ŁKS powalczył, ale przegrał ze Śląskiem i oficjalnie spadł z ligi.
ŁKS podchodził do tego meczu bez większych oczekiwań, gdyż jeszcze przed startem spotkania było wiadomo, że łodzianie praktycznie już spadli z ekstraklasy. Niemniej jednocześnie chciał on też dać radość swoim fanom poprzez odniesienie zwycięstwa. A okazja była do tego bardzo dobra, bo naprzeciwko łodzian stanęła najgorsza drużyna 2024 roku w lidze, czyli Śląsk Wrocław.
W podstawowym składzie Łódzkiego Klubu Sportowego doszło do trzech zmian względem ostatniego meczu, z Górnikiem Zabrze. Do jedenastki powrócili Michał Mokrzycki (wyleczył kontuzję) i Piotr Głowacki (jego bezpośredni rywal, Riza Durmisi, pauzował tego dnia za kartki). Po raz pierwszy tym sezonie od pierwszej minuty na boisku pojawił się Antoni Młynarczyk. Przebojowy skrzydłowy zastąpił apatycznego Stipe Juricia, który w meczu z Górnikiem był zupełnie niewidoczny i niewiele wnosił do gry łodzian.
Warto również zwrócić uwagę na nietypową pozycję Huseina Balicia. Austriak dotychczas występował na pozycji skrzydłowego, ale w meczu ze Śląskiem został ustawiony jako nominalny środkowy napastnik. Zmiana ta zapewne miała wprowadzić świeżość do ofensywnej gry ŁKS-u. W ostatnich meczach przeciętnie prezentowali się Piotr Janczukowicz i ww. Jurić, więc ta decyzja o przesunięciu Balicia do środka była dość zrozumiała.
Groźnie pod bramką ŁKS-u zrobiło się już w drugiej minucie, gdy do piłki dopadł Erik Exposito, Hiszpan ładnie wypuścił Mateusza Żukowskiego na prawej flance, ale z jego dośrodkowaniem obrońcy gospodarzy już sobie poradzili. Później odpowiedział ŁKS. Anotni Młynarczyk wrzucił piłkę na pole karne, ona odbiła się od nogi jednego z piłkarzy rywala i trafiła do Daniego Ramireza. Kapitan łodzian oddał strzał zza szesnastki, ale Ramirez uderzał ze swojej słabszej, prawej nogi co doprowadziło do tego, że piłka zdecydowanie przeleciała obok bramki. Gdyby to była jego lewa noga…
W dziesiątej minucie po raz pierwszy uaktywnił się Balić. Austriak zagrał do Engjella Hoiego, otrzymał od niego podanie zwrotne i pobiegł w pole karne, ale tam został powstrzymany przez Petrova. Niemniej niewiele zabrakło, żeby Balić dobiegł do tej piłki i miał naprawdę dobrą sytuację pod bramką Leszczyńskiego. Generalnie w pierwszym kwadransie lepiej wyglądał ŁKS. Łodzianie częściej utrzymywali się przy piłce, a do tego grali z większą pasją oraz zaangażowaniem. Piłkarze Śląska byli bardzo nisko ustawieni i liczyli jedynie na jakieś kontrataki z wykorzystaniem szybkości Exposito. Podobnie jak w poprzednich meczach, większość akcji w ofensywie ŁKS-u zaczynała się od zagrań Ramireza. Ale brakowało kogoś, kto mógłby te jego dobre podania wykorzystać. Wynikało to m.in. z tego, że Balić często schodził na skrzydło, a przez to ełkeasiacy w wielu akcjach nie mieli nikogo w polu karnym Śląska. ŁKS zdecydowanie brakowało piłkarzy w środkowej strefie boiska. Rzadko do gry angażował się Engjell Hoti, czyli najbardziej wysunięty środkowy pomocnik łodzian. Bardzo aktywny był za to Antoni Młynarczyk, bowiem dwukrotnie to po jego indywidualnych akcjach ŁKS dostawał rzuty rożne.
ŁKS grał dobrze, ale miał problemy z przedarciem się przez defensywę gości. Groźnie było w 27. minucie, kiedy to piłkę na pole karne wrzucił Hoti. Leszczyński nie zdołał jej złapać, ale jednocześnie żaden z piłkarzy ŁKS-u nie dopadł do bezpańsko pozostawionej futbolówki. Już po pół godzinie gry kibice Śląska po raz pierwszy wyrazili niezadowolenie z gry swoich ulubieńców. I nie ma im się co dziwić, bo czwarci w tabeli wrocławianie czekali tylko na to co zrobi ostatni ŁKS, samemu nie prezentując nic ciekawego. Łódzki Klub Sportowy miał problemy z wykorzystaniem słabej dyspozycji rywali, ale wydawało się, że w pewnym momencie uda mu się strzelić gola na 1:0.W 35. minucie kolejną dogodną sytuację mieli gospodarze. Hoti dopadł w polu karnym do piłki zagranej przez Michała Mokrzyckiego, Kosowianin trafił tylko w boczną siatkę. Hoti powinien w tej sytuacji przynajmniej oddać celny strzał, tym bardziej że był zupełnie niekryty. Trzy minuty później pierwszą dobrą akcję miał WKS. Mateusz Żukowski wygrał pojedynek z Leventem Gulenem w polu karnym i oddał strzał. Z uderzeniem rywala poradził sobie jednak Aleksander Bobek, odbijając piłkę daleko od własnej bramki.
Chwilę później Śląsk wyszedł z kolejną dobrą akcją. Exposito przebiegł z piłką kilkanaście metrów, oszukał wszystkich obrońców ŁKS-u i wyłożył piłkę Nahuelowi Leivie, który pewnie umieścił futbolówkę w bramce. Bramka ta nie została jednak uznany, bowiem na początku tej sytuacji, zdaniem sędziego, faulowany przez Łukasza Bejgera był Kamil Dankowski. Jeszcze przed przerwą dobrą okazję do strzelenia gola miał Balić, ale Austriak zachował się w tej akcji wprost fatalnie. Zamiast uderzyć piłkę w kierunku bramki Śląska, to oddał strzał, który przeleciał dobre kilka metrów obok niej.
Podsumowując, w pierwszej połowie zdecydowanie lepiej wyglądał ŁKS, który w pierwszej odsłonie wymienił ponad trzy razy więcej podań niż rywal. Śląsk był skupiony wyłącznie na defensywie i tylko raz na jakiś czas wychodził z jakąś groźną kontrą. Łódzki Klub Sportowy nie potrafił jednak wykorzystać słabej dyspozycji rywal poprzez strzelenia gola, choć okazje ku temu były. Spośród gospodarzy zdecydowanie najsłabiej prezentował się Balić, który zupełnie nie potrafił się odnaleźć w roli środkowego napastnika.
Drugie 45. minut rozpoczęło się od groźnego strzału Żukowskiego, ale z nim – podobnie jak kilkadziesiąt minut wcześniej – bez problemu poradził sobie Bobek. Chwilę po tej akcji doskonały indywidualny rajd przeprowadził Mokrzycki. Pomocnik ŁKS-u minął Simeona Petrova, ale w trakcie gdy Mokrzycki próbował miąć Bułgara, to ten zagrał piłkę ręką. Jako że działo się to w polu karnym Śląska, to “Rycerze Wiosny” otrzymali rzut karny. Jedenastkę pewnym strzałem w lewą część bramki na gola zamienił Dani Ramirez. Hiszpan jeszcze ani razu nie pomylił się w tym sezonie wykonując rzut karny, a robił to już siedmiokrotnie.
Po straconym golu piłkarze Śląska wreszcie ruszyli do ataku, ale ŁKS dobrze radził sobie z bardziej ofensywną grą rywala. Jednakże z czasem zawodnicy WKS-u dochodzili do coraz lepszych okazji, a łodzianie nie byli w stanie odpowiedzieć. No i w końcu goście doprowadzili do wyrównania. W 71. minucie Jegor Matsenko dobrze odnalazł się w polu karnym i strzałem głową pokonał Bobka. Pięć minut po tej akcji następnego gola strzelił Śląsk. Znowu ŁKS pogubił się we własnym polu karnym, a to zostało wykorzystane przez Piotra Samca-Talara. Skrzydłowy tylko dołożył stopę po tym, jak na piątym metrze od bramki Bobka dostał piłkę od Petra Schwarza.
W 82. minucie w końcu wydarzyło się coś dobrego dla ŁKS-u. Ramirez przerzucił piłkę do Głowackiego, a ten został sfaulowany przez Matsenkę. Za ten faul Ukrainiec obejrzał drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. “Rycerze Wiosny” byli blisko, ale ostatecznie nie udało im się wykorzystać gry w przewadze. W piątej minucie doliczonego czasu gry bardzo dobrą okazję miał Kamil Dankowski, ale świetnym refleksem popisał się Leszczyński.
ŁKS, mimo że rozegrał nienajgorsze zawody, przegrał i ostatecznie spadł z ekstraklasy.
ŁKS Łódź 1:2 Śląsk Wrocław
1:0 – Ramirez 53′
1:1 – Matsenko 71′
1:2 – Samiec-Talar 76′
ŁKS: Bobek – Głowacki (Pirulo 85′), Mammadov, Gulen, Dankowski – Hoti (Louveau 72′), Ramirez, Mokrzycki (Letniowski 80′) – Młynarczyk (Szeliga 80′), Balić (Janczukowicz 72′), Tejan
Śląsk: Leszczyński, Matsenko, Petrow, Paluszek, Bejger – Pokorny – Nahuel, Schwarz, Rzuchowski (Jezierski 69′), Żukowski (Samiec-Talar 56′, Konczkowski 89′) – Exposito
żółte kartki: Hoti – Leiva,
czerwone kartki: Matsenko (dwie żółte)
1 Comment
REPREZENTACJA ŁODZI TYLKO W SERCU ŁODZI !!!!!