Dzięki wsparciu klubów sportowych do Łodzi trafiło już kilkudziesięciu młodych piłkarzy z Ukrainy, często z rodzicami.
Zbrojna agresja Rosji na Ukrainę sprawiła, że zawieszono rozgrywki ligi ukraińskiej. Zawodowa piłka nożna przestała z dnia na dzień istnieć. Piłkarze trafili na front. Na terenach, na których Rosjanie prowadzą silny ostrzał, trudno jest też trenować młodym zawodnikom. Niektórzy z nich musieli zrezygnować ze swoich sportowych marzeń, inni szukają swojej szansy w spokojniejszych miejscach. Wielu zdecydowało się opuścić Ukrainę i podnosić swoje umiejętności w innych krajach. Tak jak ci, którzy przyjechali do Łodzi i teraz trenują w akademiach ŁKS-u, Widzewa czy AKS SMS.
Do Akademii Piłkarskiej ŁKS-u pierwsi młodzi piłkarze z Ukrainy trafili na początku wojny. Tu zapewniono im treningi na jak najwyższym poziomie. Trenerzy cały czas są otwarci na ich przyjęcie. Do Łodzi przyjeżdżają z opiekunami, kontaktują się z klubem i są zapraszani na treningi. Najlepsi zostają, słabsi są kierowani do akademii, z którymi ŁKS współpracuje. Krystian Kierach, koordynator AK ŁKS:
Klub jest otwarty na młodych zawodników z Ukrainy i stara się im na każdym kroku pomagać. Spodziewa się również, że ich liczba będzie rosła w najbliższych dniach.
Drzwi dla młodych piłkarzy z Ukrainy otworzyła także Akademia Piłkarska Widzewa. Przyjmuje ich do grup U-13 i U-18. Zajmuje się nimi pochodzący z Mariupola Oleksij Bilorukavyj, który pełni funkcję trenera i koordynatora ds. relacji społecznych.
Obecnie w Widzewie trenuje 21 piłkarzy, głównie z Dnipra i Charkowa. Przyjechali z rodzinami, dlatego łącznie klub opiekują się 46 osobami. Przygotowano dla nich mieszkania, jak również zorganizowano naukę języka polskiego. Akademia chce pomóc młodym zawodnikom w rozwijaniu ich pasji, ale czuje też swoją społeczną misję. Chce, by czuli się jak najlepiej w Łodzi oraz choć na chwilę zapomnieli o wojnie.
Klub udziela też wszystkim zawodnikom i ich rodzinom pomocy w kwestiach formalnych oraz pomaga w aklimatyzacji. W akademii nie tylko myślą o tym, czego potrzebują dziś, ale też jacy będą w przyszłości. Oleksij Bilorukawyj chciałby, aby już po wojnie zawodnicy mogli godnie reprezentować Ukrainę w piłce nożnej i w życiu społecznym. Przy okazji zawsze będą pamiętali o Łodzi i Widzewie oraz kolegach, których poznali w naszym mieście.
W AKS SMS trenują młodzi piłkarze z Kijowa, Charkowa, Odessy i Połtawy. Najmłodszy z nich ma 13 lat, najstarsi 16. Dziś w akademii jest 17 młodych zawodników, ale ich liczba może się zwiększyć. Trafiają do Łodzi najczęściej dzięki osobistym kontaktom pracowników Szkoły Mistrzostwa Sportowego i telefonom od ich przyjaciół, proszących o pomoc. I dostają ja. Tak trafił do AKS SMA 15-letni Daniło Musolitin. Jego brat Mykoła jeszcze niedawno był piłkarzem Lechii Gdańsk.
SMS ma swoją bursę, stołówkę i świetlicę. Zapewnia opiekę i zajęcia dodatkowe, takie jak pływanie czy gimnastyka. Zawodnicy mają też stałą opiekę wychowawców. Są też tłumacze, gdyż chłopcy mówią po ukraińsku, ewentualnie rosyjsku. Język polski poznają dopiero w naszym kraju. Także poprzez kontakty z rówieśnikami, a te są dla szkoły ważne.
Robert Szwarc, dyrektor sportowy AKS SMS, podkreśla, że szkoła musi stworzyć warunki dla adaptacji młodych zawodników z Ukrainy. Trzeba poświęcić im dużo czasu poza treningami, aby zapomnieli o wojnie.
Ważną rolę w tej adaptacji odgrywają polscy rówieśnicy. Z ukraińskimi kolegami spędzają dużo czasu. Można powiedzieć, że stają oni na wysokości zadania w tym trudnym dla kolegów czasie. Rywalizują tylko sportowo. Poza boiskiem starają się pomagać na każdym kroku.
Również dzięki osobistym kontaktom do AKS SMS trafił niedawno Gleb Jurewicz z akademii Master of the Ball w Charkowie.
Moje miasto jest każdego dnia bombardowane. Cierpią ludzie. Ja i moi koledzy nie możemy się ani uczyć, ani grać w piłkę. Szkoły i stadiony zostały zniszczone. Wszędzie jest niebezpiecznie. Przyjechałem do Łodzi, żeby znów trenować i normalnie żyć. Ale bardzo brakuje mi mojego kraju, mojego miasta i moich przyjaciół.
– opowiadał.
Z granicy do Łodzi Gleb został przywieziony dzięki pomocy wolontariuszy biorących udział w akcji Łódź Ratunkowa. Pomagają oni tym, którzy z różnych miejsc Ukrainy trafiają do Polski. Często z jedną walizką. Nie wiedzą też, gdzie dalej jechać i czy jeszcze zobaczą najbliższych. Bez życzliwości mogliby sobie nie poradzić. Wolontariusze Łodzi Ratunkowej przewożą uchodźców z granicy do Łodzi, udzielają pomocy w znalezieniu mieszkania, opiekują się nimi w pierwszym okresie ich pobytu, organizują wsparcie psychologiczne, pomagają pozyskać najpotrzebniejsze rzeczy oraz załatwić wszystkie formalności. A nawet znaleźć pracę. Prowadzą też własny magazyn z pomocą humanitarną. Akcję wsparły już także dwie łódzkie firmy: Pelion SA i TME Sp. z o.o.
Jak wspomina Bartosz Domaszewicz, jeden z inicjatorów akcji, jej początek był spontaniczny. Zaczęła się od propozycji w mediach społecznościowych wyjazdu na granicę. Okazało się, że odzew był ogromy i we wszystkich samochodach pierwszego konwoju przywieziono około stu pięćdziesięciu osób. Głównie matek i dzieci. Dziś Łódź Ratunkowa liczy już prawie 800 wolontariuszy, ale wciąż zachęca wszystkich, którzy chcieliby włączyć się w pomoc. Chętni mogą zgłaszać się pod linkiem:
Autor artykułu: Leszek Bohdanowicz