Pandemia koronawirusa ponownie sprawiła, że kluby sportowe muszą się liczyć ze zdecydowanie mniejszymi dochodami w ciągu roku. Jak w tej sytuacji radzi sobie Widzew?
Kwestia finansów Widzewa może niepokoić fanów Czerwono-Biało-Czerwonych. Klub nie może bowiem liczyć na dochody z dnia meczowego (np. sprzedania kilku tysięcy biletów i klubowych gadżetów) oraz musi liczyć się z problemami sponsorów, którzy borykają się z własnymi kłopotami.
– Jesteśmy bogatsi o doświadczenia, jako pierwsi wprowadziliśmy plan oszczędnościowy. Musimy jednak trzymać rękę na pulsie, bo możliwe, że będziemy musieli ponownie ciąć koszty. Istnieje również możliwość, że decyzją rządu rozgrywki zawodowe zostaną zawieszone, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Pierwszy lockdown przetrwały raczej wszystkie kluby, ale teraz skutki dla niektórych z nich mogą być tragiczne. Sytuacja finansowa Widzewa jest stabilna, ale w momencie wcześniejszego zakończenia rozgrywek będziemy reagować – powiedział na antenie Widzew FM Piotr Szor.
Budżet Widzewa na początku sezonu dostał jednak po raz kolejny potężny zastrzyk gotówki dzięki kibicom. Fani łódzkiego klubu wykupili wszystkie dostępne karnety, dzięki czemu Widzew może w miarę normalnie funkcjonować i nie musi łatać wielkich dziur w budżecie.
– Chciałbym po raz kolejny podziękować kibicom Widzewa, którzy tradycyjnie przed startem rundy wykupili wszystkie karnety. To fenomen, budzący podziw całej piłkarskiej Polski i potwierdzający, że fani naszego klubu są wyjątkowi. Wiemy, że w okresie pandemii inaczej liczy się wydatki związane z budżetem domowym i jednocześnie byliśmy świadomi, że nie będziemy mogli w komplecie zasiąść na stadionie. Mimo to, kibice wykupili wszystkie karnety – skomentował Szor. – Świetnie zachowali się również nasi sponsorzy, którzy mimo swoich problemów chcą dalej stać przy klubie i go wspierać – podkreślił wiceprezes.
W Widzewie nie planują na razie wprowadzać w życie cięć podobnych do tych z wiosny 2020. Sytuacja jest jednak dynamiczna i może ulec zmianie, bowiem pandemia koronawirusa przynajmniej na dzień dzisiejszy nie zamierza odpuścić.
fot. Marian Zubrzycki