Koszykarze ŁKS-u Coolpack przegrali z Astorią Bydgoszcz 61:72. Po spotkaniu, więcej niż o samym meczu, trener Jarosław Krysiewicz mówił o kuriozalnej sytuacji, w jakiej znalazł się jego zespół.
Sport Arena im. Józefa „Ziuny” Żylińskiego powstała w dużej mierze z myślą o koszykówce. Nie bez powodu jej patronem został właśnie legendarny trener koszykarek ŁKS-u. Do tej pory z obiektu korzystały jednak siatkarki, ale temat przenosin basketu na al. Unii Lubelskiej wracał jak bumerang.
Pod koniec poprzedniego sezonu coś jednak drgnęło. ŁKS Coolpack Łódź ostatnie spotkanie sezonu rozegrał właśnie w Sport Arenie. Od tego czasu pojawiało się wiele nieoficjalnych głosów, że świeżo upieczony beniaminek 1. Ligi zagości tam na dłużej. W sierpniu wszelkie wątpliwości rozwiał prezes Miejskiej Areny Kultury i Sportu, Maciej Łaski.
– Jesienią koszykarze ŁKS-u i siatkarki będą grały w tej hali – zapowiedział w programie “Punkt Widzenia” na antenie Telewizji TOYA Maciej Łaski.
Problem w tym, że gra to jedno, a treningi to zupełnie inna sprawa. Wygląda na to, że nikt w MAKiS-ie nie przewidział, że koszykarze powinni móc trenować w hali, w której rozgrywają pierwszoligowe mecze.
Nie tak dawno pisaliśmy o tym, że ostatnio Miejska Arena Kultury i Sportu zainwestowała w nowy parkiet, na którym mecze będą rozgrywać koszykarze i koszykarki ŁKS-u. Niestety, jest to jedynie parkiet meczowy, bo w tygodniu koszykarze wstępu do Sport Areny nie mają.
– Zaczyna mnie to mocno, mocno irytować. Koszykówka to powtarzalna gra. Trzeba oddać swoje rzuty na swoje kosze. Nie wiem, dlaczego nie możemy na tej sali potrenować nawet przed meczem. Po to się w swojej hali, by mieć pewną przewagę. My gramy kolejny mecz bez żadnego treningu w Sport Arenie. A mamy tak skonstruowaną drużynę, że są w niej strzelcy, którzy muszą oddać swoje rzuty na treningach, żeby trafiać w trakcie meczu – powiedział po meczu z Astorią Bydgoszcz Jarosław Krysiewicz.
Taka sytuacja ma wyraźny wpływ na postawę drużyny w meczach ligowych. Niewykluczone, że w innych, normalniejszych okolicznościach, udałoby się uniknąć chociażby ostatniej porażki z Astorią.
– Oddaliśmy 32 rzuty, ale niewiele z nich możemy trafić. Nie wiem, czemu nie można się dogadać, żebyśmy chociaż dwa razy w tygodni zostali wpuszczeni tutaj i mogli oddać swoje treningowe rzuty. Gramy w solidnej lidze i gramy 34 mecze na wyjeździe, nie mogąc nawet w dniu meczu przyjść tu wcześniej. Nie mamy żadnego atutu pod tym względem. To się robi irytujące – skomentował trener ŁKS-u Coolpack.
I dodał: – Jak rozmawiam o tym z trenerami innych drużyn, to nikt mi nie chce uwierzyć. W innych drużynach jakby nie mogą sobie tego wyobrazić. My musimy się z tym mierzyć. Po to jest liga tak skonstruowana, po to gra się połowę meczów u siebie i połowę na wyjeździe, by każda drużyna miała atut swojej sali. My tego atutu nie mamy.
Czy lepszym rozwiązaniem byłaby więc gra w Zatoce Sportu bez tak pokaźnego wsparcia kibiców?
– Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest to, by grać tam, gdzie możemy trenować – podsumował Krysiewicz.