ŁKS Łódź pokonał GKS Tychy w meczu przyjaźni 3:1. Podopieczni Szymona Grabowskiego, jak w każdym spotkaniu przed własną publicznością, grali ładnie, szybko i konkretnie. GKS Tychy z kolei zanotował szóstą ligową porażkę z rzędu.
ŁKS Łódź potrzebował kompletu punktów jak tlenu, bowiem w ostatnich tygodniach łodzianie stracili mnóstwo punktów, a ostatnie zwycięstwo w Betclic 1 Lidze zanotowali 15 sierpnia
GKS Tychy też znajdował się w trudnej sytuacji, bo podopieczni Artura Skowronka na wygraną na zapleczu ekstraklasy, ale nie tylko, czekają już od 21 sierpnia. Od tamtego czasu GKS poniósł pięć, a licząc STS Puchar Polski, sześć porażek z rzędu.
W pierwszej połowie ŁKS Łódź nie zachwycał swoją grą, ale ciężko nie powiedzieć, że był po prostu drużyną lepszą od GKS-u Tychy. Obu drużynom brakowało dokładności, a GKS Tychy miał fragment, w którym to on dłużej utrzymywał się przy piłce. Niewiele z tego jednak wynikało.
To ŁKS tuż przed zejściem do szatni udokumentował swoją niezłą grę golem. W 41. minucie Michał Mokrzycki wrzucił piłkę z autu, a tę głową przedłużył Artur Craciun. Piłka spadła w okolice 15. metra, gdzie czekał na nią Bastien Toma. Szwajcar wolejem wyprowadził ŁKS na prowadzenie.
GKS Tychy też potrafił tworzyć zagrożenie pod bramką Aleksandra Bobka. Tak było w 25. minucie, gdy z dystansu uderzał Błachowicz. Golkiper z Łodzi musiał się wysilić, ale spisał się bardzo dobrze i zatrzymał próbę gości. ŁKS miał jeszcze kilka sytuacji, które przy lepszym rozegraniu mogły przynieść sporo korzyści.
Po zmianie stron ŁKS Łódź chciał szybko podwyższyć prowadzenie. Próbowali Sebastian Ernst, Fabian Piasecki, Bastien Toma, Mateusz Wysokiński i Michał Mokrzycki. Wszystko działo się w pierwszych minutach drugiej połowy, ale próby gospodarzy spełzły na niczym.
Wraz z upływem kolejnych minut ŁKS nieco się cofnął, a GKS dłużej rozgrywał piłkę, nieśmiało próbując stwarzać zagrożenie. W końcu próby gości przyniosły skutek. W 64. minucie Lipowski dobrze główkował, ale na linii bramkowej znalazł się Lewandowski. Piłka spadła jednak wprost pod nogi Tecława, a ten bez problemów umieścił ją w siatce.
GKS długo nie nacieszył się prowadzeniem, bo już trzy minuty później ponownie na prowadzeniu był ŁKS Łódź. Znów udział przy golu miał Bastien Toma. Szwajcar zagrał piłkę wzdłuż linii bramkowej. Gustaf Norlin piłki nie sięgnął, ale pechowo do własnej bramki skierował ją Keiblinger.
Tyszanie nie zdążyli się otrząsnąć po stracie drugiego gola, a już musieli wyciągać piłkę z siatki po raz trzeci. Tym razem przed polem karnym znalazł się Mateusz Lewandowski. Jego płaski strzał odbił Wechsel, ale bardzo przytomnie zachował się Jasper Löffelsend, który dopadł do piłki i ustalił wynik meczu na 3:1.
Jedno w tym sezonie się nie zmienia. ŁKS Łódź nie przegrywa na Stadionie Króla. W ogóle łodzianie prawie nie tracą punktów przy Al. Unii Lubelskiej 2. Do tej pory po jednym punkcie udało się stąd wywieźć tylko Polonii Warszawa i Wieczystej Kraków.
ŁKS Łódź 3:1 GKS Tychy
1:0 – Bastien Toma 41′
1:1 – Jakub Tecław 64′
2:1 – Julian Keiblinger 67′ (sam.)
3:1 – Jasper Löffelsend 71′
ŁKS: Bobek – Rudol, Craciun, Fałowski, Norlin – Löffelsend, Mokrzycki, Wysokiński (Kupczak 85′), Ernst, Toma (Krykun 85′) – Piasecki (Lewandowski 56′)
GKS: Wechsel – Tecław, Głogowski, Lipkowski – Keiblinger, Bieroński (Makowski 79′), Kalemba (Szpakowski 79′), Błachewicz (Sanyang 69′), Wełniak (Rumin 69′), Kubik – Stangret (Kądzior 46′)
CZYTAJ TAKŻE: Kibice ŁKS-u nie przepadają za tym trenerem