Miały być gole, a były mała afera i zabieg, które opóźniły debiut w Widzewie Saida Hamulicia.
Bośniacki piłkarz został zawodnikiem Widzewa 24 lipca. Od tego czasu minęło więc już prawie pięć tygodni. Hamulić wciąż jednak nie zadebiutował w czerwono-biało-czerwonych barwach.
Od początku było wiadomo, że trzeba będzie na to trochę poczekać, bo 23-latek miał spore zaległości treningowe. Ale już 5 sierpnia był w meczowej kadrze na wyjazdowe spotkanie z Cracovią. Trener Daniel Myśliwiec mówił przed kamerami Canal+ Sport, że oczywiście Hamulić nie jest gotowy do gry w całym meczu, ale do gry w ogóle tak.
O tym, co było dalej, było głośno. Na kolejny mecz – ze Śląskiem Wrocław – miało już nie być miejsca w kadrze dla piłkarza, po prostu się w niej nie znalazł.
Po rozmowie z trenerem zdenerwowany Hamulić uderzył pięścią w drzwi i złamał kość śródręcza. Do tego stopnia, że potrzebny był zabieg. Konsekwencją tego jest oczywiście przerwa w grze.
Po zabiegu piłkarz miał trochę wolnego, potem zaczął indywidualne treningi. Teraz zaczyna ćwiczyć z całą drużyną, oczywiście trzeba będzie być ostrożnym.
Na jego korzyść działa fakt, że zaczęła się właśnie niemal dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach z powodu meczów reprezentacji.
Hamulić ma oczywiście trenować w opatrunku, ale mowa o czymś znacznie lżejszym, niż typowy gips. W przeszłości wielu piłkarzy grało w meczach z taką ochroną. Od złamania minęło ponad trzy tygodnie, a mecz z GKS-em Katowice dopiero 13 września. Jeśli nie na ten mecz, to na Piasta Gliwice (21 września) Hamulić powinien być gotowy.
Oczywiście zadebiutuje w Widzewie pod warunkiem, że zgodzi się na to trener Daniel Myśliwiec. Jeśli nie, to lepiej wyjąć wszystkie drzwi w klubie.