Pucharowy mecz ŁKS-Raków oglądało niewiele ponad trzy tysiące kibiców. To najgorsza frekwencja na Stadionie im. Władysława Króla od kilkunastu miesięcy.
3021 – to dokładna liczba widzów, którzy obejrzeli z trybun stadionu przy al. Unii mecz ŁKS – Raków Częstochowa. Na obiekcie zaprojektowanym, by gościć niemal sześciokrotnie większą publiczność taka liczba kibiców wyglądała smętnie (procentowe wypełnienie trybun wyniosło dokładnie 16,8%). I to pomimo tego, że ŁKS zamknął niemal połowę sektorów – kibice zostali wpuszczeni jedynie na trybunę zachodnią („starą”, przy Sport Arenie), południową (Galerę) oraz na połowę trybuny wschodniej (od strony al. Unii). To frekwencja drastycznie niższa niż średnia z trwającego sezonu – w sześciu dotychczasowych meczach Ekstraklasy rozgrywanych przez ŁKS w roli gospodarza wyniosła ona 9905 (dane za transfermarkt.pl).
Fani Biało-Czerwono-Białych mieli z pewnością swoje powody, żeby zostać w domu. Pierwszym i najważniejszym jest oczywiście grobowa atmosfera wokół klubu, a zwłaszcza kompromitująca porażka 0:5 z Górnikiem Zabrze, którą oglądało z trybun ponad osiem tysięcy kibiców. Wielu z nich postanowiło tym razem darować sobie przyjemność podziwiania ełkasiaków na żywo. Nie pomagał także termin – w środku tygodnia zawsze trudniej jest przyciągnąć większą liczbę kibiców niż w weekend (podobny problem mieli choćby w Krakowie, gdzie rozgrywany o jeszcze gorszej porze, bo w czwartek o 15:00 mecz Cracovia-Zagłębie Lubin oglądało na żywo zaledwie 3872 fanów). Po trzecie, na Puchar Polski nie obowiązują sezonowe karnety – gdyby było inaczej, zapewne część kibiców „siłą rozpędu”, czy z przyzwyczajenia wybrałaby się na stadion. Gdy do fatalnych wyników i problematycznego dla wielu terminu doszła konieczność dodatkowego zapłacenia za bilet, wielu zrezygnowało z czwartkowej wyprawy na al. Unii.
Nawet po uwzględnieniu wymienionych okoliczności łagodzących, frekwencyjny wynik chluby kibicom ŁKS-u nie przynosi. Zwłaszcza, że od ostatecznej liczby widzów odjąć należy sporą grupę wyjazdową z Częstochowy (przyjezdnych było niewiele mniej niż… najbardziej zagorzałych kibiców Biało-Czerwono-Białych na Galerze). To najgorsza frekwencja na stadionie przy al. Unii od sierpnia ubiegłego roku, gdy pucharowy mecz ze Stalą Mielec oglądało 2878 kibiców (ŁKS dopiero rozpoczynał wtedy pierwszoligowy sezon i był tuż po zaskakującej porażce w Chojnicach – kibice, podobnie jak wczoraj, byli świadkami niespodzianki, bo pierwszoligowiec doprowadził w meczu z zespołem Ekstraklasy do dogrywki), a także drugi najsłabszy wynik od momentu ukończenia Stadionu Króla.