W piątkowy wieczór Widzew przegrał z Legią 1:2. Prawda jest taka, że był zespołem gorszym. Dużo krytyki zebrał też jednak Szymon Marciniak, czyli najlepszy polski sędzia.
Kontrowersja numer 1 to zagranie ręką Josue przed zdobyciem przez Legię drugiego gola. Gdy piłkarz gości przyjmował piłkę, ta trafiła go w rękę. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Marciniak i inni arbitrzy uznali jednak, że było to zagranie przypadkowe. Później Josue opanował piłkę, podał do Pawła Wszołka, a ten obsłużył Bartosza Kapustkę i było 2:0.
“Uważam, że Josue miał ułożoną rękę na granicy tzw. naturalności, czy też obrysu ciała. Piłkarz Legii przyjmował piłkę i sam sobie trafił w rękę. Nie dopatruję się w tej sytuacji celowości zagrania, a zatem interpretuję to, jako przypadkowe odbicie, które zgodnie z wytycznymi jest dopuszczalne i pozwala na kontynuowanie gry” – napisał w Interii Łukasz Rogowski, który na Twitterze prowadzi profil “Zawód sędzia”.
Kontrowersja numer 2, to nieuznany gol Widzewa. Zdobył go strzałem głową Patryk Stępiński. Gdyby ta bramka została uznana, to byłoby 1:2 gospodarze mogli dostać wiatru w żagle, bo do końca meczu było jeszcze sporo czasu. Sędziowie uznali jednak, że w momencie dośrodkowania piłkarz Widzewa (a może nawet dwaj) byli na pozycji spalonej. VAR sprawdzał to aż 6 minut. I rzeczywiście tak było, co potwierdzają powtórki i narysowana linia.
Widzew nie przegrał z Legią przez złe sędziowanie i trzeba się z tym pogodzić.