Coraz więcej osób związanych z piłką nożną zabiera głos w sprawie sposobu finansowania polskich klubów. Teraz, w programie Weszłopolscy Tournee, swoje zdanie na ten temat wyraził Bartłomiej Pawłowski.
Gośćmi programu w drugiej jego części byli Bartłomiej Pawłowski i Marek Hanousek. W związku z obecnością tego drugiego piłkarza, w trakcie rozmowy pojawił się temat porównania polskiej ligi do ligi czeskiej, która w Europie na tle naszej ekstraklasy wypada naprawdę dobrze. Nie tak dawno na łamach „Łódzkiego Sportu” wspominał o tym Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa.
– Spójrzmy chociażby na ligę czeską. Tam trzy zespoły są bardzo mocne, ale drużyny ze środka tabeli są sporo słabsze. Dzięki temu jednak ta topowa trójka gra regularnie w europejskich pucharach. Liga czeska to w ogóle dla mnie fenomen. Czesi mają świetny rynek wewnętrzny, mocne klubu kupują piłkarzy z tych średnich za dobre pieniądze i to powoduje rozwój ligi, bo pieniądze tam zostają. Te trzy najlepsze zespoły zarabiają grając w Europie, stać je, by płacić za wyróżniających się piłkarzy z gorszych klubów i w ten sposób napędzają całą ligę – mówił Wichniarek.
Pawłowski upatruje siły czeskich topowych zespołów w jeszcze innym aspekcie.
– U nas są kluby piłkarskie sponsorowane z budżetów obywatelskich albo państwowych. Każdego stać na to, żeby opłacić swoje długi jak dziesięć baniek jest przefiltrowanych po każdym sezonie i nie jest zarządzane menedżersko. W Czechach nie ma tego problemu, na Zachodzie jak jakiś klub plajtuje to dostaje zakazy transferowe z UEFA aż się wyleczy. Nie chcę obrażać kibiców innych klubów, ale jeżeli ZOO przelewa ileś milionów po to, by klub mógł spłacić długi, to zaburza rywalizację. Będzie dobry wewnętrzny rynek, jeżeli kluby, które są źle zarządzane, które sportowo i biznesowo nie zarabiają tych pieniędzy w rywalizacji w lidze, nie będą dostawały później przelewów od spółki państwowej albo miejskiej na wyrównanie całej straty z pieniędzy, które ludzie płacą w podatkach. W Czechach tego nie ma, bo tam prezesi mniejszych klubów wiedzą, że jak odwalą numer i podpiszą trzech piłkarzy za duże pieniądze, to klub splajtuje – powiedział Pawłowski na kanale WeszłoTV.
CZYTAJ TAKŻE >>> Milion euro za piłkarza Widzewa. T. Wichniarek: Taka oferta byłaby rozważona
Miesiąc temu pisaliśmy o wsparciu, jakie Miasto Gdańsk przekazało Lechii. Do klubowej kasy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wpłynęło 10 milionów złotych. Oficjalnie to wsparcie w ramach umowy na promocję miasta. Nieoficjalnie wiadomo, że Lechia nie przetrwałaby bez tych pieniędzy.
– W Polsce się budżetuje przychód, który się szacuje w klubach i potem kluby nie płacą po trzy miesiące. Lechia Gdańsk została dopuszczona do rozgrywek, chociaż nie płaci pieniędzy. Innym klubom też to się zdarza – podkreślił Pawłowski.
CZYTAJ TAKŻE >>> 10 milionów dla Lechii od Gdańska. I jak Widzew i ŁKS mają z tym konkurować?