– Zadłużenie jest na poziomie jednomiesięcznego wynagrodzenia i sądzę, że do końca czerwca to zadłużenie będziemy mieli. Nie wydaje mi się, że uda się to w tak krótkim czasie wyzerować – powiedział Tomasz Salski, właściciel ŁKS-u.
Tomasz Salski, właściciel ŁKS-u opowiedział o stanie spółki. Niedawno w zarządzie doszło do zmian. Salski zrezygnował z funkcji prezesa, a odpowiedzialność za łódzki klub spoczęła na barkach Dariusza Lisa, który sprawuje funkcję wiceprezesa i jest jedynym członkiem zarządu, oraz Dariusza Olszowego, powołanego na stanowisko prokurenta. – Nie mamy dużej administracji jeśli chodzi o struktury spółki, to jest około dziesięciu osób i w pewnym momencie wyglądało dość komicznie – trzech dyrektorów i tak dalej. Doszedłem do wniosku, że to nie ma racji bytu, a ja w klubie niestety nie przebywałem i nie przebywam. Raczej jestem online, to jest jeden dzień w klubie na cały tydzień. To bez wątpienia za mało, żebym mógł reprezentować spółkę w pełnym wymiarze, również takim administracyjnym, gdzie szereg dokumentów wymaga podpisu osoby z KRS-u – powiedział Salski.
ŁKS nie ma już zakazu transferowego, bo uregulował wszystkie zaległości wobec byłych piłkarzy. Według właściciela sprawa mogłaby potoczyć się dużo szybciej gdyby nie złośliwość pełnomocnika Dragoljuba Srnicia. – Zakaz rejestrowy został zniesiony, a termin ten przedłużał się przez kwestie z Drago Srniciem. Otrzymaliśmy wezwanie, które uregulowaliśmy, a następnie przedstawiliśmy potwierdzenia. Druga strona miała czas na potwierdzenie tego, potwierdziła to, po czym wysłała do nas ponowne wezwanie o odsetki. My je zapłaciliśmy, a po kolejnym potwierdzeniu dostaliśmy coś co trochę zbulwersowało wszystkich. Wysłali noty bankowe, jakie prowizje pobiera bank zawodnika przy przelewach europejskich. Mogliśmy iść w spór, który pewnie byśmy wygrali, ale to by potrwało. Uznaliśmy, że opłacimy to, ale to wszystko trwało bardzo długo. To już była taka złośliwość, żeby nam dopiec, żeby to trwało. Równie dobrze w pierwszym wezwaniu można było to przedstawić, tak czy inaczej byliśmy zmuszeni dokonać przynajmniej te pierwsze dwie wpłaty. – Sprawa z Rygaardem jest zakończona od niespełna dwóch tygodni. Ona jest zakończona w pierwszej instancji, my jako ŁKS jesteśmy usatysfakcjonowani. Czekamy czy Mikkel będzie się odwoływał, czy nie. Jeśli patrzymy kwotowo, to od momentu kiedy od nas odszedł, mamy mu wypłacić to co mu proponowaliśmy, czyli trzymiesięczne wynagrodzenie – wyjaśnił właściciel ŁKS-u.
Piłkarze łódzkiego klubu dostają pensje, ale spółka jest im winna pieniądze. – Zadłużenie jest na poziomie jednomiesięcznego wynagrodzenia i sądzę, że do końca czerwca to zadłużenie będziemy mieli. Nie wydaje mi się, że uda się to w tak krótkim czasie wyzerować – powiedział Salski.
fot: ŁKS