Niemoc ŁKS-u trwa. W meczu z Ruchem Chorzów przez 90 minut łódzka drużyna była dużo gorsza od gospodarzy i tylko ich nieskuteczności, a także dobrej postawie Aleksandra Bobka zawdzięcza stratę tylko dwóch goli. ŁKS przegrał już po raz czwarty w tym sezonie.
Co mógł, to obronił, przy straconych golach nie miał szans. Solidny występ, bo dzięki niemu ŁKS nie przegrywał wyżej i mógł w końcówce liczyć jeszcze na korzystny wynik.
MIAŁ BYĆ GWIAZDĄ, A WYLĄDOWAŁ W DRUGIEJ LIDZE
Najlepszy – obok Bobka – zawodnik łódzkiej drużyny. Najsolidniejszy w defensywie, aktywny w ofensywie, no i strzelec honorowego gola. Szkoda, że takich graczy nie było więcej…
Jego drużyny, czyli reprezentacja Mołdawii i ŁKS, straciły ostatnio 17 goli w trzech spotkaniach. W Chorzowie zagrał poprawnie, większych błędów nie popełnił, przy golach też nie miał udziału.
Plus za asystę przy honorowym trafieniu. Poza tym udowadniał, że pierwsza liga to dla niego chyba jeszcze za wysokie progi. Przy obu straconych golach mógł zachować się lepiej (drugi to w połowie jego zasługa), miał wiele strat, których rywale – na szczęście – nie wykorzystali.
Jeden z dwóch najsłabszych zawodników w ŁKS-ie (o drugim niżej). Przesunięty na lewą obronę zupełnie sobie nie poradził. Dowodem jest to, że oba gole padły po akcjach jego stroną. Dawał się wyciągać rywalom, przegrywał pojedynki jeden na jednego.
Występ anonimowy. Miał być wzmocnieniem drużyny, ale na razie wtopił się w przeciętność, a chwilami nawet w słabość. Od niego trzeba oczekiwać dużo więcej.
Przy pierwszym golu dla Ruchu nie upilnował Ceglarza, który pokonał Bobka. Ale przede wszystkim nie potrafił zapobiec dominacji chorzowian w środku boiska.
Jak wyżej, czyli miał udział w przegranej rywalizacji w środku pola. Po jego faulu był rzut karny – tak doświadczony zawodnik nie powinien ryzykować wślizgu w polu karnym, zwłaszcza na tak mokrym boisku. Zmieniony w przerwie.
Po raz pierwszy w tym sezonie zagrał od początku i przez 20 minut był Baliciem z najlepszych czasów w ŁKS-ie. Miał okazję do strzelenia gola, ale przegrał pojedynek z bramkarzem. Później zgasł całkowicie.
Nie rozumiem, dlaczego trener trzymał go na boisku przez 90 minut, bo przez to drużyna grała w osłabieniu, gdyż Lewandowski był statystą.
Przeciwnicy już wiedzą, że z jego strony grozi im największe niebezpieczeństwo, dlatego uważnie go pilnują. W Chorzowie nie miał wielu okazji do pokazania swoich dużych umiejętności.
Wrócił po kontuzji, ale nie pomógł w przełamaniu niemocy. Widać było u niego brak ogrania, ale pokazał, że jak nikt w ŁKS-ie potrafi prostopadle podać.
Po przerwie Ruch już tak zdecydowanie nie dominował w środku boiska. Na pewno jakiś wpływ na to miały zmiany w ŁKS-ie, w tym wejście Kupczaka, ale też mniejsza determinacja gospodarzy.
Kolejny raz pokazał, że nie zasługuje na grę od początku, a chyba i jako zmiennik. Zapisał kolejny występ w statystykach.
Wniósł trochę spokoju do gry obronnej swojego zespołu i energii przy atakach.
Przez kwadrans zrobił więcej w ataku niż Norlin przez 77 minut.