Szesnaście lat temu ŁKS był w podobnej sytuacji, do tej, w której znajduje się aktualnie. A jednak uciekł spod topora.
ŁKS jest w bardzo trudnej sytuacji w tabeli ekstraklasy. Łodzianie po osiemnastu rozegranych meczach (spotkanie ze Stalą Mielec zostało przełożone na wiosnę) mają na swoim koncie dziesięć punktów. Do bezpiecznej strefy tracą ich aż dziewięć. Wiosną musieliby punktować na poziomie czołowych zespołów w Polsce, żeby w przyszłym sezonie mogli zagrać w ekstraklasie. Raz jednak im się już to udało – w sezonie 2007/2008. Jak szesnaście lat temu “Rycerze Wiosny” utrzymali się w lidze?
ŁKS sezon 2006/2007 zakończył na dziewiątym miejscu w ekstraklasie. Właścicielem ŁKS był wówczas Daniel Goszczyński. Goszczyński wydał sporo pieniędzy na transfery takich piłkarzy jak śp. Igor Sypniewski, Łukasz Madej i Michał Łabędzki, którzy w przeszłości grali w ŁKS-ie. Goszczyński przyznawał, że bez wsparcia kolejnych inwestorów nie będzie w stanie finansować drużyny. Takim wsparciem miało się okazać przyjście do klubu Algimantasa Breikstasa. Był on litewskim biznesmenem, działającym w branży alkoholowej i spożywczej. Breikstas był w jakimś stopniu podobny do Antoniego Ptaka. Tak samo jak Ptak cenił piłkarzy z brazylijskim paszportem. Łącznie do ŁKS-u przed sezonem 2007/2008 trafiło sześciu takich zawodników. Trzech z nich przedtem grało w Vilniusie, klubie, którego wcześniej właścicielem był właśnie Breikstas. Jednym z tych Brazylijczyków był Paulinho, który później zagrał w FC Barcelonie i na mundialu w barwach “Canarinhos”.
Początek sezonu w wykonaniu łodzian był fatalny. Na pierwsze zwycięstwo czekali oni aż do siódmej kolejki i meczu z Zagłębiem Sosnowiec. ŁKS wygrał z Zagłębiem 3:0. Było to jednak tylko jedno z dwóch zwycięstw łodzian przez całą jesień. “Rycerze Wiosny” zimowali na przedostatnim miejscu w tabeli ze stratą trzech punktów do bezpiecznego miejsca. W siedemnastu meczach strzelili tylko osiem goli. ŁKS potrzebował więc przede wszystkim wzmocnień do ofensywy.
W przerwie zimowej do klubu trafili Sebastian Mila i Labinot Haliti. Pozyskanie Mili w tamtym czasie było prawdziwym hitem transferowym. Fakt, że pomocnik miał za sobą nieudane pobyty w Valerendze i Austrii Wiedeń. Niemniej w barwach Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski był czołowym piłkarzem ekstraklasy. Choćby w sezonie 2003/2004 w ekstraklasie strzelił osiem goli i zaliczył czternaście asyst. Zdobył też legendarną bramkę z rzutu wolnego przeciwko Manchesterowi City w Pucharze UEFA. Mila, trafiając do ŁKS-u był piłkarzem po przejściach, ale z potencjałem, który przekraczał możliwości ŁKS-u.
Haliti w ŁKS-ie kompletnie się nie sprawdził. W 24 meczach zaliczył tylko asystę i po roku wrócił do ojczystej Australii. Przyjście Halitiego okazało się jednym z największych niewypałów transferowych w historii ŁKS-u.
Początek wiosny w wykonaniu ŁKS-u był bardzo słaby. Łodzianie w czterech meczach zdobyli tylko dwa punkty. W związku z tym zwolniony został Mirosław Jabłoński, dotychczasowy trener. Jego miejsce zajął Marek Chojnacki. Chojnacki był osobą silnie związaną z ŁKS-em. Jako piłkarz rozegrał w biało-czerwono-białej koszulce 451 spotkań w ekstraklasie. Był też już trenerem ŁKS-u w latach 2004 i 2006-2007.
ŁKS Chojnackiego zaczął od dwóch zwycięstw z Zagłębiem Sosnowiec i Zagłębiem Lubin. Bardzo dobrze w obu meczach wypadł Brazylijczyk Juca, który zaliczył łącznie trzy asysty. Dwie bramki z sosnowczanami strzelił Ensar Arifović. Swoje z przodu dołożyli też Robert Szczot i Madej. W 24. kolejce przyszła wyjazdowa porażka 0:2 z Koroną Kielce. Można jednak powiedzieć, że z perspektywy ŁKS-u była ona wkalkulowana w cały sezon. W 25. kolejce ełkaesiacy podejmowali na własnym stadionie łódzki Widzew. Nie było to “tylko” starcie dwóch odwiecznych rywali. Był to też pojedynek dwóch sąsiadujących ze sobą drużyn w ligowej tabeli. ŁKS miał bowiem na swoim koncie dziewiętnaście punktów i tracił tylko trzy “oczka” do rywala zza miedzy. Ełkaesiacy ostatecznie wygrali tamte derby 2:0, po dwóch bramkach środkowych obrońców – Tomasza Kłosa i Marcina Adamskiego. Przy obydwu trafieniach asystował Mila.
– Gram w derbach Łodzi, grałem w derbach Wiednia, ale jeżeli mój gol przesądzi o zwycięstwie ŁKS, to derby Łodzi będą najlepsze na świecie – mówił w przerwie spotkania Adamski.
Zwycięstwo w derbach Łodzi okazało się punktem zwrotnym dla ŁKS-u w tamtym sezonie. “Rycerze Wiosny” dzięki tamtej wygranej wyprzedzili Widzewa w ligowej tabeli. W następnych dwóch meczach zremisowali z Górnikiem Zabrze i wygrali z GKS-em Bełchatów. W 28. serii gier ełkaesiacy zmierzyli się na stadionie im. Władysława Reymona z Wisłą Kraków. Wisła ostatecznie w tamtych rozgrywkach została mistrzem Polski z czternastopunktową przewagą nad drugą Legią Warszawa. Łącznie w całym sezonie ligowym przegrała tylko jeden mecz. Łodzianie nie przestraszyli się wyżej notowanego rywala i po pierwszej połowie prowadzili 2:0. Bramki dla gości zdobyli Juca i Arifović. Jednak w drugich 45. minutach Wisła podwyższyła bieg i ostatecznie to ona wygrała 5:2. Niemniej ŁKS po remisie z Ruchem Chorzów i zwycięstwie z Lechem Poznań w dwóch ostatnich kolejkach, zdołał się utrzymać w ekstraklasie. Wygrana z Lechem było o tyle wyjątkowa, że zostało ona wywalczona po golu w 93 minucie. Bramkę tę zdobył Gabor Vayer, dla którego było to… jedyne trafienie w tamtych rozgrywkach. ŁKS zakończył sezon na jedenastym miejscu z przewagą czterech punktów nad strefą spadkową.
Wydaje się, że siłą ŁKS-u w sezonie 2007/2008 było przede wszystkim to, jakie postacie grały w tamtym zespole. Bogusław Wyparło, Kłos czy Madej – wszyscy oni byli wówczas liderami w szatni, na dodatek silnie związani emocjonalnie z ŁKS-em. Teraz nie ma co ukrywać – takich liderów brakuje. Niewykluczone jednak, że w trakcie zimowego obozu Piotr Stokowiec obecny trener łodzian, zbuduje kilku piłkarzy, którzy pociągną ŁKS do utrzymania na wiosnę. Być może jedną z takich postaci będzie Jan Łabędzki, który w dotychczasowych sparingach wypadł bardzo obiecująco.
Bardzo ważne dla Łódzkiego Klubu Sportowego w tamtych rozgrywkach okazała się też wygrana w derbach Łodzi. Ona napędziła łodzian na końcówkę sezonu i sprawiła, że to Widzew, a nie ŁKS ostatecznie spadł z ligi. Można powiedzieć, że zwycięstwo z jedenastego kwietnia 2008 roku okazało się mitem założycielskim tamtego zespołu. Obecnemu ŁKS-owi Stokowca takiego spotkania brakuje. Spotkania, które mogłoby wytyczyć drogę na dalszą część sezonu. Niemniej łodzianie już w drugiej rozgrywanej wiosną kolejce zmierzą się z Widzewem i to na własnym stadionie. Będzie to więc idealna okazja, żeby owe zwycięstwo odnieść.
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.