W środę o godzinie 18:00 rozpocznie się spotkanie 25. kolejki ekstraklasy ŁKS – Zagłębie Lubin. Łodzianie w tym roku jeszcze nie wygrali. Miedziowi pierwsze trzy punkty w 2020 roku zdobyli kilka dni temu, pokonując u siebie Śląsk Wrocław 3:1.
– W środę mamy kolejne spotkanie – powiedział po remisie 1:1 z Arką Gdynia trener Kazimierz Moskal. Dodał, że dopóki ŁKS ma matematyczne szanse na utrzymanie, zespół będzie walczył. Niestety, z każdą kolejką łodzianie mają coraz mniejsze szanse na pozostanie w ekstraklasie. Bez zwycięstw nie odrobią dziesięciopunktowej straty do bezpiecznego miejsca. Tym bardziej, że rywale w tym roku punktują lepiej od zespołu prowadzonego przez Moskala.
ŁKS w czterech kolejkach zdobył trzy punkty. Dla porównania, 12. Górnik Zabrze – 7, 13. Wisła Kraków – 10, 14. Arka – 4. Jedynie 15. Korona Kielce ma gorsze statystyki od beniaminka z Łodzi – 2 punkty. Zespół z al. Unii poprawił zdecydowanie grę w defensywie, stąd nie notuje głupich porażek jak jesienią, ale nie potrafi zdobywać bramek. Sprowadzeni zimą ofensywni gracze na koncie mają zero goli. Oczywiście można ekscytować się szybkością Jakuba Wróbla, strzałami z dystansu Antonio Domingueza, czy nową fryzurą Samuela Corrala, ale punktów z tego nie ma. Wydaje się, że na tle tych zawodników Łukasz Sekulski – mimo wszystkich jego wad – nie jest zawodnikiem gorszym.
W środę ŁKS zmierzy się z Zagłębiem, które walczy o czołową ósemkę. Bilans z tym zespołem łodzianie mają remisowy: 15 zwycięstw, 7 remisów i 15 porażek. W rundzie jesiennej Miedziowi wygrali 3:1. Pora zrewanżować się rywalowi, który na obcych boiskach doznał siedmiu porażek.
W tym sezonie Zagłębie przegrało na wyjazdach ze wszystkimi drużynami z dołu tabeli: Koroną 0:1, Arką 1:2, Wisłą Kraków 2:4, Górnikiem 0:1. – Dopóki mamy matematyczne szanse na utrzymanie, musimy walczyć – zaznacza Moskal.
Fot. Marian Zubrzycki