

Nie był to poziom lat 90., ale druga połowa klasyku między Widzewem i Legią dostarczyła naprawdę sporo emocji. Widzew był bliski zwycięstwa, ale skończyło się podziałem punktów.
Widzew i Legia idą w tym sezonie łeb w łeb. Niestety, obie drużyny nie obrały kursu na walkę o mistrzostwo. Rywalizacja trwa w środku ligowej stawki. I choć niedzielne spotkanie tych zasłużonych drużyn było w rzeczywistości meczem 9. i 10. drużyny Ekstraklasy, Łobez wątpienia ligowy klasyk budził wielkie emocje – nie tylko w Łodzi i Warszawie.
Oba zespoły mają swoje problemy. Widzew nie może złapać równej formy, ma już trzeciego szkoleniowca w tym sezonie. Legia z kolei w Sercu Łodzi wystąpiła pod wodzą Inakiego Astiza – tymczasowego trenera, który zastąpił zwolnionego w piątek Edwarda Iordănescu.
Spotkanie rozpoczęło się nerwowo, bo już na początku doszło do starcia między zawodnikami obu drużyn. Kibice byli zachwyceni tym faktem co pokazali w głośny sposób. Trzeba przyznać, że widzewiacy robili sporo, by zadowolić swoich fanów, bo walczyli o każdą piłkę, często ze sporym poświęceniem. Niestety, nie potrafili specjalnie zagrozić bramce legionistów. Ci z kolei byli może trochę mniej przy piłce, ale byli za to konkretniejsi. Stworzyli przynajmniej dwie dobre okazje, przy jednej łodzianie mogą mówić o sporym szczęściu. Ostatecznie jednak obie drużyny schodziły do szatni przy wyniku 0:0. Sam mecz przypominał trochę to z marca 2024 roku, gdy RTS wygrał 1:0 po goli Alvareza. To był dobry prognostyk na drugą połowę.

I był. Gorąco zrobiło się w 54. minucie, gdy Fornalczyk pognał skrzydłem i zagrał do Alvareza. Hiszpan został jednak zablokowany. Chwilę poźniej inny Hiszpan, Ricardo Visus próbował przelobować Tobiasza, ale pomylił się nieznacznie. Dosłownie minutę po tym groźnie uderzał Fornalczyk, ale golkiper Legii wybronił jego strzał. Setkę w 60. minucie zmarnował Czyż, który był na sam na sam, ale szukał podaniem Fornalczyka. Widzew napierał i robił wszystko, by otworzyć wynik klasyku. Te starania przyniosły łodzianom rzut karny w 65. minucie. Faulowany w polu karnym był Baena. Do piłki podszedł Bergier i strzelił upragnioną bramkę na 1:0! Już w 70. minucie mogliśmy mieć remis, ale widzewiacy cudem wyszli z zamieszania w polu karnym obronną ręką.
RTS miał ten mecz pod kontrolą, Legia nie potrafiła realnie zagrozić bramce Ilicia, ale niestety jedna akcja w 85. minucie przyniosła im gola. Ładnie przymierzył Krasniqi. W końcówce lepsi byli stołeczni, ale Widzew dobrze się bronił, choć trzeba też przyznać, że zdecydowanie za głęboko się cofnął. Druga połowa dostarczyła nam naprawdę masę emocji. Szkoda, że bez happy-endu dla czerwono-biało-czerwonych. Podopieczni Igora Jovicievicia mogą czuć wielki niedosyt. Klasyk na remis.
Widzew Łódź – Legia Warszawa 1:1
1:0- Bergier
1:1- Krasniqi
Widzew Łódź: Ilić, Andreou, Żyro, Visus, Gallapeni, Czyż (Hanousek), Shehu (Therkildsen), Alvarez, Fornalczyk (Akere), Baena (Pawłowski), Bergier (Zeqiri)
Legia Warszawa: Tobiasz, Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre, Augustyniak (Elitim), Chodyna (Krasnikqi), Kapustka, Goncalves (W. Urbański), K. Urbański (Żewłakow), Rajović (Colak)