Widzew rzutem na taśmę zremisował w Lubinie z tamtejszym Zagłębiem. Bohaterem łodzian Imad Rondić, który zdobył gola po wejściu z ławki.
Do dzisiejszego spotkania obie ekipy podchodziły w zupełnie innych nastrojach. Widzew w tygodniu rozbił w ramach 1/16 finału Pucharu Polski Wisłę Puławy 4:1, za to Zagłębie tydzień wcześniej z Pucharu odpadło, by dodatkowo w minionej serii gier ulec mistrzowi Polski 0:5.
Widzewiacy w poprzedniej kolejce dwoili się i troili, aby przebić defensywne zasieki Warty Poznań, co im się finalnie nie udało, przegrali z nią 0:1, choć z przebiegu gry mogli być w miarę zadowoleni. Gdyby nie rażąca nieskuteczność – zainkasowaliby przynajmniej jeden punkt. Punkt, którego przed dzisiejszym meczem Zagłębiu brakowało już od trzech ligowych meczów.
Niemniej jednak zarówno jedni, jak i drudzy chcieli się dzisiaj przełamać. Zagłębie ogółem, zaś Widzew na wyjeździe. Łodzianie w delegacji bowiem nie zdołali jeszcze zainkasować pełnej puli. Z drugiej strony Zagłębie do dzisiaj zdobyło czternaście punktów w siedmiu meczach na swoim obiekcie – śr. dwa na mecz i 70% całego dorobku.
– Sam zastanawiam się, w jakie nuty uderzy trener Fornalik. Od wielu lat preferuje średni blok i kontrataki z bocznych sektorów, łącznie ze złamaniem do środka. W ofensywie nie zawsze Zagłębie podejmuje ryzyko, ale po tym zespole widać chęć do rozgrywania piłki od tyłu, do czego przyczynia się ustawienie z dwoma szóstkami. To będzie dla nas wyzwanie, jak temu przeciwdziałać – zapowiadał dzisiejsze starcie Daniel Myśliwiec.
Spokojnie weszły w mecz obie drużyny. Żadna ze stron nie zamierzała się zbytnio otwierać, początek spotkania raczej przypominał pierwsze rundy pojedynku bokserskiego, kiedy to obaj rywale starają się wybadać jakieś słabe strony przeciwnika. Dopiero w 23. minucie spotkania Widzew nieco przyspieszył, czego efektem był gol Jordiego Sancheza, ale nie mógł on zostać uznany, gdyż Hiszpan znajdował się na pozycji spalonej.
Chwilę później łodzianie ponownie znaleźli się w polu karnym gospodarzy, Julian Shehu zagrał do bardzo aktywnego dziś w pierwszej odsłonie Antoniego Klimka, ale młodzieżowiec nie zdołał przedrzeć się przez zasieki defensywne Zagłębia. Nie minęła minuta i gospodarze byli bliscy objęcia prowadzenia – nieznacznie pomylił się jednak Wdowiak. Trzeba przyznać, że sporo szczęścia mieli podopieczni Daniela Myśliwca. W innej sytuacji, kilka chwil później widzewiacy w ostatniej chwili powstrzymali Tomasza Pieńkę, który wcześniej popisał się świetnym dryblingiem, ale ostatecznie w zamieszaniu w szesnastce gości nie zdołał oddać strzału.
Widzew „zrewanżował” się zablokowanym przez jednego z obrońców Zagłębia strzałem Ciganiksa, który wydawał się być całkiem niezły, a sekundę później wrzutką Nunesa, która ostatecznie okazała się być niecelna. A propos dośrodkowań – Widzew w trzech poprzednich ligowych spotkaniach wykonał aż 88 dośrodkowań (śr. 29 na mecz), z czego 64 miały miejsce w dwóch ostatnich meczach. Dziś tylko do przerwy wykonał takowych osiem, z czego tylko jedno było udane.
Pod koniec pierwszej odsłony groźnym strzałem z dystansu popisał się jeszcze Kłudka, ale piłka minęła jednak bramkę Ravasa o dobrych kilka metrów. O ile na nudę narzekać nie można było, mecz rozgrywany był w niezłym tempie, można było narzekać na brak konkretów z obu stron. Pierwsza połowa zakończyła się więc sprawiedliwym bezbramkowym remisem, w którym nie odnotowaliśmy choćby jednego celnego strzału.
Druga połowa rozpoczęła się zupełnie inaczej. Zagłębie niemal od razu ruszyło do ataku i już w 47. minucie mogło objąć prowadzenie, a konkretnie powinien był to uczynić Dawid Kurminowski, który nie wykorzystał świetnej wrzutki Bartłomieja Kłudki.
Kilka minut później miała miejsce kontrowersja. Kurminowski przegrał pojedynek z Mateuszem Żyro w polu karnym Widzewa i choć w pierwszym tempie wydawało się, że faulu nie było, sędzia Daniel Stefański wolał przyjrzeć się temu zagraniu przy monitorze VAR-u. Po zapoznaniu się z kilkoma powtórkami arbiter orzekł rzut karny, którego na bramkę nie zdołał zamienić Damian Dąbrowski, bo wyczuł go Ravas, ale futbolówka wylądowała pod nogami Mateusza Wdowiaka i były piłkarz Rakowa bez problemu dobitką otworzył wynik spotkania.
Widzew przez długi okres bił głową w mur, z akcji nic nie mógł zdziałać, często tradycyjnie dośrodkowywał, ale nic z tego nie wynikało, aż w 72. minucie Shehu wykonał rzut wolny i wrzucił piłkę idealnie na głowę Marka Hanouska. Pomocnik Widzewa umieścił piłkę w siatce, ale ponownie z powodu spalonego gol nie mógł zostać uznany.
Od tego momentu łodzianie na dobre przejęli inicjatywę, Zagłębie stawiało wyłącznie na grę z kontry – przynajmniej jedna z nich omal nie zakończyła się powodzeniem, ale Ravas nie dał się pokonać Kurminowskiemu, który okradł tym samym Damjana Bohara z asysty. Chwilę później bliski podwyższenia rezultatu był też Chodyna, ale i on przegrał pojedynek strzelecki z Ravasem.
Z powodu wcześniejszych przerw w grze sędzia do podstawowego czasu gry doliczył jedenaście minut, dając tym samym nadzieję Widzewowi na odrobienie jednobramkowej straty. I łodzianie z tego skorzystali. Imad Rondić zanotował prawdziwe wejście smoka i rzutem na taśmę dał swojej ekipie podział punktów.
Zagłębie Lubin – Widzew Łódź 1:1 (0:0)
Gole: 59’ Wdowiak – 99’ Rondić
Zagłębie: Dioudis – Grzybek, Ławniczak, Kopacz, Kłudka – Dąbrowski, Makowski – Pieńko (77. Chodyna), Bułeca (86. Mróz), Wdowiak (77. Bohar) – Kurminowski
Widzew: Ravas – Ciganiks, Ibiza (46. Da Silva), Żyro, Miloš – Shehu (93. Dawid), Hanousek, Kun (70. Alvarez) – Klimek (70. Tkacz), Nunes (84. Rondić) – Sanchez