Marzył nam się po sezonie ranking piłkarzy Widzewa, którzy najbardziej przyczynili się do awansu do PKO Ekstraklasy. Cóż, nie wyszło…
Za Widzewem bardzo nieudany sezon. Drużyna trenerów Enkeleida Dobiego i Marcina Broniszewskiego zakończyła rozgrywki Fortuna 1 Ligi na dziewiątym miejscu, co jest katastrofą. Celem był awans do ekstraklasy. Kto w Widzewie zawiódł? Lista jest bardzo długa. „Łódzki sport” przygotował ranking piłkarzy, po których spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej, a którzy po prostu zawalili. Lista jest długa, ale chyba nikt się nie dziwi. Oczywiście im niższe miejsce na niej, tym lepiej.
16. Henrik Ojamaa
Zapomnieliśmy najpierw o naszym ulubionym obywatelu Estonii, ale to chyba mówi wszystko – jego występy w Widzewie, a było ich na jesień 10, są do zapomnienia. Dopisujemy do tego zestawienia tego piłkarza, żeby był dokument, że taki piłkarz był kiedyś w Widzewie – ku przestrodze! Trudno powiedzieć, czy Ojamaa tak naprawdę w ogóle zawiódł. Grał po prostu na swoim normalnym poziomie – bardzo słabo. Idźmy dalej, bo szkoda czasu.
15. Miłosz Mleczko
Bronił w jesiennych meczach Widzewa. Niby nie zawalał, ale furory też nie zrobił: nie ratował dla drużyny punktów, tak jak wiosną robił to Jakub Wrąbel. Mleczko nie wybijał się ponad solidność. Później doznał kontuzji i do bramki Widzewa już nie wrócił. Wrócił za to do Lecha Poznań, z którego był wypożyczony. Łódzki klub nie zdecydował się na jego wykup i nie dziwimy się. Nie znamy też ani jednego kibica, któremu byłoby Mleczki szkoda.
14. Vjačeslavs Kudrjavcevs
O kontrakt wiosną walczył też Kudrjavcevs. Numerem jeden w bramce był Jakub Wrąbel, ale nie można powiedzieć, by Łotysz nie dostał szansy. Dostał kilka i zawiódł. Wraca do Stomilu Olsztyn.
13. Michał Grudniewski
Do Grudniewskiego nie mamy wielkich pretensji, ale prawda jest taka, że skoro nie wywalczył pewnego miejsca w środku widzewskiej defensywy, to nie świadczy to o nim najlepiej. Jego poprzedni klub – Radomiak, awansował właśnie do PKO Ekstraklasy. Do Widzewa z Radomia przeprowadzili się też Mateusz Michalski i Merveille Fundambu. To możemy oprzeć się wrażeniu, że Radomiak pozbył się najsłabszych, a Widzew chętnie wszystkich przyjął i jeszcze cieszył się, że zrobił super interes. Grudniewski to stoper nr 3, może nawet 4 do kadry pierwszoligowca – wielkiej wpadki nie zaliczy, ale super występu też nie zaliczy.
12. Piotr Samiec-Talar
Na liście piłkarzy, którzy zawiedli, umieściliśmy też Samca-Talara, który naszym zdaniem ma duży potencjał, ale w Widzewie się nie rozwinął. Może to wina jego, a może trenerów. Tylko jeden zdobyty gol, pięć meczów w pierwszym składzie. Słabo.
11. Petar Mikulić
Chorwat oczywiście zmagał się z bardzo poważną kontuzją. Ale jakiś czas temu wrócił do zdrowia i gry, ale tylko w rezerwach w piątej lidze. Nie wywalczył miejsca w pierwszej drużynie. Nie brakuje sygnałów, że Chorwat jest po prostu słaby, co zresztą pokazał w okręgówce, gdzie się nie wyróżniał. Mikulić najpewniej odejdzie z Widzewa mając na koncie tylko jeden występ w Fortuna 1. Lidze. Występ – dodajmy – fatalny.
10. Marcin Robak
Uwielbiamy Kapitana, pamiętamy jego zasługi, uważamy go za ikonę Widzewa. Ale musimy być obiektywni. 7 goli Robaka w sezonie to bardzo słaby wynik, z czego dwa to bramki z rzutów karnych. Wiosną tylko raz trafił do bramki rywali, właśnie z jedenastki. A zaliczył 30 występów i miał sporo okazji. Nie chciało wpadać. To zawód.
9. Dominik Kun
Jeden z wielu piłkarzy z zaciągu Mirosława Leszczyńskiego, byłego „dyrektora sportowego” (w cudzysłowie, bo nieformalnego), który nie był wzmocnieniem drużyny, czyli po prostu zawiódł. To wielka sztuka dla ofensywnego zawodnika zagrać w 30 meczach sezonu i zaliczyć tylko jedną asystę. W ostatnim meczu sezonu Kun dołożył do tego jedynego gola. Pod koniec sezonu, owszem grał ciut lepiej, ale za dobrą mamy pamięć, by zapomnieć, co było wcześniej.
8. Patryk Stępiński
Łapaliśmy się za głowę, gdy Widzew podpisywał z nim aż dwuletnią umowę, zamiast tylko do końca sezonu. Zanim 26-latek trafił na al. Piłsudskiego przez rok w dwóch klubach – Wiśle Płock i Warcie Poznań – rozegrał tylko siedem meczów. Nie dało to nikomu do myślenia? Stępiński popełnił sporo błędów, zawalił kilka goli. Niewiele daje też w ofensywie. Jak nieoficjalnie dowiedział się „Łódzki sport” będę rozmowy o skróceniu umowy prawego obrońcy Widzewa. Nie będziemy się smucić, jeśli się uda.
7. Kacper Gach
Widzew wypożyczył 22-latka z Podbeskidzia Bielsko-Biała wobec kontuzji Petara Mikulicia. Był jeszcze Filip Becht, ale jego trenerzy nie widzieli w składzie. Grał więc Gach. Najpierw grał tak sobie, potem wskoczył na wyższy poziom i gdy wydawało się, że na nim zostanie, znów zleciał w dół i tam już niestety został. Popełniał sporo błędów, aż do łask wrócił Becht i był lepszy od piłkarza wypożyczonego. To podobna sytuacja sprzed sezonu wcześniej, gdy trener Marcin Kaczmarek uparcie stawiał na lewej obronie na wypożyczonego z Korony Kielce Kornela Kordasa kosztem innego wychowanka Widzewa Marcela Pięczka. Gach oczywiście wraca do Bielska.
6. Sebastian Rudol
Trudno powiedzieć, by nie dostał w Widzewie szansy. W drugiej lidze zagrał w 22 meczach, w tym już tylko w 4 w pierwszej. Trener Dobi go nie chciał. I chyba nie ma się o co czepiać, bo piłkarz, który ma na koncie 130 meczów w ekstraklasie i grę za granicą, powinien dać drużynie, szczególnie w niższych ligach, dużo więcej. Wiosnę Rudol spędził w piątej lidze. Niesamowity zjazd.
5. Łukasz Kosakiewicz
Przez bardzo długi czas ulubieniec trenerów Widzewa. Nie rezygnowali z Kosakiewicza nawet, gdy ten popełniał seryjne błędy. Nie uważamy, by wyszło im to na dobre. Dopiero pod koniec sezonu 30-latek stracił miejsce w składzie. Wyróżnić Kosakiewicza można tylko z powodu czterech asyst, dzięki którym jest najlepszym asystentem drużyny w minionym sezonie. Liczba tych kluczowych podań nie rzuca na kolana, ale w tym przypadku trudno czepiać się obrońcy. Zawiedli głównie pomocnicy. Kosakiewicz zawiódł głównie w defensywie.
4. Wojciech Pawłowski
Zaczynał sezon jako bramkarz numer 1. Zagrał w dwóch meczach i wpuszczał niemal wszystko co leciało w bramkę. A szkoda, bo wydawało się, że ustabilizował formę i zostanie w Widzewie na lata. Później został dyscyplinarnie wyrzucony z drużyny. „To już jest koniec, nie ma już nic” – chciałoby się zaśpiewać.
3. Mateusz Michalski
Przychodził do Widzewa (transfer Leszczyńskiego) reklamowy przez wielu jako jeden z najlepszych piłkarzy pierwszej ligi poprzedniego sezonu (dlatego jest wyżej w tym zestawieniu np. od Kuna). Tymczasem jesienią nie strzelił gola i miał tylko jedną asystę (rzut karny po faulu na nim). Wynik dla pomocnika dyskwalifikujący. Odkuł się trochę wiosną, bo zdobył 4 gole. Asyst więcej już nie miał. Ofensywny pomocnik/skrzydłowy bez ani jednego kluczowego podania w całym długim sezonie – masakra!
2. Paweł Tomczyk
Gdy zimą przychodził do Widzewa cieszyli się chyba wszyscy – w końcu to były młodzieżowy reprezentant Polski i zawodnik Lecha Poznań. Dostał naprawdę bardzo dużo szans od obu trenerów. U obu zawodził. Do ostatniej kolejki miał na swoim koncie tylko jednego gola i to z rzutu karnego. Do tego – dwa karne zmarnował. Jego bilans aż do meczu z Odrą Opole w ostatnią niedzielę, to jakby -1. Tomczyk przełamał się na koniec rozgrywek – jego gol dał Widzewowi 3 punkty. To było jednak zwycięstwo bez znaczenia, na bramki 22-letniego napastnika wszyscy liczyli wcześniej, gdy zespół walczył o awans. Nie skreślamy jednak Tomczyka. Ma kontrakt, to niech gra i udowodni, że jednak potrafi zdobywać gole.
1. Mateusz Możdżeń
Zwycięzca mógł być tylko jeden. Jego zdjęcie mogłoby zdecydowanie ilustrować tekst podsumowujący cały sezon. 30-latek, który jak wieść niesie „umie uderzyć z dystansu”, niewiele w tym sezonie umiał. Miał ledwie kilka przebłysków, parę dobrych zagrań, dwa gole i trzy asysty. Zapamiętamy go jednak głównie z powodu tego, że nie chciało mu się grać dla Widzewa, chyba ogólnie nie chciało mu się grać w piłkę.
W przygotowaniu jest lista piłkarzy, którzy nie zawiedli w tym sezonie w Widzewie. Będzie zdecydowanie krótsza niestety. I wcale nie dlatego, że nam się – jak Możdżeniowi – nie chce.