Magdalena Fręch awansowała do ćwierćfinału turnieju WTA 1000 w Chinach. Niestety na tym etapie przygoda łodzianki dobiegła końca. Druga rakieta świata okazała się z mocna.
Magdalena Fręch zaskoczyła wszystkich podczas turnieju WTA 1000 w Chinach. Łodzianka po raz pierwszy w karierze pokonała rywalkę, która zajmowała miejsce w czołowej dziesiątce rankingu. Polka okazała się lepsza od Emmy Navarro, która zajmuje ósme miejsce w rankingu WTA.
W 1/8 finału Magdalena Fręch ponownie zaskoczyła. 26. latka pokonała kolejną faworytkę, tym razem Brazylijkę, Beatriz Haddad Maię i sensacyjnie awansowała do ćwierćfinału turnieju w Chinach. Tam czekała na nią Aryna Sabalenka. Niestety na tym przygoda Magdaleny Fręch w Państwie Środka się zakończyła. Aryna Sabalenka dała pokaz siły w starciu z łodzianką, wygrywając 2:0 (6:2, 6:2). Spotkanie trwało zaledwie 83 minuty.
Magdalena Fręch mimo zdecydowanej porażki z Sabalenką i tak może być z siebie dumna. Łodzianka osiągnęła wynik, którego nikt się nie spodziewał. Dzięki temu Fręch po raz pierwszy w historii znalazła się na tak wysokim miejscu w rankingu WTA. To 24. pozycja.
CZYTAJ TAKŻE: Weekend pod znakiem wielosekcyjnego ŁKS-u