Ubiegły sezon był dla Magdaleny Łuczak najlepszym w dotychczasowej karierze. Łodzianka zdobyła pierwsze punkty w zawodach Pucharu Świata i wystartowała w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Przez ostatnie miesiące ciężko pracowała na to, żeby tej zimy postawić kolejne kroki w rozwoju swojej kariery. Nad przygotowaniem do sezonu pracowała pod okiem nowego sztabu, na czele którego stanął Matijaž Marušič – słoweński trener, który przez cztery lata powadził kobiecą reprezentację Japonii. – Wraz z nowym sztabem pojawiło się dużo świeżości, której wcześniej mi brakowało. Mieliśmy sporo udanych dni na śniegu, ale czuję też, że mocno do przodu poszło moje przygotowanie fizyczne. Czuję się lepiej sportowo, ale też czuję się lepiej w nowej grupie, co robi dużą różnicę i przekłada się na to, jak mi się jeździ – mówi „Łódzkiemu Sportowi” olimpijka z Tokio.
Wcześniej Łuczak pracowała z Ivanem Ilanovskym, słowackim szkoleniowcem, który w przeszłości trenował m.in. mistrzynię olimpijską, Petrę Vlhovą. Różnicę pomiędzy starym a nowym sztabem łódzka narciarka opisuje jako przejście „ze skrajności w skrajność”. –Poprzedni trener był bardzo emocjonalny, impulsywny, w naszej pracy było dużo nerwów. Trener Marušič jest z kolei konkretnym, ale spokojnym człowiekiem; jasno mówi o tym, na czym mu zależy i tego wymaga. Pozostawia mi jednak dużo wolności. To, co jego zdaniem jest istotne i musi być zrobione w konkretny sposób robię według jego pomysłu, ale jednocześnie w wielu rzeczach pozwala mi decydować samemu. Nasza współpraca opiera się na dużym wzajemnym zaufaniu i jak na razie układa się dobrze – zaznacza.
Wraz z nowym sztabem pojawiło się dużo świeżości, której wcześniej mi brakowało. […] Czuję się lepiej sportowo, ale też czuję się lepiej w nowej grupie, co robi dużą różnicę i przekłada się na to, jak mi się jeździ.
Magdalena Łuczak o pracy z trenerem Matijažem Marušičem
Kolejną nowością był dla łódzkiej alpejki sam rozkład przygotowań do sezonu – latem trenowała na śniegu tylko podczas dwóch dziesięciodniowych zgrupowań. Na stricte narciarski trening postawiła mocniej dopiero we wrześniu i w październiku, kiedy jeździła na nartach zdecydowanie więcej niż w poprzednich latach. Jednym z efektów ubocznych takiego rozwiązania było to, że dużo więcej czasu mogła spędzić w rodzinnej Łodzi. –Dzięki temu, że tego lata mniej jeździłam na nartach, miałam trochę normalnych wakacji: był czas, żeby posiedzieć w domu, a nawet zaliczyć wakacyjny wyjazd. Teraz [rozmawialiśmy w weekend po odwołanych zawodach w Sölden – przyp. red.] też udało mi się zresztą zajrzeć do Łodzi, a kolejny powrót planuję na Święta – mówi.
Innym ważnym elementem przerwy pomiędzy sezonami była dla Łuczak nauka. Trudno jednak, żeby było inaczej w przypadku zawodniczki, która łączy sportową karierę z nauką na Colorado State University w Stanach Zjednoczonych. Jak się okazuje, dzięki cieplejszym miesiącom nie tylko nadrobiła zaległości, ale gdzieniegdzie wręcz wyprzedziła program i postanowiła… rozpocząć drugie studia, tym razem w rodzinnym mieście. –Zamknęłam pierwszy rok z małym zapasem dzięki czemu mam teraz semestr wolnego. Niedawno uczelnia zaproponowała mi wzięcie summer school [szkoły letniej – przyp. red.], więc wszystko dobrze się porozkłada. W międzyczasie zaczęłam też drugie studia w Polsce: zapisałam się na Uniwersytet Łódzki. UŁ wprowadził ostatnio program dwutorowej kariery, w ramach którego bardzo wspiera sportowców. Dostałam indywidualny tok studiów i powoli będę zaliczać cały niezbędny materiał – opowiada.
Kalendarz olimpijki z Tokio na najbliższe miesiące nie jest jeszcze w stu procentach ustalony. Na pewno ważne miejsce zajmą w nim zawody Pucharu Świata w koronnej konkurencji Łuczak – slalomie gigancie. Reprezentantka Polski zapowiada jednak, że zależy jej na tym, żeby pracować nad większą wszechstronnością: chce pojawiać się w PŚ nie tylko w gigantach, ale też w slalomach i supergigantach Co oprócz tego? Wybrane zawody Pucharu Europy, a także (jeśli pozwoli na to kalendarz) mistrzostwa Polski: zarówno w wydaniu seniorskim, jak i akademickim.
Najbardziej prestiżową imprezą w tegorocznym kalendarzu alpejczyków będą mistrzostwa świata. 47. edycja tej rozgrywanej co dwa lata imprezy odbędzie się między 6 a 19 lutego na stokach francuskich kurortów Courchevel i Meribél. Dla łodzianki to miejsce, które przywołuje piękne wspomnienia – to właśnie w Courchevel w grudniu ubiegłego roku zajęła 20. miejsce w slalomie gigancie, dzięki czemu zdobyła pierwsze w karierze punkty w zawodach Pucharu Świata. –Bardzo chciałabym pojechać na mistrzostwa świata, mamy wpisane je do naszego planu jako jeden z najważniejszych startów, więc mój udział w nich jest na tę chwilę raczej pewny. Zawody nie odbędą się co prawda na trasie, na której jechałam w ubiegłym roku, ale dobrze znam ten ośrodek. Dzięki miłym wspomnieniom z ubiegłego roku fajnie będzie tam wrócić – mówi z uśmiechem.
Pytana o najważniejsze cele na najbliższe miesiące Magdalena Łuczak potwierdza, że chciałaby już regularnie zdobywać punkty podczas zawodów PŚ. –Tak, punktowanie w PŚ jest na pewno jednym z moich głównych celów. Chciałabym też zacząć jeździć więcej konkurencji i jeździć w nich dobrze – tak, żebym nie opierała się już tylko na slalomie gigancie, ale mogła osiągać dobre wyniki we wszystkich zawodach – podkreśla.
Punktowanie w PŚ jest na pewno jednym z moich głównych celów. Chciałabym też zacząć jeździć więcej konkurencji i jeździć w nich dobrze – tak, żebym nie opierała się już tylko na slalomie gigancie
Magdalena Łuczak o swoich celach na sezon 2022/2023
Łódzka alpejka powinna mieć już inaugurację sezonu za sobą – 22 października miała wystartować w slalomie gigancie w austriackim Sölden. Z uwagi na problemy pogodowe zawody nie doszły jednak do skutku. W tej sytuacji Łuczak rozpocznie rywalizację w PŚ 12 listopada w Lech-Zürs am Arlberg. Najlepsze narciarki świata będą tam rywalizować w jednym z dwóch zaplanowanych w tym sezonie slalomów gigantów równoległych.
Magdalena Łuczaknarciarstwo alpejskiePuchar Świata w narciarstwie alpejskim