Liderzy Fortuna 1 Ligi grają do końca. Przez 90 minut ełkaesiacy bili głową w mur, ale w doliczonym czasie gry zdołali uratować punkt.
ŁKS grał mecz o ekstraklasę. Trudno nie mieć innego wrażenia, skoro zwycięstwo dawało łodzianom dziewięć punktów przewagi nad trzecim miejscem. Kazimierz Moskal, trener liderów Fortuna 1 Ligi wystawił najmocniejszy, możliwy skład. W jedenastce pojawił się Mateusz Kowalczyk i Artemijus Tutyskinas, którzy wcześniej byli wykluczeni przez kontuzje. W Górniku Łęczna zabrakło podstawowych obrońców, wykluczonych za żółte kartki. Nie było również Serhija Krykuna, który w meczu z Rakowem nabawił się kontuzji ręki.
“Przyjechaliśmy popracować” – napisały klubowe media ŁKS-u.
I tak też łodzianie zaczęli mecz. Groźnie uderzali Bartosz Szeliga i Mateusz Kowalczyk, ale Maciej Gostomski, bramkarz, który rozgrywał setne spotkanie dla łęcznian, był nie do pokonania. Artemijus Tutyskinas, który po kontuzji wrócił do pierwszego składu na początku spotkania popełnił dwa, poważne błędy, które sprawiły, że pod bramką łodzian zrobiło się niebezpiecznie. Na szczęście dla łodzian świetnie spisywał się Aleksander Bobek. Po kwadransie gry, Miłosz Kozak ograł Bartosza Szeligę, uderzył z pola karnego między nogami Tutyskinasa. Sytuację znowu ratował młody bramkarz łodzian. Chwilę później nie miał tyle szczęścia. Po rzucie rożnym piłka odbiła się od nogi Karola Podlińskiego, spadła przed Egona Kryeziu, który z bliskiej odległości pokonał bramkarza łodzian. W pierwszej odsłonie gry nie stało się wiele więcej. Kowalczyk uderzył z dystansu celnie, ale w bramkarza. Kamil Dankowski próbował swoich firmowych dośrodkowań, ale na posterunku byli defensorzy Górnika. Koszmarem łodzian był Kozak, który nękał bocznych obrońców. Na szczęście, dla liderów, Bobek obronił kilka ważnych piłek, dających łodzianom szansę na drugą połowę. Gdyby nie młody bramkarz, elkaesiacy mogliby schodzić na przerwę z bagażem kilku goli we własnej bramce. Ełkaesiacy wygądali jakby brakowało im sił i chęci.
W przerwie Moskal nie oszczędzał swoich zawodników. Takie wrażenie można było odnieść po tym jak wyszli na boisko. Atakowali bez opamiętania. Pirulo jak zwykle, próbował zejść ze skrzydła i uderzyć, ale zablokowali go defensorzy Górnika.
Bohaterem ŁKS-u mógł zostać… środkowy obrońca Nacho Monsalve. Po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym, miał piłkę pod nogami. Niestety uderzył prosto w bramkarza.
Łęcznianie zdominowali środek pola. Brakowało zaangażowania Michała Mokrzyckiego, który był jednym z najbardziej jasnych punktów w poprzednich spotkaniach. Po raz kolejny nie popisał się Monsalve. Sprokurował trzeci rzut karny w 2023 roku. Dotknął piłki ręką, został ukarany żółta kartką. Nie zagra z Termaliką.
Ale górą był Bobek. To jego trzeci, obroniony karny w tym sezonie. Sięgnął ręką po piłkę, ale to nie wszystko. Obronił dobitkę. Nic dziwnego, że młodym bramkarzem interesuje się Juventus.
Moskal dokonał zmian. Na boisku pojawili się Stipe Jurić, Maciej Śliwa i Michał Trąbka. Mieli rozruszać ofensywę łodzian. Szybko się udało. Mokrzycki dośrodkowywał do Pirulo. Hiszpan wycofał do wypożyczonego pomocnika, ale przy przyjęciu piłki dotknął ją ręką. Szkoda, bo były piłkarz Ruchu zdobył wyrównującego gola, ale sędzia go nie uznał.
Jakby ŁKS miał mało problemów, na mecz z Termaliką wykartkował się Dankowski. Łodzianie będą musieli zestawić eksperymentalną linię obrony. Trąbka po wejściu na boisko przeprowadził składną akcję, ale Kozak, który tego wieczoru był niesamowity, zablokował strzał nowego pomocnika Stali Mielec.
Pod koniec, jak to zwykle w meczu ŁKS-u nie obyło się bez kontrowersji. Wydaje się, że obrońca Górnika złapał Stipe Juricia za twarz, gdy ten był w polu karnym. Sędzia nakazał grać dalej. Chwilę później Kowalczyk po raz trzeci próbował pokonać bramkarza dystansu i znowu mu nie wyszło.
Sędzia doliczył osiem minut. Dankowski wrzucił piłkę w pole karne, Kowalczyk odegrał do Juricia. Chorwat przyjął piłkę na klatkę piersiową i uderzył. Wyrównał na 1:1. To jego piąty gol w tym sezonie. Mógł dać łodzianom trzy punkty, ale w jednej z ostatnich akcji meczu zagrał samolubnie. Mimo przeciwności losu, dziwnych decyzji sędziów, ŁKS wywiózł punkt z trudnego terenu. Łodzianie mogą spać spokojne, bo pozostaną liderami Fortuna 1 Ligi.
Górnik Łęczna – ŁKS 1:1 (1:0)
1:0 Kryeziu 17.
1:1 Jurić 94.
Górnik Łęczna: Gostomski – Dziwniel (91. Turek), Cisse, Lewkot, Zbozień – Tkacz (75. Lykhowydko), Kryeziu, Pawlik (75. Tkacz), Kozak – Gąska, Podliński
ŁKS: Bobek – Tutyskinas (73. Spremo), Monsalve – Marciniak – Dankowski – Ochrończuk (63. Trąbka), Kowalczyk, Mokrzycki – Pirulo (82. Kort), Szeliga (63. Śliwa), Janczukowicz (63. Jurić)