Historia Mateusza Wzięcha jest jak z bajki. 22-latek jeszcze rok temu biegał po boiskach 3. ligi, a teraz strzela gole na zapleczu ekstraklasy i wyrasta na największe odkrycie w zespole ŁKS-u.
Drużyna ŁKS-u, która do niedawna przegrywała mecz za meczem, wyszła zwycięsko z trzech ostatnich rywalizacji i pod wodzą nowego trenera Ryszarda Robakiewicza. Jednym z głównych architektów tych rezultatów jest Wzięch, który tydzień temu popisał się dubletem przeciwko Stali Rzeszów, a w ostatni weekend strzelił bramkę Ruchowi Chorzów.
Ale zacznijmy od początku. Wzięch urodził się w maju 2002 roku w Poznaniu. Najpierw występował w juniorskich zespołach Lecha Poznań, następnie w Miedzi Legnica, a do 2021 roku szkolił się w Akademii Piłkarskiej Piotra Reissa. Wówczas trafił do czwartoligowej Warty Międzychód, ale jednym sezonie przeniósł się do Sokoła Kleczew, w którym spędził dwa niezwykle udane lata. W tym czasie rozegrał 61 meczów, strzelił 30 goli i zanotował pięć asyst.
PIŁKARZ ŁKS-u JEDNYM Z NAJLEPSZYCH
We wrześniu 2023 roku Sokół zmierzył się w pierwszej rundzie Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin. Faworyt co prawda wygrał 3:2, ale dopiero po dogrywce, w czym swój udział miał właśnie Wzięch. Napastnik w pierwszej połowie zanotował asystę, a po przerwie pokonał bramkarza, doprowadzając do remisu.
Nic dziwnego więc, że latem zeszłego roku wiele klubów chciało go mieć w swoich szeregach, ale ostatecznie wyścig wygrał ŁKS. Początkowo Wzięch miał występować wyłącznie w rezerwach łódzkiego klubu, z perspektywą awansu do kadry pierwszego zespołu. I tak się rzeczywiście stało, choć początki poznaniaka w Łodzi nie należały do najłatwiejszych.
Najpierw 22-latek zmagał się z kontuzją, która uniemożliwiła mu występ w rozpoczynającym sezon starciu ze Skrą Częstochowa. Dwa tygodnie później, w trzeciej serii gier, ŁKS uległ 0:4 Wieczystej Kraków. Sam Wzięch zapewne nie wspomina tego dnia najlepiej nie tylko z powodu wysokiej porażki, ale także z racji na swój nieudany występ. Piłkarz pojawił się na boisku w 67. minucie, ale w przeciągu niespełna kwadransa został ukarany dwiema żółtymi, a w konsekwencji czerwoną kartką.
Pierwsze pół roku w biało-czerwono-białych barwach Wzięch zakończył z dorobkiem 12 występów, trzech goli i jednej asysty. Zdaniem sztabu szkoleniowego, jesień była w wykonaniu Wzięcha wystarczająco dobra, by mógł zostać włączony do pierwszej drużyny. Pojechał na zimowy obóz przygotowawczy do Side i strzelił nawet gola w wygranym 3:0 sparingu z Obołoniem Kijów. Debiut w 1. lidze zaliczył 10 kwietnia w przegranym 1:2 meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Od tego momentu Wzięch regularnie występuje w 1. lidze, ale swój prawdziwy moment chwały zaliczył w ostatnich dwóch spotkaniach.
Najpierw zanotował dwa trafienia w starciu ze Stalą Rzeszów, a ostatnio przypieczętował zwycięstwo ŁKS-u na Stadionie Śląskim z Ruchem Chorzów, w obu przypadkach wchodząc z ławki rezerwowych. W tych spotkaniach Wzięch zaimponował bardzo dobrą grą głową, umiejętnością dojścia do dogodnych sytuacji i skutecznością. Warto bowiem zaznaczyć, że każda z tych goli był wynikiem wygranego pojedynku powietrznego. Jeśli chodzi o skuteczność – dwa celne strzały ze Stalą przełożyły się na dwa gole, a jedno celne uderzenie przeciwko Ruchowi przyniosło Wzięchowi jedno trafienie – chyba nie trzeba dodawać nic więcej.
Poza tym Wzięch wyróżniał się również swoją zadziornością, walecznością i nieustępliwością. To zresztą cechy, które ceni trener Robakiewicz, dlatego nie można się dziwić, że tak chętnie daje kolejne szanse Wzięchowi. A napastnik ten kredyt zaufania wykorzystuje i spłaca go. Jeśli podtrzyma tak wysoką dyspozycję, to kwestią czasu jest to, kiedy stanie się pierwszoplanową postacią “Rycerzy Wiosny”.
Trzeba pamiętać o tym, że jak na razie okres, w którym Wzięch imponuje jest krótki i na pewno prawdziwą weryfikację będą kolejne miesiące, gdy zacznie występować w podstawowym składzie, a oczekiwania wobec niego wzrosną i będzie zmagał się z większą presją niż obecnie. Mimo to, już teraz jego ostatnie występy są wyczynem, wobec którego nie można przejść obojętnie, zwłaszcza gdy zestawimy jego dokonaniami Pirula.
Hiszpan dotychczas w 24 meczach (1600 minut) strzelił dwa gole; Wzięch w pięciu (87 minut) już poprawił ten wynik o jedno trafienie. A jeszcze przed startem bieżącego sezonu jeden z nich był jedną z największych klubowych gwiazd, świeżo upieczonym kapitanem zespołu i graczem z największym stażem, natomiast drugi był postacią niemal anonimową. To tylko pokazuje, ile w futbolu może się zmienić przez kilka miesięcy…