Finał z udziałem rezerw, starcia klubowych gwiazd, gra o lampowe radioodbiorniki i mecz, który miał być ostatnim finałem Pucharu Polski w historii. W dziejach pucharowych występów ŁKS-u i Legii nie brakuje zaskakujących wydarzeń.
Najważniejsze daty w historii łódzkiego klubu związane z rywalizacją w krajowym pucharze to lata 1957 i 1994.
Pierwsza wiąże się rzecz jasna z jedynym jak dotąd wygranym przez ŁKS finałem Pucharu Polski. 20 lipca 1957 roku na stadion w Łodzi przyjechał Górnik Zabrze, który kilka miesięcy później miał sięgnąć po pierwszy w swojej historii tytuł mistrzowski. Prestiżu meczowi dodawał fakt, że łódzko-zabrzańskie starcie miało wyłonić… ostatniego zdobywcę Pucharu Polski w dziejach. W lutym Walne Zgromadzenie PZPN ze względu na liczne błędy organizacyjne postanowiło bowiem zlikwidować rozgrywki po zakończeniu ich siódmej edycji. Decyzja została cofnięta dopiero po czterech latach.
W Łodzi trwało wówczas budowanie drużyny, która sięgnęła po tytuł mistrza Polski. Zespołem dyrygował legendarny Władysław Król, a na murawie biegali gracze, którzy mieli stać się gwiazdami mistrzowskiego sezonu z Leszkiem Jezierskim, Henrykiem Szymborskim, Robertem Grzywoczem czy Władysławem Soporkiem na czele. Łodzianie wygrali 2:1 po bramkach Stanisława Barana i Kazimierza Kowalca, a nagrodzeni zostali nie tylko pamiątkowym trofeum, ale także (co było wówczas nie lada gratką) lampowymi radioodbiornikami „Beethoven”.
Zdecydowanie mniej radosny był dla ełkaesiaków mecz z 18 czerwca 1994 roku. Miało wówczas miejsce najsłynniejsze jak dotąd pucharowe starcie ŁKS-u i Legii – finał 40. edycji Pucharu rozgrywany na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. ŁKS pomimo problemów finansowych skończył wówczas sezon ligowy na 4. miejscu, a Legia sięgnęła po tytuł mistrzowski, by już półtora roku później wystąpić w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Zarówno w składzie warszawskiej, jak i łódzkiej ekipy wybiegli na ten mecz gracze, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii swoich klubów – Marek Jóźwiak, Wojciech Kowalczyk czy Jerzy Podbrożny, a po przeciwnej stronie Marek Chojnacki, Witold Bendkowski i Tomasz Cebula. Rywalizacja zakończyła się zwycięstwem Legii 2:0. Wojskowi zapewnili sobie podwójną koronę dzięki bramkom Kowalczyka i Podbrożnego, a ełkaesiakom na otarcie łez pozostała jedynie możliwość gry w eliminacjach europejskich pucharów.
Warto wspomnieć, że wtorkowe spotkanie to już 38. mecz 1/8 finału Pucharu Polski w historii ŁKS-u. 20-krotnie łodzianom udawało się awansować do ćwierćfinału, a 17-krotnie właśnie na 1/8 finału kończyli rywalizację w krajowym pucharze. Wśród klubów, które eliminowały ŁKS na tym etapie rozgrywek, znalazły się m.in. Pogoń Szczecin, Zagłębie Wałbrzych, GKS Katowice czy Stoczniowiec Gdańsk.
Co ciekawe, w 1/8 finału ŁKS aż trzykrotnie mierzył się z Legią (w sezonach 1965/66, 1988/89 i 2007/08). Bilans tych spotkań jest dla łódzkiego klubu bardzo niekorzystny. Łódzko-warszawskie konfrontacje za każdym razem kończyły się zwycięstwem Legii, a ŁKS-owi w żadnym z tych spotkań nie udało się zdobyć choćby jednej bramki. Bilans trzech meczów to 6-0 dla rywali.
Ani ŁKS, ani żaden inny polski klub nie może równać się z Legią, jeśli chodzi o sukcesy w Pucharze Polski. Klub ze stolicy zdobywał go aż 19-krotnie, dzięki czemu wyprzedza drugiego w tej klasyfikacji Górnika Zabrze o 13 trofeów. Zaledwie sześciokrotnie zdarzyło się warszawiakom przegrać mecz finałowy.
Z pierwszym historii finałem Pucharu Polski, w którym wystąpiła stołeczna drużyna, wiąże się zaskakująca historia. 21 grudnia 1952 roku na rozgrywany na Stadionie Wojska Polskiego mecz z Kolejarzem Warszawa wybiegły bowiem… rezerwy Legii. Wszystko za sprawą tego, że pierwsza drużyna pożegnała się z rozgrywkami już na etapie piątej rundy, w której musiała uznać wyższość Budowlanych Gdańsk.
Druga drużyna Legii szła tymczasem przez rozgrywki jak burza, eliminując m.in. ŁKS, który rozgromiła aż 7:1. Znakomita forma i pomoc ze strony graczy pierwszej drużyny nie wystarczyły jednak do zwycięstwa w finałowych derbach Warszawy. Trofeum za zwycięstwo w rozgrywkach padło łupem Kolejarza, któremu zwycięstwo dała bramka Zdzisława Wesołowskiego.
Pucharowe sukcesy Legii wiążą się z wyczynami słynnej jedenastki z lat 50. i 60. (6 finałów, 4 trofea, w składzie m.in. Lucjan Brychczy, Ernest Pohl i Janusz Żmijewski), znaną z europejskich sukcesów drużyną z lat 90. (4 finały, 3 trofea – obok Kowalczyka i Podbrożnego także Maciej Szczęsny, Cezary Kucharski czy Jacek Zieliński), ale i sukcesami z drugiej dekady XXI wieku. W ostatnim dziesięcioleciu Legia zagrała w aż sześciu finałach Pucharu Polski (we wcześniejszej historii klubu próżno szukać podobnego osiągnięcia), za każdym razem wychodząc z finałowej rywalizacji zwycięsko.
W ostatnim jak dotąd w historii klubu finale Pucharu Polski Legia mierzyła się z Arką Gdynia. Warszawiacy grali wówczas pod wodzą Deana Klafuricia, który niecałe trzy tygodnie wcześniej zastąpił na ławce trenerskiej Romeo Jozaka – swojego rodaka, w którego sztabie był wcześniej asystentem. Legia zwyciężyła 2:0 na oczach niemal 50 tysięcy kibiców zgromadzonych na trybunach Stadionu Narodowego po bramkach Jarosława Niezgody i Cafú. Honorowe trafienie Dawida Sołdeckiego z dziewiątej minuty doliczonego czasu gry było tylko pocieszeniem. Legioniści spokojnie dowieźli zwycięstwo do końca i mogli cieszyć się z 19. w historii Pucharu Polski. Z ławki rezerwowych śledził to spotkanie dzisiejszy kapitan ŁKS-u, Arkadiusz Malarz, którego między słupkami warszawskiej drużyny zastąpił Radosław Cierzniak.
W ostatnich dwóch edycjach rozgrywek wojskowi kończyli rywalizację w Pucharze Polski we wcześniejszych rundach, co w klubie o tak mocarstwowych ambicjach, jak Legia może być postrzegane jako rozczarowanie. W sezonie 2018/2019 przegrali w ćwierćfinale z Rakowem Częstochowa, a w poprzedniej edycji w jednym z ostatnich meczów w Polsce rozegranych przed zamknięciem stadionów z rozgrywek wyrzuciła ich Cracovia.
W tym roku warszawiacy z pewnością będą chcieli zrehabilitować się w oczach kibiców po niepowodzeniach z dwóch poprzednich sezonów. Cel stawiany przed graczami z Łazienkowskiej jest jasny i niezmienny – mają sięgnąć po trofeum. Na drodze do jego osiągnięcia czekają ich jednak cztery poważne przeszkody. Z pierwszą z nich zmierzą się we wtorkowy wieczór przy al. Unii 2 (o godzinie 20:30).
Korzystałem z książki 110 meczów na 110-lecie Łódzkiego Klubu Sportowego Remigiusza Piotrowskiego oraz zestawień statystycznych przygotowanych przez stronę lkslodz.pl
Fot. lkslodz.pl