Większość transferów robionych przez ŁKS w trakcie zimowych okienek jest nietrafiona. Tym razem będzie inaczej?
Teoretycznie najbliższe zimowe okno transferowe w Polsce rozpocznie się dopiero 23 stycznia, w praktyce jednak możemy się spodziewać, że w już w najbliższych tygodniach ŁKS zacznie prezentować nowych zawodników. Wyzwanie przed wiceprezesem ds. sportu Robertem Grafem jest spore. Po pierwsze, tak naprawdę żadne z pięciu ostatnich zimowych okienek w wykonaniu “Rycerzy Wiosny” nie było w pełni udane. Po drugie, oczekiwania kibiców ŁKS-u są duże – liczą, że w nadchodzących tygodniach Graf solidnie wzmocni zespół, zwłaszcza że część ruchów przeprowadzonych latem była kompletnie nietrafiona.
Sezon 2019/20
Sezon 2019/20 nie był, delikatnie mówiąc, udany w wykonaniu ŁKS-u. Łodzianie wówczas zbyt mocno zaufali piłkarzom, którzy w trzy lata wywalczyli awans z trzeciej ligi do ekstraklasy. Przyczyniło się to do szybkiego spadku. Zanim jednak do tego doszło, ówczesny dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła próbował wzmocnić przed wiosenną walkę o zachowanie ligowego bytu. Wyszło mu to… średnio. Sprowadził trzech zawodników naprawdę pożytecznych – Antonio Domingueza, Macieja Dąbrowskiego i Carlosa Morosa Garcię. Co prawda pierwszemu z nich bardzo wiele brakowało do Daniego Ramireza, którego pierwotnie miał zastąpić, niemniej miewał udane mecze. W sezonie 2020/2021 strzelił 11 goli, zanotował cztery asysty i zdecydowanie był w tamtym okresie wiodącym piłkarzem.
Dąbrowski miał przeciętne wejście do ŁKS-u, ale z czasem podniósł poziom swoich występów i gdy łodzianie awansowali do ekstraklasy w sezonie 2022/2023, to środkowy obrońca był naprawdę istotnym elementem zespołu Kazimierza Moskala. Przede wszystkim w szatni, bo Dąbrowski był wówczas kapitanem ŁKS-u i najbardziej doświadczonym piłkarzem. Moros natomiast w ŁKS-ie miewał różne momenty, ale całościowo został zapamiętany jako solidny stoper, który rzadko popełniał poważne błędy w obronie i zazwyczaj prezentował się solidnie. Co więcej, czasami nawet potrafił zaskoczyć obrońców przeciwnika, o czym mogą świadczyć trzy gole strzelone w blisko 40 występach dla ŁKS-u.
Po więcej informacji o ŁKS-ie zapraszamy na kanał YouTube “Wieści z al. Unii”, gdzie regularnie pojawiają się komentarze, analizy i relacje dotyczące Łódzkiego Klubu Sportowego.
Jednocześnie Przytuła w tym samym okienku ściągnął trzech zawodników, którzy w ŁKS-ie całkowicie zawiedli. Pierwszym z nich był Jakub Wróbel. Zawód związany z grą tego piłkarza w ŁKS-ie był tym większy, że przed transferem do Łodzi był on czołowym napastnikiem 1. Ligi. Na tym szczeblu rozgrywkowym w rundzie jesiennej sezonu 2019/2020, w barwach GKS-u Jastrzębie Zdrój, strzelił osiem goli i zanotował siedem asyst. W Łódzkim Klubie Sportowym w kilkunastu spotkaniach zanotował tylko jedną asystę, a głównie wyróżniał się występem przeciwko Zagłębiu Lubin, gdy w zaledwie 39 minut obejrzał dwie żółte kartki i musiał opuścić boisko.
Jeszcze większym rozczarowaniem okazał się Tadej Vidmajer. Słoweniec przed transferem do ŁKS-u grał regularnie w czołowym zespole swojej ojczystej ligi, czyli NK Celje. Wydawało się więc, że przy al. Unii może uszczelnić defensywę. Tak się jednak nie stało. Słoweniec rozegrał w ŁKS-ie tylko osiem meczów. Zasłynął głównie z… ochraniacza na zęby, który nosił podczas spotkań. Jeśli chodzi o warstwę stricte piłkarską, to Vidmajer na polskich boiskach nie pokazał w zasadzie niczego. Grał ambitnie, walecznie, ale jednocześnie było widać po nim ogromne ograniczenia czysto piłkarskie.
Niewiele więcej ŁKS-owi dał Samu Corral. Mało osób o tym pamięta, ale Hiszpan miał niezłe wejście do ŁKS-u. Od lutego do listopada 2020 roku strzelił osiem goli i zanotował trzy asysty. Niestety, później zerwał więzadła krzyżowe, co wykluczyło go z gry na prawie rok. Po urazie Corral już nigdy nie wrócił do dawnej dyspozycji i w rozgrywkach 2021/2022 nie zdobył ani jednej bramki.
2020/2021
Kolejne zimowe okienko transferowe ŁKS-u było jeszcze gorsze, być może nawet najgorsze we współczesnej historii klubu. Właśnie wtedy na al. Unii przybyli Ricardinho i Mikkel Rygaard. Obydwaj przed transferem do ŁKS-u grali w bardzo poważnych zespołach. Ricardinho występował w europejskich pucharach w barwach Szeryfa Tyraspol i Crvenej Zvezdy Belgrad, a Rygaard miał w CV ponad 100 występów w duńskiej ekstraklasie.
Zarówno jeden, jaki drugi, mimo tego, że zarabiali razem w ŁKS-ie 100 tysięcy złotych miesięcznie, bardzo zawiedli. Ricardinho początki w ŁKS-ie miał całkiem obiecujące (pamiętny gol przewrotką w derbach Łodzi), ale potem w jego przypadku była już tylko równia pochyła w dół. Rygaard natomiast nigdy na dobre nie rozbłysnął i w biało-czerwono-białej koszulce miał tylko momenty przyzwoitej gry.
Nieco lepiej wypadły inne transfery. ŁKS w tamtym okienku sprowadził dwóch nieoczywistych piłkarzy z niższych szczebli rozgrywkowych w Polsce – Macieja Radaszkiewicza oraz Piotra Janczukowicza. Może nie zostali oni pierwszoplanowymi bohaterami ŁKS-u, ale stali się naprawdę solidnymi zawodnikami, którzy mieli sporo przyzwoitych meczów. Do tego, po kilkunastu latach do klubu wrócił Adam Marciniak, mający początkowo – podobnie jak Dąbrowski – skłonność do popełniania zbyt prostych błędów, ale z czasem faktycznie stał się liderem, którym miał być od początku.
Całościowy obraz tego okienka nie wypada więc aż tak fatalnie. Niemniej transfery Ricardinho i Rygaarda były na tyle nieudane, że niezłe wrażenia, jakie pozostawili po sobie w ŁKS-ie Marciniak, Radaszkiewicz i Janczukowicz, nie mogą zmienić tego, iż był to bardzo nieudany pod względem transferów czas dla ełkaesiaków.
Po więcej informacji o ŁKS-ie zapraszamy na kanał YouTube “Wieści z al. Unii”, gdzie regularnie pojawiają się komentarze, analizy i relacje dotyczące Łódzkiego Klubu Sportowego.
2021/2022
W kolejnym sezonie ŁKS zimą nie sprowadził ani jednego nowego gracza. “Rycerzy Wiosny” musieli zaciskać pasa, w związku z problemami finansowymi, które były spowodowane m.in. ogromnymi zarobkami takich piłkarzy jak Rygaard czy Ricardinho. Dlatego jedynym ruchem kadrowym było przesunięcie Mateusza Kowalczyka do kadry pierwszego zespołu. Młody gracz niedługo później stał się kluczową postacią w środku pola ŁKS-u i został wytransferowany za ponad milion euro do duńskiego Brondby.
2022/2023
W zimie 2022 roku ŁKS dokonał trzy ruchy. Pierwszym było wypożyczenie z Wisły Płock Michała Mokrzyckiego, co okazało się jednym z najlepszych transferów w ostatnich latach. Mokrzycki już w pierwszym półroczu rozegrał 16 meczów, zdobył bramkę, zanotował trzy asysty i wywalczył rzut karny, a przecież grał na pozycji defensywnego pomocnika, gdzie zresztą radził sobie doskonale i bardzo dobrze łączył najlepsze cechy grających wyżej od niego Michała Trąbki i Kowalczyka.
Tak dobra postawa Mokrzyckiego zaowocowała tym, że pomocnik w lecie 2023 roku został wykupiony z Wisły i do dzisiaj gra w ŁKS-ie. W tym sezonie rozegrał 19 meczów, strzelił pięć goli i zanotował cztery asysty. Kibice domagają się przedłużenia kontraktu tego zawodnika, który obowiązuje jeszcze tylko przez kilka miesięcy. I nie ma się co dziwić, bo Mokrzycki to jeden z najważniejszych piłkarzy łodzian, którego to pozycja w drużynie jest absolutnie niepodważalna.
Pozostała dwójka zawodników, która została ściągnięta do ŁKS-u w tamtym czasie, była przeciętna aż do bólu. Skrzydłowy Maciej Śliwa miał z przeplatanką na piersi bodaj tylko jedno dobre spotkanie – przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza, gdy zdobył bramkę i dołożył do tego asysty.
Jeszcze bardziej anonimowym graczem był Milan Spremo. Bośniak w ŁKS-ie wystąpił tylko 10 razy i nie bez powodu już po pięciu miesiącach opuścił zespół dwukrotnego mistrza Polski.
2023/2024
Kolejne okienko transferowe była kompletnie nieudane. Janusz Dziedzic – mimo że ŁKS po rundzie jesiennej zimował na ostatnim miejscu w tabeli z dorobkiem zaledwie dziesięciu punktów, podjął się misji ratowania ekstraklasy. Ściągnął kilku renomowanych zawodników, szkoda tylko, że ich chęci do gry w ŁKS-ie były żadne. Oczywiście Riza Durmisi oraz Rahil Mammadov mieli udane momenty, ale mieli też takie dni, gdy zawodzili całkowicie. A gdy ŁKS stracił szansę na utrzymanie, nawet niespecjalnie próbowali ukrywać, że nie za bardzo zależy im na grze w Łodzi.
Sprowadzeni zostali także Yadegar Rostami i Thiago Ceijas, ale wydaje się, że w ich w przypadku zawiodły po prostu umiejętności piłkarskie. Rostami grał w rezerwach Pogoni Szczecin, więc nie było zaskoczenia, że w pierwszej drużynie ŁKS-u wystąpił tylko raz. Ceijas natomiast dostał więcej szans, ale trudno powiedzieć, żeby je wykorzystał. Zrobił to wyłącznie w spotkaniu z Pogonią Szczecin, gdy określaliśmy go nawet najlepszym piłkarzem ŁKS-u. Poza tym grał jednak bardzo nijako, czego kulminacją była sytuacja z meczu z Lechem Poznań. Ceijas w końcówce pierwszej połowy zastąpił na murawie Daniego Ramireza i po zaledwie pół godzinie gry obejrzał dwie żółte kartki. Co ciekawe, pomiędzy pierwszym a drugim napomnieniem dla Argentyńczyka minęły zaledwie trzy minuty!
Jedynym piłkarzem sprowadzonym do klubu z al. Unii 12 miesięcy temu, który wciąż gra w ŁKS-ie, jest Husein Balić. Trudno jednak rzetelnie ocenić grę Austriaka w barwach ŁKS-u, ponieważ od sierpnia jest on permanentnie kontuzjowany. Przedtem miewał udane mecze na poziomie ekstraklasy, co każe sądzić, że gdy wróci do pełni zdrowia, to powinien być wartością dodaną dla drużyny trenera Jakuba Dziółki.
Po więcej informacji o ŁKS-ie zapraszamy na kanał YouTube “Wieści z al. Unii”, gdzie regularnie pojawiają się komentarze, analizy i relacje dotyczące Łódzkiego Klubu Sportowego.