W poprzednim sezonie trzech piłkarzy z kontraktami z Widzewem grało w innych klubach na zasadzie wypożyczenia. Czy któryś z nich zagra jeszcze w łódzkiej drużynie?
Łukasza Plichty, który grał dla Cartusii Kartuzy, nie bierzemy pod uwagę, bo właściwie nie był zawodnikiem pierwszej drużyny łódzkiego klubu.
Byli nimi za to Dawid Tkacz, Ivan Krajcirik oraz Kreshnik Hajrizi. Tego pierwszego Widzew wysłał do Stali Mielec, więc 20-latek został w PKO Ekstraklasie. Tkacz zagrał w 18 meczach. Nie pomógł Stali, która spadła z ligi.
Piłkarz, który był dużą nadzieja Widzewa, wraca do niego, ale trudno przypuszczać, by wywalczył miejsce w kadrze. Ma jeszcze roczny kontrakt i prawdopodobne wydają się dwie opcje: albo kolejne wypożyczenie, albo rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.
Do Łodzi wrócić powinien też Ivan Krajcirik, który grał w Slovanie Liberec. Słowak, który miał zastąpić w Widzewie Henricha Ravasa, nawet nie zadebiutował w czerwono-biało-czerwonych barwach. Na pierwszym treningu doznał pechowego urazu, a niedługo potem do zespołu dołączył Rafał Gikiewicz.
W Czechach Krajcirikowi szło tak sobie. Grał jedyne w drugim zespole. Do bramki wskoczył dopiero w rundzie wiosennej. W jednym z meczów rozgrywanym w lutym z boiska wyleciał pierwszy bramkarz Tomas Koubek i na boisko wszedł właśnie Krajcirik. W kolejnym meczu słowacki bramkarz stanął między słupkami Slovana w spotkaniu z Mladą Boleslav. Jego drużyna wygrała 3:1, a Krajcirik obronił rzut karny. Potem zagrał w jeszcze jednym spotkaniu, następnie nie było go w kadrze w pięciu kolejnych meczach, a na koniec sezonu wystąpił w dwóch pojedynkach.
Krajcirik ma jeszcze rok ważną umową z Widzewem. Łódzki klub szuka nowego bramkarza, ale z tego co słychać, to 24-latek nie jest brany pod uwagę. Gdy ściągano go za Ravasa, to jego rodak tak naprawdę nie był na szczycie listy klubu. Ściągnięto go jednak, bo taka była potrzeba chwili, a innych nie udało się sprowadzić. Teraz – jak pisze “Gazeta Wyborcza” – Słowak ma zostać w Slovanie, bo czeski klub zdecydował się go wykupić.
Tak samo zrobić miał szwajcarski FC Sion, w którym wiosnę spędził Kreshnik Hajrizi. Kosowanin grał regularnie, strzelił nawet dwa gole. Niedawno portal Weszło napisał, że Szwajcarzy skorzystali z prawa wykupu Hajriziego. W mediach podawano nawet kwotę, która miała oscylować wokół 200 tysięcy euro. “Gazeta Wyborcza” twierdzi jednak, że do tego nie doszło i w teorii piłkarz powinien wracać. I on ma jeszcze rok kontraktu z Widzewem.