Po siedmiu latach ŁKS wraca do ekstraklasy. Ostatnie spotkanie w najwyższej klasie rozgrywkowej łodzianie przy al. Unii rozegrali 3 maja 2012 roku z GKS Bełchatów. – Nie chcę pamiętać tego co było. Historia jest ważna, ale my chcemy pisać nową – zaznaczył Krzysztof Przytuła.
W czasie trwania meczu z Chojniczanką Chojnice (2:0) Piotr Galiński z „Radia Łódź” rozmawiał z dyrektorem sportowym ŁKS. Widać było, że awans do ekstraklasy ma duże znaczenie dla Przytuły i wywołuje spore emocje, pod koniec rozmowy w jego oczach pojawiły się łzy.
Przyznał, że przychodząc do ŁKS nie spodziewał się, że zespół tak szybko awansuje do najwyższej klasy rozgrywkowej. – Gdy podpisywałem umowę na trzy lata nie spodziewałem się, że ten pierwszy etap zakończy się ekstraklasą. To jest praca i zasługa ludzi, którzy myślą o ŁKS 25 godzin na dobę. Nie da się zrobić czegoś na skróty. Jeżeli chce się coś osiągnąć, to trzeba bardzo, bardzo ciężko pracować – podkreślił.
Gdy Przytuła obejmował stanowisko dyrektora sportowego ŁKS, słychać było głosy, że to błąd prezesa Tomasza Salskiego. – Dobór piłkarzy, czy trenerów, to jest około trzydzieści procent mojej pracy dla klubu. Robię bardzo dużo innych rzeczy. Opiniami na mój temat się nie przejmuję. Przyszedłem do ŁKS, bo tak wybrał prezes Salski. Uwierzył w to, co mu powiedziałem podczas kilku spotkań. Mamy dobry kontakt od samego początku. Nikomu nie miałem zamiaru ucierać nosa. Po prostu pracuję dla klubu, który zasługuje na grę w najwyższej lidze – powiedział dyrektor sportowy.
Jego praca została doceniona przez prezesa Salskiego. – Nowa umowa została podpisana na pięć lat. Teraz jest czas na świętowanie, ale przed nami nowy etap, który rozpoczynamy dziesiątego czerwca, wraz z rozpoczęciem okresu przygotowawczego. Trzeba się mocno spiąć, żeby był równie udany – zaznaczył.
Przytuła pytany był o ewentualne wzmocnienia. – Każde okienko transferowe powinno przynieść kilka nazwisk. Takich, które nie muszą być znane szerokiej publiczności. Nazwiska nie grają, grają umiejętności i charaktery. Trzon zespołu mamy. Nie trzeba demolować tego co jest. Chcemy budować zespół, chcemy budować klub. ŁKS to nie jest tylko pierwszy zespół. Na pewno kilka nowych nazwisk będzie – zapewnił dyrektor sportowy.
Strzałem w dziesiątkę było sprowadzenie przed sezonem Dani Ramieza. Hiszpan szybko stał się liderem zespołu i ulubieńcem kibiców. – Daniego widziałem cztery razy na żywo. Podjąłem decyzję o ściągnięciu go do Łodzi po czternastu minutach, kiedy wszedł na boisko jako rezerwowy w spotkaniu Podbeskidzie – Stomil. Oczywiście wcześniej go oglądałem, ale decyzję podjąłem po tamtym meczu. Analizujemy zawodników i dobieramy pod styl, jaki preferujemy – zdradził Przytuła.