Trener ŁKS-u przyznał, że od meczu z GKS-em Katowice otwierającego sezon jego zespół przeszedł długą drogę, a to, jak jego losy się potoczyły także dla samego Moskala było pewnym zaskoczeniem. – Tak, myślę, że to, co się zdarzyło może być trochę niespodziewane. Zwróciłbym też jednak uwagę na to, jak od meczu z GKS-em Katowice do dzisiejszego spotkania zmieniała się atmosfera na trybunach. To jest dla mnie naprawdę istotne i bardzo mnie cieszy, bo na sukces w piłce nie pracują tylko piłkarze i sztab, ale wszyscy ludzie zatrudnieni w klubie, dziennikarze, a przede wszystkim kibice. Jeśli te wszystkie środowiska będą odpowiednio współgrały, to dużo łatwiej będzie po ten sukces sięgnąć. Po tym ostatnim w roku meczu domowym chciałbym podziękować naszym kibicom. Dzięki temu, że są z nami, gra nam się łatwiej. Myślę, że dzisiejszym spotkaniem, a zwłaszcza jego drugą połową odwdzięczyliśmy się im za to, jak mocno nas wspierają – powiedział Moskal.
Trener ŁKS-u został też poproszony o ocenę tego, w jakim stopniu satysfakcjonuje go obecny styl gry jego zespołu. – Niedawno zadzwonił do mnie dziennikarz, który mówił, że mój zespół funkcjonuje dziś inaczej niż wtedy, gdy pracowałem tu po raz pierwszy. Ja nie porównywałbym tych dwóch drużyn, bo to przede wszystkim osobowości piłkarzy, którzy tworzą skład wpływają na decyzje podejmowane przez nich na boisku. Możemy na siłę rozgrywać akcje, nie wybijać piłek. Jeśli jednak zawodnik nie będzie miał przekonania i pewności, że jest w stanie to zrobić, to niczego nie osiągniemy. Oczywiście chciałbym, żeby nasza gra wyglądała jeszcze lepiej; żebyśmy dominowali i nie dopuszczali przeciwnika do groźnych sytuacji, ale to jest piłka nożna, to jest sport: tu nie zawsze można mieć wszystko – podkreślał.
W związku ze zbliżającym się okienkiem transferowym coraz gorętszym tematem będzie w najbliższym czasie przyszłość młodych graczy ŁKS-u: Mateusza Kowalczyka czy Aleksandra Bobka. Moskal nie obawia się jednak możliwego osłabienia składu w przerwie zimowej. – Nie wiem, czy powinienem to mówić, ale jestem tu także po to, żeby pomóc młodym zawodnikom wejść na wyższy poziom. Niedawno rozmawialiśmy o tym w szatni – skoro Robert Lewandowski na początku kariery oblewał testy i był odrzucany przez kolejne kluby, to taki dwudziestoparoletni chłopak może dziś spokojnie marzyć o tym, żeby być kiedyś najlepszym piłkarzem na świecie. Bardziej wolałbym się więc skupić na pracy z tymi ludźmi, których będę miał do dyspozycji w Łodzi, a młodzi niech się rozwijają, grają w jak najlepszych klubach i robią jak największe kariery – mówił.
Może więc to ŁKS, a nie Wisła jest miejscem Kazimierza Moskala na ziemi? – Jako mały chłopiec marzyłem, żeby grać w Wiśle, ale życie idzie naprzód. Miałem szansę grać w tej drużynie i ją trenować, ale nie zastanawiam się, czy moje miejsce jest tam, czy w Łodzi. Kiedy pracowałem tu po raz pierwszy, wszystko świetnie się zgrało – odpowiedni ludzie znaleźli się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Czułem się tu bardzo dobrze i mówiłem o tym otwarcie. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło i teraz też będę robił wszystko, żeby ten zespół jak najlepiej funkcjonował – zapewniał.