ŁKS mimo nieudanego sezonu nie planuje rewolucji. Zostaje wiceprezes ds. sportu, ma zostać większość piłkarzy, planowane jest poszerzenie pionu sportowego i wybór nowego trenera. Czy to recepta na lepsze wyniki w przyszłym sezonie?
Nie tak miały wyglądać bieżące rozgrywki w wykonaniu ŁKS-u. W klubie doszło do wielu zmian – w strukturze właścicielskiej, w pionie sportowym sportowym oraz w pierwszej drużynie, ale aż tak złych wyników trudno było się spodziewać. Na pięć kolejek przed końcem sezonu ŁKS stracił szanse na baraże.
Co więcej, zespół dotychczas doznał aż dziewięciu domowych porażek. Częściej u siebie spośród w 1. lidze przegrywa wyłącznie Warta Poznań, a ełkaesiacy po reaktywacji klubu w 2013 roku częściej przegrywali u siebie tylko w jednym sezonie – 2019/2020 w ekstraklasie.
Wiele jednak wskazuje, że nie dojdzie do kolejnych zmian. Nadal funkcję wiceprezesa ds. sportu ma pełnić Robert Graf. Oczywiście były dyrektor sportowy m.in. Rakowa Częstochowa, w pierwszym roku pracy przy al. Unii 2 popełnił dużo błędnych decyzji, ale w końcu nie po to Graf otrzymał trzyletni kontrakt, by odejść choćby w połowie.
W ŁKS-ie przed Grafem pionem sportowym przewodzili Krzysztof Przytuła i Janusz Dziedzic, czyli byli piłkarze. Dlatego decyzja o tym, żeby mimo wszystko dać Grafowi drugą szansę zbudowania drużyny gotowej na awans do ekstraklasy wydaje się być rozsądna. Tak samo jak chęć poszerzenia pionu sportowego. Faktem jest, że ŁKS to nie tylko pierwsza drużyna, ale też rezerwy, trzecia drużyna i akademia. Jeśli Graf ma swoimi wyborami i pomysłami pozwolić na osiąganie lepszych rezultatów, to klub powinien zrobić wszystko, by Graf mógł więcej swojej uwagi poświęcić seniorskiemu zespołowi.
– Nadal będziemy pracować z Robertem Grafem, bo wierzymy, że pomoże nam osiągnąć cele sportowe. Oczywiście nie oznacza to, że nie analizujemy jego pracy, bo jesteśmy świadomi niedociągnięć. Jeśli chodzi o pierwszą część jego pracy, która dotyczyła wyczyszczenia pewnych spraw po poprzednim sezonie, różnych trudnych zaszłości, to tutaj Robert Graf wykazał się dużą sprawnością, co zaoszczędziło klubowi środków. Z pewnością obciąża go natomiast wynik sportowy. Pion sportowy, a mamy tu pierwszą drużynę i zespoły rezerw, wymaga wzmocnień, bo tu Robert Graf jest osamotniony jeśli chodzi o skalę odpowiedzialności – zapowiedział Dariusz Melon, większościowy akcjonariusz ŁKS-u.
Wielu zmian nie należy się spodziewać również, w kadrze pierwszej drużyny. Większościowy akcjonariusz ŁKS-u podkreśla, że są pozycje, które wymagają wzmocnień, ale umiejętności całego zespołu powinny wystarczyć na podjęcia rywalizacji o czołowe miejsca w przyszłym sezonie.
– Jestem przekonany, że w tych piłkarzach tkwią możliwości, że tak naprawdę cała sztuka osób będących w klubie polega na tym, żeby znaleźć trenera, pewien klucz, który sprawi, że z tych piłkarzy powstanie drużyna. Mamy oczywiście kilka pozycji do wymiany w letnim oknie transferowym, natomiast na pewno nie będzie rewolucji. Uważam, że na polskim rynku ta drużyna, ci piłkarze spokojnie powinni się włączyć do walki o awans. A to, że dotychczas tak się nie stało nie wynika ze słabości personalnej tego zespołu, tylko z tego, że przez cały ten sezon nie udało nam się z tych graczy stworzyć drużyny – wyjaśnił Melon.
Na “papierze” większość zawodników, grających w ŁKS-ie prezentuje wysoki poziom. Mateusz Kupczak, Koki Hinokio i Sebastian Rudol łącznie rozegrali niemal pół tysiąca spotkań w ekstraklasie. Michał Mokrzycki wyróżniał się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce i wciąż potrafi stanowić o sile ŁKS-u, co pokazał w niedawnym starciu ze Stalą Stalowa Wola. Zresztą nadal – mimo gorszych występów w ostatnich tygodniach – dorobek Mokrzyckiego składający się z siedmiu trafień i pięciu asyst to najlepszy wynik spośród wszystkich ełkaesiaków w trwających rozgrywkach.
Gustaf Norlin prezentuje się źle, ale w Szwecji przez pięć sezonów występował w ekstraklasie i swego czasu był wyceniany nawet na dwa miliony euro. Podobnie jak Husein Balić, który w barwach LASK-u Linz strzelał gole w europejskich pucharach, był powoływany do reprezentacji Austrii i jeśli będzie zdrowy, stać go, żeby stać się jednym z czołowych graczy na zapleczu ekstraklasy.
W końcu niemal identycznie było trzy lata temu, gdy drużynę do ekstraklasy wprowadził Kazimierz Moskal. Doświadczony szkoleniowiec objął zespół, który w sezonie 2021/2022 zajął dopiero dziesiąte miejsce w tabeli. Wówczas także wydawało się, że problem leżał nie w zbyt słabych zawodnikach, a tym, że spośród graczy o wysokich umiejętnościach nie udało się zbudować odpowiednio funkcjonującej grupy.
Temu zadaniu podołał Moskal, który nie dostał w letnim okienku transferowym wybitnych graczy (Nelson Balongo, Dawid Kort, Władysław Ochrończuk i Artemijus Tutyskinas), ale wzniósł na o wiele wyższy poziom ludzi, którzy już wcześniej reprezentowali biało-czerwono-białe barwy. Dał poważną szansę Mateuszowi Kowalczykowi oraz Aleksandrowi Bobkowi, z Michała Trąbki zrobił jednego z najlepszych pomocników w 1. lidze, do życiowej formy doprowadził Kamila Dankowskiego, ze znajdujących się u schyłku kariery Macieja Dąbrowskiego i Adama Marciniaka stworzył doskonale rozumiejący się duet stoperów, a prawdziwym majstersztykiem były to, co Moskal uczynił z Bartoszem Szeligą – 29-letniego prawego obrońcę, który całą wcześniejszą karierę występował na boku obrony, przesunął na pozycję lewoskrzydłowego, gdzie Szeliga zdobył sześć bramek, zanotował cztery asysty.
Dlatego tak ważne jest to, żeby nowy trener ŁKS-u – tak samo jak Moskal – potrafił wykorzystać potencjał, który drzemie w zawodnikach. Sprowadzenie kolejnych nowych graczy nic nie da w sytuacji, gdy ci znajdujący się już w klubie, wciąż będą grać poniżej swoich możliwości.
Betclic 1. LigaDariusz MelonKazimierz MoskalŁKS ŁódźRobert Graf