To był drugi domowy mecz wrocławian w tym sezonie. Wcześniej, w drugiej kolejce sezonu, Śląsk gościł Pogoń Szczecin. Pierwszy w tym sezonie występ wrocławian na swoim terenie, pod wodzą nowego trenera, z rywalem z ligowego topu, reprezentantem Polski w europejskich pucharach, zgromadził na trybunach 10 879 widzów. Dwa tygodnie później (czyli również w wakacje, gdyby miała to być okoliczność łagodząca…) starcie Śląska z Widzewem obejrzało 15145 osób.
CZYTAJ TAKŻE >>> Transferowy niewypał odchodzi z Widzewa
Warto pamiętać, że liczba ta mogłaby być jeszcze większa, gdyby nie piątkowe zamieszanie i decyzja o niewpuszczeniu zorganizowanej grupy kibiców gości na stadion. Wycofanie się wrocławian z tego pomysłu dopiero w dniu meczu sprawiło, że niektórzy kibice pewnie z wyjazdu zrezygnowali, nie chcąc ryzykować zatrzymania pod stadionem. Niezależnie od tego, w sektorze gości pojawiło się 1400 fanów Widzewa, a wielu innych weszło na pozostałe trybuny, bo akurat problemów z kupnem indywidualnych biletów z wyprzedzeniem przez system internetowy nie było.
To, że Widzew przyciąga, potwierdzają nie tylko poprzednie mecze wyjazdowe łodzian w tym sezonie (WIĘCEJ: Ekstraklasa tęskniła? Widzew przyciąga!), ale też wyniki frekwencji Śląska z całego poprzedniego sezonu. Tylko jeden mecz domowy PKO Ekstraklasy tego zespołu zgromadził wówczas większą widownię. Była to rywalizacja z Legią Warszawa (21 997), ówczesnym mistrzem kraju, w 7. kolejce rozgrywek (11 września, czyli niemal rok temu), gdy kibice mogli mieć jeszcze nadzieję na dobry sezon i nikt nie zakładał, że Śląsk do końca bronić będzie się przed spadkiem.
>>> Widzew. Nie ma czasu na odpoczynek. Startują przygotowania do meczu z Legią <<<
Mecze z Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa – późniejszym mistrzem i wicemistrzem osiągnęły wyniki na poziomie 13 112 i 13 198. Barierę 10 tysięcy przekroczyły jeszcze tylko trzy inne spotkania – z Górnikiem Zabrze (11 770), Pogonią Szczecin (10 166) i Zagłębiem Lubin (10 151), ale daleko im do wyniku osiągniętego przy okazji wizyty we Wrocławiu Widzewa.
Wracając do piątkowej decyzji Śląska, następnym razem podobny pomysł warto przemyśleć dwa razy, nie tylko z perspektywy klubu, ale też organizatora rozgrywek czy telewizji (zmuszonej pokazywać w polskiej lidze puste bardzo często trybuny). Fanów Widzewa, gotowych jechać za swoim klubem w różne końce Polski, jest naprawdę sporo, a jeśli mecz odbywa się w takiej odległości, jak w minioną sobotę, to nawet zdecydowanie więcej. Zyskać na ich goszczeniu powinien każdy, a na odmówieniu wejścia absolutnie nikt. Rachunek wydaje się być naprawdę prosty.