bo gdy przychodził jesienią, to wiadomo było, że potrzebuje trochę czasu, by dojść do formy fizycznej, a później zgrać się z drużyną. Zagrał w 11 meczach, ale żadnego w pełnym wymiarze czasowym. Sześciokrotnie wchodził na boisko z ławki. Był na nim (w Fortuna 1. Lidze i Fortuna Pucharze Polski) 412 minut. Udało mu się w tym czasie zdobyć 3 gole (2 w lidze i 1 w pucharze). Przy al. Piłsudskiego 138 uważają, że Montiniego stać na znacznie więcej. Włoch dobrze pracuje na treningach, chociaż może martwić, że nie zdobył ani jednej bramki w meczach kontrolnych. Mimo wszystko w Widzewie liczą, że wiosną Montini będzie dużym wzmocnieniem walczącej o awans do PKO Ekstraklasy drużyny. Przeciwko Arce powinien zagrać od początku. Zostały już tylko trzy miejsca w pierwszym składzie.
A chętnych jest znacznie więcej. Skupmy się najpierw na ofensywie, gdzie pozostały dwie pozycje do obsadzenia. Chętnych jest znacznie więcej. To Karol Danielak, Kristoffer Hansen, Fabio Nunes, Kacper Karasek, Przemysław Kita, Bartłomiej Pawłowski i Daniel Villanueva. Tłok jak przy wejściach do Serca Łodzi na pół godziny przed meczem. Z tej siódemki aż pięciu piłkarzy nie będzie zadowolonych.
Przyjmijmy, że odpada Nunes, który co prawda prezentuje się coraz lepiej, ale Gołębiowski, który też jest w tej chwili nominalnym lewym wahadłowym jest młodzieżowcem, a ten jest w składzie konieczny.
W sparingach potwierdza się, że to na skrzydłach jest największa rywalizacja, bo Danielak, Hansen, Kita, Villanueva i Pawłowski należą do wyróżniających się graczy. Gdybyśmy dzisiaj mieli wybrać, to po lewej stronie ataku chyba zagrałby Norweg, a po drugiej Pawłowski. Obaj to nowi piłkarze Widzewa. Pierwszy był dla trenerów i pionu sportowego priorytetem. Właśnie na lewe skrzydło szukali piłkarza. Udało się go ściągnąć, więc dziwne byłoby teraz, gdyby Hansen zaczął rozgrywki na ławce. Hiszpan Villanueva naciska, ale chyba jeszcze nie wygrał rywalizacji.
Największy problem wydaje się być po drugiej stronie. Danielak był absolutnym pewniakiem trenera Niedźwiedzia jesienią. Tylko on oraz Stępiński zagrali we wszystkich 20 meczach ligowych. 30-latek miał bardzo dobre występy, ale bywały mecze, gdy nie był zbyt widoczny. Jesienią strzelił 3 gole. Gdyby nie przyjście Pawłowskiego, to ustawilibyśmy go w jednym szeregu z pewniakami Wrąblem, Stępińskim, Nowakiem, Zielińskim, Hanouskiem i Kunem i mielibyśmy siedmiu wspaniałych. Ale jest Pawłowski, który przyszedł do Widzewa jako gwiazda. Nie bez powodu, to koszulki tylko z jego nazwiskiem trafiły do oficjalnego klubu. To z nim kibice wiążą największe nadzieje. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której gwiazda zaczyna ligę na ławce. Tym bardziej, że Pawłowski miał bardzo mocne wejście do drużyny strzelając dwa gole w pierwszym sparingu.
Pozostaje już tylko jedno miejsce w składzie – dla lewego stopera. Jesienią dzielił i rządził tutaj Daniel Tanżyna. Był bardzo ważną postacią drużyny, o czym świadczy fakt, że był jej kapitanem. Zagrał w 16 meczach i strzelił dwa gole. 32-letni piłkarz nie zawodził jesienią w defensywie, nie popełniał błędów, jakie zdarzały mu się i to dość często w przeszłości. Ale rywale bardzo często atakowali właśnie tą stroną – była zdecydowanie słabsza od prawej, na co wpływ miała też pewnie naprawdę dobra gra Zielińskiego, który w defensywie wspomagał Stępińskiego. Tanżyna miał gorsze wsparcie.
Lewonożny stoper był na czele listy transferowej Widzewa i udało się sprowadzić Martina Kreuzrieglera. Austriak był obserwowany na żywo przez wysłanników łódzkiego klubu. Zebrał dobre oceny i był pierwszym wyborem. Ale piłkarz się wahał, nie chciał najpierw przenosić się z ekstraklasy Norwegii na drugi poziom rozgrywkowy w Polsce. Szukano więc dalej, ale w końcu Kreuzriegler zmienił zdanie m.in. zachęcony przenosinami do Widzewa swojego kolegi z Sandefjord Hansena.
Przykład Austriaka jest taki sam jak Norwega. Widzew nie bez powodu go sprowadził. To złe wieści dla Tanżyny, bo w tej chwili to Kreuzriegler jest bliżej jedenastki.
Tanżyna w ogóle ma kłopot, bo w czerwcu kończy mu się kontrakt z klubem. W tej chwili nikt nie mówi o jego przedłużeniu. Pisaliśmy kiedyś o tym, że w Widzewie nie śpieszą się z tym. Liczba graczy, którzy są w podobnej sytuacji, jak Tanżyna, jest więcej i podpisanie nowej umowy z którymś z nich, może wywołać niepokój innych. Wcześniej kontrakt przedłużył tylko Marek Hanousek.
Tanżyna walczyć będzie o swoje być albo nie być w Widzewie. Oczywiście szanse na grę ma, bo w razie potrzeby może zastąpić i Nowaka, i Stępińskiego. Być może jednak będzie musiał oglądać mecze łódzkiej drużyny z ławki, co na pewno nie będzie dla niego łatwe. Ale wciąż jest pierwszym kapitanem, a taki musi wspierać kolegów w każdych okolicznościach. To mogą być trudne miesiące dla Tanżyny.
***
Oczywiście to tylko nasza analiza i przewidywania na tę chwilę. Do końca przygotowań jest jeszcze trochę czasu. Ktoś może wypaść ze składu, a ktoś może wywalczyć sobie w nim miejsce w Turcji. Szefowie Widzewa nie powiedzieli też jeszcze ostatniego słowa w kwestii transferów. A i trener Niedźwiedź może zaskoczyć. Na tę chwilę, to jednak najbardziej prawdopodobny skład.