Widzew strzelił dwa gole Lechowi Poznań, jednemu z faworytów rozgrywek, ale wśród zwycięzców najlepsi byli piłkarze odpowiadający za defensywę.
Uratował Widzew przed stratą dwóch punktów. Poza tym doskonale rozpoczyna akcje, wprowadza spokój w defensywie, a w końcówce był królem pola karnego.
Przegrał wiele pojedynków jeden na jednego, ale w sumie występ na spory plus, bo w pierwszej połowie miał najwięcej pracy z chaotycznym, ale groźnym Ba Luą. Zaimponował dwoma ryzykownymi, ale skutecznymi zagraniami piłki do Gikiewicza, czym podniósł ciśnienie fanom i kolegom.
Na razie dużo mu brakuje do formy, jaką imponował w poprzednich rozgrywkach. Często brakowało go tam, gdzie powinien być stoper, tak jak przy nieuznanym golu dla Lecha.
Bardzo dobry występ Hiszpana. Pewny w defensywie, praktycznie nie przegrywał pojedynków główkowych. Poza tym pewny w wyprowadzaniu piłki, co przy taktyce Widzewa jest wyjątkowo ważne. Miał szansę na podwyższenie prowadzenia na 3:0, ale minimalnie spudłował.
Boczni obrońcy Widzewa mają wyjątkowo trudne zadanie, bo zazwyczaj mają niewielkie wsparcie od bocznych pomocników. Słowak zagrał lepiej niż w Mielcu, bo bez klopsów w defensywie.
Zagrał na zero, czyli należy mu się ocena średnia. Strzelił gola – z dużą pomocą rywala, i zaliczył asystę przy pierwszym trafieniu dla Lecha, podając przeciwnikom piłkę, z którą mógł zrobić wszystko… To nie jest ten sam Alvarez, który tak dobrze grał w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu.
Najlepszy – obok Gikiewicza i Ibizy – zawodnik Widzewa. To Marek jak z najlepszych meczów: przyciągający piłki i wykonujący gigantyczną pracę w środku boiska.
Widać, że dopiero wraca po przerwie spowodowanej ciężką kontuzją. Po dwóch występach w Widzewie ma na koncie gola i asystę. Kilka razy mógł zachować się lepiej i przede wszystkim lepiej bronić.
Gdyby miał ekstraklasowe umiejętności, byłby bohaterem meczu, a Widzew już w pierwszej połowie dopisałby sobie pewne trzy punkty. Zmarnował wiele okazji, czy to sam nie wykorzystując okazji, czy to źle podając kolegom. Plus za ładnego gola.
Punkt za ambicję, plus za udział przy pierwszym golu. Poza tym bardzo słabo… Kibice Widzewa chyba już tęsknią za Jordim Sanchezem.
Nie jest to młodzieżowiec na miarę Klimka z rundy wiosennej. Nie zrobił niczego, czym zapisałby się pozytywnie w ocenie swojego występu. Mamy wrażenie, że gdyby czasami spróbował grać prościej, efekty byłyby lepsze.
Wszedł w trudnym momencie, gdy Widzew nie zbliżał się do środkowej linii boiska. Pomógł trochę uspokoić grę, ale zaległości motoryczne wciąż ma ogromne.
Uratował go VAR, bo to on był odpowiedzialny za Hoticia, który strzelił gola dla Lecha. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr, więc występ Albańczyka był więcej niż poprawny. Szkoda, że nie strzelił gola, bo akcję zrobił znakomitą.
Po jego wejściu gra Widzewa trochę się poprawiła – wygrał kilka pojedynków jeden na jednego, kilka akcji rywali przerwał. Ciężko się jednak gra ze świadomością, że w klubie już go nie chcą…
Pomógł w utrzymaniu prowadzenia i za to punkt więcej.
Piłkarskim artystą to on nie jest. Mamy nadzieję, że potrafi szybko biegać.