Mateusz Kowalczyk szybko zakończył mecz z Ruchem – musiał opuścić boisko po zaledwie 33 minutach rywalizacji, niezdolny do dalszej gry. Głos na temat jego sytuacji zabrał trener ŁKS-u, Kazimierz Moskal.
Kowalczyk nie wszedł dobrze w niedzielny mecz. W pół godziny gry zanotował dwie straty, które zapoczątkowały groźne akcje Ruchu. Pierwsza skończyła się bez przykrych konsekwencji dla ełkaesiaków, z drugiej padła jednak bramka na 1:1. Młody pomocnik ŁKS-u musiał opuścić boisko raptem trzy minuty po tamtym trafieniu – po twardym starciu w środkowym sektorze boiska położył się na boisku i opuścił je dopiero z pomocą fizjoterapeuty, na którego ramieniu podpierał się, kuśtykając do linii bocznej. Miejsce Kowalczyka na boisku zajął Michał Trąbka.
Powtórka całego zdarzenia wyglądała nieprzyjemnie, zwracała w niej uwagę noga Kowalczyka wygięta w nienaturalny sposób. Komentujący spotkanie na antenie Polsatu Marcin Feddek szybko przekazał na antenie otrzymaną z poziomu boiska wiadomość, że pomocnik nabawił się urazu stawu skokowego. Głos na temat zdrowia byłego gracza Znicza Pruszków zabrał na konferencji prasowej trener ŁKS-u, Kazimierz Moskal. – Na tę chwilę wiemy niewiele, na pewno Mateusz będzie musiał przejść badania. Zaraz po zejściu z boiska opowiadał, że usłyszał jakiś trzask w okolicach kostki. Trudno mi powiedzieć, czy jego noga jest spuchnięta czy nie, na razie nie wiemy na jego temat nic więcej – relacjonował dziennikarzom zgromadzonym w sali konferencyjnej stadionu w Gliwicach.