Lider uległ najgorszej drużynie w lidze. ŁKS znowu przegrał w Niepołomicach.
– Musimy być skoncentrowani, bo Sandecja gra o życie. To nie będzie łatwy mecz – zapowiadał Kazimierz Moskal, trener ŁKS-u. Łodzianom brakuje tylko czterech punktów, żeby zapewnić sobie matematyczny awans do ekstraklasy. Gdyby Ruch Chorzów przegrał z Arką Gdynia, już w niedzielę graliby o promocję do najwyższej ligi, a tak na fetę z okazji awansu będzie trzeba poczekać. Być może do następnej niedzieli, gdy łodzianie zagrają na stadionie Króla z Resovią. Szkoleniowiec łodzian nie dokonał zmian w składzie. Jedyna, wymuszona przez nadmiar żółtych kartek rotacja przeprowadzona została w defensywie. Nacho Monsalve zastąpił Adam Marciniak.
Przez pierwsze trzy minuty spotkania, Sandecja posiadała piłkę przez sekundę, gdy jej obrońca wybił głową dośrodkowanie Pirulo. Łodzianie zamknęli ostatnią drużyną zaplecza ekstraklasy we własnej połowie i nic nie wskazywało na to, że gospodarze mają pomysł jak wyjść z tego klinczu. Niedzielną atmosferę i tempo spotkania starali się umilić pojedynczy zawodnicy ŁKS-u. Maciej Dąbrowski niczym w futbolu amerykańskim dograł piłkę sprzed własnego pola karnego na skrzydło obok bramki rywali. Co więcej zrobił to celnie i podał do Bartosza Szeglia, ale pomocnik nie opanował piłki. W następnej akcji mógł otworzyć wynik. ŁKS oszukał defensywę rywali prostopadłym podaniem. Szeliga wyszedł sam na sam, ale bramkarz Sandecji, dzięki doskonałym warunkom fizycznym sięgnął po piłkę, którą ełkaesiak chciał umieścić blisko lewego słupka.
Dosyć nieoczekiwanie, Sandecja objęła prowadzenia. Gospodarze po dziesięciu minutach gry egzekwowali pierwszy stały fragment blisko bramki łodzian. Obrońcy ŁKS-u wybili piłkę przed pole karne. Pierwszy dobiegł do niej Tomasz Boczek. Wydawało się, że uderzył niecelnie, ale piłka odbiła się od głowy Szeligi, zmyliła Aleksandra Bobka i wpadła do bramki. Łodzianie przegrywali.
Ełkaesiacy na kwadrans przed końcem pierwszej połowy bili głową mur. Chociaż na połowie gospodarzy przebywało dziesięciu piłkarzy lidera, groźniejsze sytuacje stworzyła sobie Sandecja. Najpierw po dalekim wyrzucie z autu, Kamil Słaby uderzał na bramkę Bobka dwa razy. Na szczęście młody bramkarz ŁKS-u po raz kolejny udowodnił, że jest najlepszy w lidze. Pierwszy, mocny strzał wybił przed siebie. Przy drugim, bardziej technicznym pewnie złapał piłkę. W grze łodzian widać było frustrację, bo gospodarze, którzy nie nadążali za podopiecznymi Moskala próbowali zatrzymywać ich nieprzepisowo. Rzuty wolne egzekwowali Mokrzycki i Kamil Dankowski. Lepiej uderzył prawy obrońca, ale to po strzale wypożyczonego z Wisły Płock pomocnika, łodzianie mieli rzut rożny, po którym do bramki, głową trafił Maciej Dąbrowski. Sędzia nie uznał gola, bo wcześniej, według niego faulował Marciniak. Dosyć nieoczekiwanie, łodzianie przegrali pierwszą połowę z najgorszą drużyną w lidze.
Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. W prawdziwe ełkaesiacy wyszli z nowym napastnikiem, bo Piotra Janczukowicza zastąpił Stipe Jurić, to reszta wyglądała tak samo. Znowu, łodzianie po wspaniałej akcji wypracowali sobie idealną sytuację do zdobycia gola, ale Pirulo uderzył prosto w bramkarza. Na szczęście dla łodzian, zaczęli grać bardziej energicznie. Po rożnym, Jurić uderzył bardzo dobrze głową, ale estoński bramkarz Sandecji bronił jak natchniony.
Siatkarki ŁKS-u Commercecon w sobotę przed meczem liderów Fortuna 1 Ligi cieszyły się ze złotego medalu mistrzostw Polski. Do historii przejdzie motywacja Alessandro Chiappiniego, trenera łodzianek. “Andiamo k… mać girls” – zagrzewał swoje zawodniczki, gdy odwracały losy piątego seta. W ŁKS-ie liczono, że słowa te podziałają równie dobrze na piłkarzy.
Na kwadrans przed końcem piłkarze ŁKS-u zasypywali bramkę Sandecji strzałami. W pole karne wchodzili dryblingami, próbowali dośrodkowań, strzelali i podawali prostopadle. To na nic. Wszystkie próby kończyły się wybiciem piłki przez rosłych obrońców Sandecji.
Za to wszystko dawali z siebie fani ŁKS-u. Po raz kolejny w tym sezonie, udowodnili, że są z drużyną na dobre i na złe. Łodzianie przegrywali, a doping fanów, którzy pokonali setki kilometrów z Łodzi do Niepołomic, był coraz głośniejszy. Moskal ratował wynik Marcelem Wszołkiem i Damianem Nowacki. Pomocnik, wychowanek ŁKS-u dał świetną zmianę w wygranym przez łodzian spotkaniu z Wisłą Kraków.
Im bliżej końca meczu, tym więcej nerwów w grze ełkaesiaków. Dośrodkowywali niecelnie, nie mogli zawiązać składnej akcji. Gry kombinacyjnej próbowali na skrzydłach. Sędzia, do drugiej połowy doliczył cztery minuty. Honor liderów w doliczonym czasie gry mógł uratować Jurić. Miał na głowię piłkę meczową, uderzył sprytnie, podobnie jak Bartłomiej Pawłowski w meczu Widzewa z Górnikiem, ale wysoki bramkarz Sandecji nie pozwolił wrzucić sobie futbolówki za kołnierz. Przy ostatnim rzucie rożnym dla ŁKS-u pobiegł Bobek. Młody bramkarz zdołał nawet uderzyć piłkę, ale nie trafił w światło bramki.
Sandecja Nowy-Sącz – ŁKS (1:0)
1:0 Boczek 12.
Sandecja Nowy-Sącz: Nomm – Iskra, Boczek, Słaby, Pawłowski – Kasprzak, Walski – Chmiel (63. PIter-Bucko ), Kostal (54. Potoma), Manzorro (63. Lusiusz) – Wróbel.
ŁKS: Bobek – Spremo, Marciniak, Dąbrowski, Dankowski (80. Wszołek) – Mokrzycki, Kowalczyk (69. Śliwa), Trąbka, – Pirulo, Szeliga (80.Nowacki), Janczukowicz (46. Jurić)
żółte kartki: Boczek, Walski, ISkra