Gdy Maciej Radaszkiewicz wchodził na boisko w meczu z Cracovią, wielu kibiców ŁKS-słyszało zapewne jego nazwisko po raz pierwszy. Kim jest piłkarz, który dał biało-czerwono-białym cenne zwycięstwo nad Sandecją?
Radaszkiewicz dołączył do ŁKS-u w ostatnim zimowym okienku transferowym. 24-letni napastnik pochodzi z Suwałk i pierwsze kroki w świecie futbolu stawiał w klubach z północno-wschodniej części kraju. Grał między innymi w Wigrach Suwałki, w Mazurze Ełk, czy w juniorskich drużynach Jagielloni Białystok. Od rundy jesiennej sezonu 2019/2020 kontynuował karierę w centralnej Polsce, broniąc barw KS-u Łomianki i Lechii Tomaszów Mazowiecki.
To właśnie w Tomaszowie Radaszkiewicz spędził ostatnią rundę przed transferem na al. Unii. W szesnastu meczach III ligi urodzony w Suwałkach napastnik zdobył pięć goli. Swoimi występami przyciągnął uwagę ŁKS-u, z którym podpisał ostatecznie półtoraroczny kontrakt. – Jestem bardzo dumny, że tak wielki klub, jak ŁKS zwrócił na mnie uwagę. Szukałem swojego miejsca na ziemi. Teraz mam nadzieję, że je znalazłem. Chciałbym, żeby to ŁKS był tym klubem, w którym zadomowię się na dłużej – mówił po podpisaniu umowy.
Głównym zadaniem Radaszkiewicza miało być wspomożenie czwartoligowych wówczas rezerw klubu z al. Unii w walce o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Przy okazji młody napastnik miał też wzmocnić konkurencję wśród napastników pierwszej drużyny. Pierwszy cel udało się zrealizować z nawiązką – ŁKS II zdeklasował rywali. Rezerwy łódzkiego klubu zdobyły w całym sezonie łącznie 99 punktów i dopiero w ostatniej kolejce poniosły jedyną porażkę w liczącym 38 kolejek sezonie.
Na debiut w pierwszym zespole Radaszkiewicz musiał poczekać nieco dłużej. Szansa nadarzyła się w trudnych dla ŁKS-u okolicznościach – przy okazji plagi kontuzji, która zdziesiątkowała biało-czerwono-białych po kilku zaledwie kolejkach Fortuna 1 Ligi. Były piłkarz Lechii Tomaszów zmienił kontuzjowanego Piotra Janczukowicza w 39. minucie pucharowego pojedynku z Cracovią. Został na boisku do samego końca, aż do zwycięskiej serii rzutów karnych. –Ciężko pracowałem na tę szansę, byłem gotowy na ten moment i nie bałem się tej okazji. Dałem z siebie wszystko. Dziękuję trenerom za to, że dali mi szansę, mam nadzieję, że w pełni ją wykorzystałem – mówił chwilę po ostatnim gwizdku.
W niedzielnym meczu z Sandecją było jeszcze lepiej. Radaszkiewicz zmienił w końcówce wracającego do pełni sił Ricardinho. Pierwszą dobrą okazję miał już w 79. minucie. Świetnie przyjął piłkę w polu karnym „Sączersów” i w mgnieniu oka złożył się do uderzenia z półwoleja. Piłka po jego strzale przeleciała jednak obok słupka. To nie zdeprymowało Radaszkiewicza. Napastnik ŁKS-u cierpliwie czekał na kolejną okazję. Ta nadarzyła się w doliczonym czasie gry. Wszystko za sprawą świetnego rajdu Macieja Dąbrowskiego, który przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, ściągając na siebie uwagę obrońców Sandecji. Były gracz Legii dograł do Radaszkiewicza, który znajdował się tuż przed linią pola karnego. Młody napastnik doskonale wiedział już, co należy zrobić. Wyminął kilku obrońców Sandecji, ułożył sobie piłkę na lepszej, lewej nodze i pewnym uderzeniem pokonał Dawida Pietrzkiewicza. Później nie zostało mu już nic więcej, jak tylko rozłożyć ręce w geście triumfu, popędzić w stronę szalejących kibiców i utonąć w ramionach kolegów. Chwilę później wybrzmiał ostatni gwizdek Tomasza Wajdy. Nazwisko Radaszkiewicza było po zakończeniu meczu na ustach wszystkich kibiców „Rycerzy Wiosny”.
W kluczowej akcji niedzielnego meczu napastnik ŁKS-u pokazał się ze świetnej strony, ale to nie musi być wcale koniec jego przygody z pierwszoligowymi boiskami. Na pomeczowej konferencji prasowej trener ŁKS-u, Kibu Vicuña dał do zrozumienia, że Radaszkiewicz będzie teraz poważnym rywalem w walce o miejsce w składzie dla Ricardinho, Piotra Janczukowicza, Stipe Juricia czy Samu Corrala. –Piłka nożna to gra, w której musisz wykorzystywać swoje szanse. Podjeżdża pociąg, masz walizkę i wszystko może się zdarzyć – mówił.
Czy Radaszkiewicz wykorzysta kolejne szanse? Teraz przed nim walka o miejsce w składzie na mecz z Zagłębiem Sosnowiec. Jeśli wyjdzie z niej zwycięsko, zobaczymy go przy al. Unii w piątek o 20:30.