Obrazki z wtorkowego meczu ŁKS-u z Wartą Poznań obiegły cały internet. Kibice Rycerzy Wiosny po dwudziestu minutach pierwszej połowy doprowadzili do przerwania spotkania. Z jednej strony takie zachowanie należy piętnować, z drugiej warto się zastanowić, dlaczego do takiej sytuacji w ogóle doszło.
Napięcie wokół pierwszej drużyny Łódzkiego Klubu Sportowego czuć było od dłuższego czasu. W ostatnim spotkaniu poprzedniego sezonu kibice na Galerze zaprezentowali oprawę z hasłem „męczy nas piłka”. Po dwóch meczach w nowej kampanii piłkarze usłyszeli od nich jasny przekaz – „jak tak dalej grać będziecie, to z tej ligi też spadniecie”. W piątek, podczas starcia z Kotwicą Kołobrzeg, na sektorach najzagorzalszych sympatyków Rycerzy Wiosny pojawił się transparent z wymownym hasłem „jeśli grasz na sercu z Przeplatanką, musisz wykazać się charakterem i ambitną walką!”.
Reakcja kibiców na boiskowe poczynania biało-czerwono-białych wisiała więc w powietrzu. Upust swojego niezadowolenia dali we wtorkowym meczu z Wartą Poznań. Z jednej strony, to karygodne zachowanie, do którego nigdy nie powinno dojść. Z drugiej, czy w pewnym sensie nie było ono zrozumiałe? Standardowo jak w każdej tego typu sytuacji, im więcej kibiców, tym więcej skrajnych opinii.
Od rozpoczęcia spotkania w Grodzisku Wielkopolskim na płocie sektora gości wisiał transparent z wymowną treścią, „Ełksa grać, k***a mać”. Po dwudziestu minutach gry na miejscach zajmowanych przez ełkaesiaków zrobiło się czerwono od rac, które po chwili poleciały na boisko. Sędzia nakazał piłkarzom zejść z boiska i kiedy już pirotechnika dopaliła się do końca, gra miała być wznowiona. Ale sytuacja znów się powtórzyła. Kiedy tym razem po wypaleniu rac zaczęły strzelać fajerwerki, obie drużyny zeszły do szatni. Przez cały czas z sektora zajmowanego przez kibiców biało-czerwono-białych wybrzmiewało hasło „ŁKS to my”.
Kibice przerwali mecz Warta – ŁKS❗️
Podczas meczu @_1liga_ kibice łodzian zakłócili starcie w Grodzisku Wielkopolskim, odpalając na murawę środki pirotechniczne.
Spotkanie zostało przerwane na 20 minut.
🔴📲 Oglądaj #WARŁKS ▶ https://t.co/PUvmrN7unD pic.twitter.com/j2uJP88eDn— TVP SPORT (@sport_tvppl) August 20, 2024Reklama
Z delikatnym uśmiechem można stwierdzić, że kibice faktycznie zagrzali swoich piłkarzy do walki, bo po powrocie na boisko łodzianie szybko strzelili dwie bramki, obejmując prowadzenie. Zachowania z całą pewnością nie można pochwalać, bo nie tylko było złamaniem prawa, ale także będzie miało swoje reperkusje. Ale z czego ono wynikało?
Kiedy w czerwcu 2023 roku piłkarze i kibice ŁKS-u fetowali awans do PKO BP Ekstraklasy zapewne nie spodziewali się tego, co przyniosą kolejne miesiące. Pobyt łodzian w najwyższej klasie rozgrywkowej od samego początku był drogą przez mękę, która z każdym kolejnym tygodniem była coraz trudniejsza do zniesienia. Ostatecznie roczna przygoda w krajowej elicie zakończyła się bolesnym spadkiem, po którym trudno było dostrzec jakiekolwiek pozytywy.
Przez ostatnie miesiące w ŁKS-ie zmieniali się piłkarze, trenerzy, a nawet dyrektorzy sportowi. Zmianie ulegała wizja gry drużyny, jej skład personalny i założenia taktyczne. Niezmienna pozostawała jedna rzecz – na boiskowe poczynania Rycerzy Wiosny trudno było patrzeć. I to nie od wczoraj, a od ponad roku.
I kiedy po spadku do Betclic 1. Ligi drużyna zaliczyła brutalne lądowanie, w czterech meczach zdobywając jedynie punkt, frustracja wokół klubu sięgnęła zenitu. Przed rozpoczęciem kampanii włodarze dwukrotnych mistrzów Polski zapowiadali walkę o szybki powrót i stabilizację w PKO BP Ekstraklasie. Dość niespodziewanie okazało się, że ŁKS włączył się do walki, ale o spadek na trzeci poziom rozgrywkowy, choć wyciąganie takich słów na początku sezonu to mocne nadużycie.
Najwięcej pytań po przerwaniu meczu przez kibiców powinni zadać sobie Tomasz Salski, Dariusz Melon i Robert Graf. To oni latem rozbudzili nadzieje i oczekiwania, w niemalże każdej wypowiedzi medialnej używając słowa „ekstraklasa”. To również oni odpowiadają za to, jak drużyna weszła w nowe rozgrywki.
Włodarze klubu zobaczyli we wtorek kartkę, bez wątpienia koloru czerwonego, jak lądujące na boisku race. I w gruncie rzeczy to o tyle bolesne, że na taki krok zdecydowali się najwierniejsi sympatycy, którzy bez względu na wyniki, pokonują za ŁKS-em setki kilometrów w każdym miesiącu. Opinię o ich zachowaniu można mieć różne, ale oddania klubowi odmówić im nie można.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego w Grodzisku Wielkopolskim ktoś w klubie musiał zauważyć, że to czas na reakcję. Do drużyny dołączył nowy zawodnik, który załata jedną z najgorzej obsadzonych pozycji, a wiceprezes ds. sportowych Robert Graf zapowiedział swój udział w konferencji prasowej. Takie ruchy, ani nawet końcowe zwycięstwo nad Wartą, nie poprawią od razu atmosfery wokół Rycerzy Wiosny. Najważniejszą pracę mają do wykonania piłkarze i członkowie sztabu szkoleniowego, którzy ponownie muszą zapracować na zaufanie tych, który wypełniają trybuny Stadionu Króla i sektory gości w całej Polsce.
ŁKS może cieszyć się z tego, że nie doszło do najgorszego scenariusza. Zakończenie meczu walkowerem na korzyść Warty niosłoby za sobą jeszcze bardziej surowe kary. Mimo to klub oczywiście nie ominie odpowiedzialności za sceny, które rozegrały się w Grodzisku Wielkopolskim.
Co ciekawe, regulamin Betclic 1. Ligi i regulamin dyscyplinarny PZPN nie przytaczają konkretnych taryfikatorów kar za przerwanie meczów przez kibiców. Żeby poznać możliwe konsekwencje, musimy więc skorzystać z obowiązującego w Polsce prawa precedensu i prześledzić podobne zdarzenia z przeszłości.
Tu pojawia się jednak problem, bo w ostatnich latach trudno znaleźć analogiczną sytuację do tego, co wydarzyło się we wtorek. Wyznacznikiem może być majowy mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa, kiedy to sympatycy gospodarzy również obrzucali murawę racami, doprowadzając do krótkiej przerwy w grze. Po tym incydencie komisja ligi nałożyła na Kolejorza karę 80 tysięcy złotych i zakazu wyjazdu zorganizowanej grupy kibiców na najbliższe starcie z Wojskowymi.
Pewne jest to, że ŁKS zostanie ukarany karą pieniężną, a jego kibice zakazem wyjazdowym. Na ostateczną decyzję komisji ligi poczekać musimy do najbliższego posiedzenia.