Żadnego z kibiców nie trzeba przekonywać, że po tak ciężkim, pełnym zawirowań sezonie brązowy medal TauronLigi to duże osiągnięcie. Jak podsumują go libero i środkowa ŁKS Commercecon?
Magdalena Saad: Emocje opadły można powiedzieć trochę więcej patrząc na ten rok całościowo. Było dużo wzlotów i upadków, dużo radosny chwil, kilka tych gorszy. Brązowy medal po tak ciężkim sezonie jest sukcesem. Gratuluję całemu zespołowi i ludziom, którzy nam pomagają. Mariusz Przybyła robi świetne akcje, które przynoszą dużo dobrego, o klubie jest naprawdę głośno. Swoją aktywnością pomógł wielu ludziom. Podziwiam i gratuluję. Każdy członek sztabu to dobry specjalista, pomógł nam przetrwać sezon bez większych kontuzji, jestem też bardzo wdzięczna trenerowi Michałowi Maskowi. Byłyśmy blisko finału, mimo że Developres był faworytem w kilku momentach zatrzęsła się im ręka, że mogą przegrać, dużo nie odstawałyśmy. Kto wie co by było w tie-breaku? Piąty set rządzi się swoimi prawami.
Na filmie Ann Kalandadze (obejrzeć go można tutaj) widzieliśmy jak w szatni motywujesz dziewczyny przed ostatnim meczem o brązowy medal. To była twoja stała funkcja?
Saad: Od połowy sezonu naturalnie przejęłam funkcję motywatorki. Dla jednych dziewczyn to była motywacja, dla innych zespolenie z drużyną, na pewno każda wzięła z tego coś dla siebie, ja też. Podnosiła mi się adrenalina, przeżywałam te przemowy bardziej niż one. Na każdą szykowałam się solidnie, ale zawsze dodawałam trochę improwizacji. Coaching do siatkówki kobiet dopiero wchodzi, ale jest to bardzo ważne dla każdego sportowca, żeby być odpowiednio zmotywowanym. Jeżeli któraś z dziewczyn coś z tego wyniosła to bardzo się cieszę.
Jaka atmosfera panowała w zespole? Wyglądałyście na drużynę, w której każda z zawodniczek skoczy za drugą w ogień.
Atmosfera była zawsze bardzo dobra. Z Kasią Zaroślińską-Król, Olą Pasznik, Krysią Strasz i Olą Wójcik jesteśmy miłośniczkami psów i stworzyłyśmy swoją grupę spacerową, bardzo często się spotykałyśmy. Wszystkie dziewczyny miały ze sobą dobry kontakt. Poczucie humoru Nadji Ninković jest nieziemskie, dobre serce Lazy (Katariny Lazović) jej bojowość i słynne zdanie jak coś nie wyszło “można jeszcze raz?” to są rzeczy, do których zawsze będę wracać w wspomnieniach. Ann Kalandadze spędziła ze mną święta. Wszystkie czułyśmy się dobrze i stanowiłyśmy kolektyw.
Jaki to był dla ciebie sezon?
Klaudia Alagierska: W porównaniu z poprzednimi był najcięższy, wymagał najwięcej cierpliwości. Mentalnie też bywało ciężko, bo covid nikogo nie podnosi na duchu. Skończyło się brązowym medalem, ale dla mnie ten medal smakuje jak złoto.
Grałyście mecze wielkie i grałyście te słabe. Skąd takie wahania formy na przestrzeni sezonu?
Alagierska: Wszystkie zespoły w lidze grały raz dobrze, raz źle, nikt nie grał równo. Dwie kwarantanny też nam nie pomogły. Nie jesteśmy jedynym zespołem w lidze, który miał ciężko, ale cieszę się że z tego wyszłyśmy i wygrałyśmy mecz o trzecie miejsce.
Jak to się stało, że po dwóch przegranych w słabym stylu meczach z Radomką drużyna przeszła ogromną przemianę i tak przekonująco wygrała trzy następne?
Alagierska: Zdałyśmy sobie sprawę, że nie mamy nic do stracenia. Dwa przegrane mecze na początku nie wpłynęły dobrze na nasz mental. Wyszłyśmy na trening i powiedziałyśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia, stawiamy wszystko na jedną kartę. Miałyśmy wolne głowy i świadomość, że to Radomka musi wygrać jeszcze jeden mecz, my możemy walczyć. Każda z nas motywowała koleżanki do jeszcze lepszej pracy. Czułyśmy się mocne jako kolektyw.
Cel na następny sezon to złoty medal?
Alagierska: Oczywiście, że złoty medal. Zawsze jest na to ochota. Mam nadzieję, że stworzymy fajny zespół, który o to złoto powalczy.
Przed tobą wyjazd na zgrupowanie reprezentacji. Jesteś gotowa, czy wolałabyś odpocząć?
Rok temu odpoczywałam, więc teraz czas zabrać się do pracy. Będę walczyć o to, żeby zostać pierwszą środkową w kadrze. Reprezentacja pozwala mi się stawać mocniejszą mentalnie, staje się dzięki temu bardziej odważna w klubie.
Rozmawiał Filip Kijewski