ŁKS w ostatniej kolejce Betclic 1 Ligi zremisował z Odrą Opole, mimo że prowadził do drugiej minuty doliczonego czasu gry. Ostatecznie łodzianie jednak podzielili się punktami, podobnie jak przed tygodniem z Polonią Warszawa. Były to dwa mecze, który powinny dać ŁKS-owi cztery punkty więcej w ligowej tabeli.
Za nami już osiem kolejek tego sezonu Betclic 1 Ligi. ŁKS na razie zajmuje dopiero 8. miejsce w tabeli z 11 punktami na 24 możliwe do zdobycia. Patrząc na te dane, wygląda to na ten moment na pewno nie tak, jak oczekiwali tego kibice i pewnie sam trener oraz piłkarze. Z drugiej strony naprawdę niewiele dzieliło ŁKS od tego, żeby pierwszą przerwę reprezentacyjną spędził jako wicelider tabeli, a to pewnie u wielu mocno zmieniłoby postrzeganie tej drużyny.
W ostatnim meczu ŁKS zremisował z Odrą Opole, mimo że gdy rozpoczynał się doliczony czas gry, to prowadził 1:0 po golu Mateusza Lewandowskiego, który swoją drogą mocno rozstrzelał się w ostatnim czasie i w Opolu, po raz pierwszy w tym sezonie, dostał szansę gry w wyjściowym składzie. Niestety ŁKS nie wytrzymał do samego końca. W 94. minucie tego spotkania Muratović uciekł Mateuszowi Kupczakowi i pokonał Aleksandra Bobka. Bardzo niepocieszony po tej sytuacji był wówczas trener Grabowski, który użył słowa “statyści”, gdy opisywał zachowanie swoich zawodników w końcówce tego starcia.
W 7. kolejce ŁKS mierzył się z Polonią Warszawa. Tam sytuacja było trochę inna, bo już po 20 minutach goście z Warszawy prowadzili 2:0 na Stadionie Króla. ŁKS musiał gonić, co ostatecznie się udało. Wtedy to oni za sprawą trafienia Sebastiana Rudola wyrównali w samej końcówce. Przy Al. Unii Lubelskiej 2 i tak pozostał jednak ogromny niedosyt. Bo w doliczonym czasie gry ŁKS miał rzut karny, którego nie wykorzystał Fabian Piasecki, zbyt nonszalancko wykonując jedenastkę.
Dwa mecze, które zakończyły się remisami, a które ŁKS Łódź powinien po prostu wygrać, diametralnie zmieniają optykę. Gdyby łodzianie zwyciężyli w obu przypadkach, to wrześniową przerwę reprezentacyjną spędziliby na pozycji wicelidera rozgrywek, a to przynajmniej z psychologicznego punktu widzenia, mogłoby dać drużynie dodatkowy impuls po powrocie do gry w połowie miesiąca. Sezon jednak jest długi i do zdobycia pozostało wciąż wiele punktów.
CZYTAJ TAKŻE: Pokonał ŁKS, pokonał Wisłę. Dobre wejście byłego trenera Widzewa
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że wciąż łodzianie mają ogromny problem z dobrym wejściem w mecz. Tak było w spotkaniach z Wisłą Kraków, Chrobrym Głogów, Miedzią Legnica, Polonią i ostatnio także z Odrą, która śmiało mogła prowadzić 3:0 jeszcze przed przerwą. Oczywiście łodzianie także mieli wtedy swoje sytuacje, których nie wykorzystali.
Nawet w wygranym 5:0 starciu z Polonią Bytom łodzianie przez długi czas mieli niemałe problemy ze sforsowaniem defensywy gości. Ostatecznie, chyba szczęśliwie, do siatki trafił Krykun w końcówce pierwszej połowy, co rozwiązało worek z bramkami po przerwie.
Od dłuższego czasu w ŁKS-ie mówi się o większym skupieniu na początkach meczów. Mówił o tym ostatnio Dawid Pędziałęk – asystent Szymona Grabowskiego.
– Na pewno musimy pracować nad tym, żeby od początku wejść na nasze obroty, bo któryś mecz tracimy szybko bramki – wspominał przed spotkaniem z Odrą.
Odniósł się także do tego Jasper Löffelsend, który zwracał uwagę, że drużyna musi zaczynać mecze z większą intensywnością.
– Na pewno nie pomaga nam szybka utrata gola. Musimy wchodzić w spotkania z większą pewnością siebie i intensywnością – mówił Niemiec przed spotkaniem z Polonią.
W Opolu ŁKS nie zaczął od straconej bramki tylko dzięki znakomitym interwencjom Aleksandra Bobka. Z pewnością Szymon Grabowski i jego sztab wciąż mają o czym myśleć, jeśli chodzi o pierwsze połowy meczów w wykonaniu ich podopiecznych.
CZYTAJ TAKŻE: Zagrał w ŁKS ponad 180 meczów. Teraz sprawdzi się w lidze gibraltarskiej
Betclic 1 LigaChrobry GłogówŁKS ŁódźMiedź LegnicaOdra OpolePolonia WarszawaSzymon Grabowski