Coraz częściej w kontekście Orła Łódź mówi się o wielkim sukcesie Witolda Skrzydlewskiego i Macieja Jądera, którzy praktycznie w ostatniej chwili zbudowali ciekawie wyglądającą drużynę, a do tego zaoszczędzili ogromne pieniądze.
Miesiąc temu wydawało się, że Orzeł Łódź zniknie z żużlowej mapy Polski. Klub nie miał drużyny, a do tego jego właściciel, czyli Witold Skrzydlewski zadeklarował, że nie będzie dłużej go finansował. Wszystko zmieniło się o 180 stopni.
Zaraz po zamknięciu okienka transferowego okazało się, że Skrzydlewski, przy znaczącym wsparciu trenera Macieja Jądera, skompletował naprawdę ciekawy zespół. O szczegółach negocjacji z zawodnikami opowiedział w programie “Sport po Łódzku” na antenie TVP3 Łódź.
– Kontrakty podpisywaliśmy w ostatnim momencie. Były takie przypadki, że proponowaliśmy sumę X zawodnikowi i dawaliśmy mu cztery godziny na podjęcie decyzji. Jak odezwał się za późno, to suma była już o 1/4 mniejsza – powiedział Skrzydlewski.
Tak ostre negocjacje były dla Orła bardzo opłacalne. W przyszłym roku barw Orła będą bronić żużlowcy, którzy udowodnili, że potrafią się ścigać, a do tego klub zaoszczędził sporą sumę.
– Wróciliśmy z budżetem do roku 2022. To nasz wielki sukces. Tym bardziej, że w składzie nie mamy “ogórków” – skomentował Witold Skrzydlewski.
I dodał: – Na samych kontraktkach jesteśmy około 2,5 miliona do przodu. Wielu naszych sponsorów obiecało, że sięgnie głębiej do kieszeni, a oprócz tego prowadzimy rozmowy z prawdziwym inwestorem. Nie mogę powiedzieć, kto to, bo podpisaliśmy klauzulę poufności.
Od trzech miesięcy istnienie Orła Łódź stało pod znakiem zapytania. Z zapowiedzi Witolda Skrzydlewskiego wynikało, że na dobre rozstanie się z klubem, czego dowodem miało być wystawienie spółki na sprzedaż. Sytuacja uległa jednak diametralnej zmianie.
– Wydarzyło się wiele rzeczy, które doprowadziły do tego, że jednak jedziemy. Nie pękamy, nie poddamy się grupie 20 ludzi, którzy postanowili wymóc na nas, byśmy się żużlem nie zajmowali. Znalazła się za to grupa ludzi, która dążyła do tego, byśmy pojechali w kolejnym sezonie. To sponsorzy, darczyńcy i moja rodzina. Postanowiłem podjąć rękawicę i zawalczyć. Cały czas mówiłem, że szukamy inwestora. I nadal jesteśmy w tym obiegu. Ale duża grupa ludzi, delikatnie mówiąc, weszła mi na ambicję, a do tego wiele osób zdecydowało się nam pomóc. I dlatego podjęliśmy taką decyzję – poinformował Skrzydlewski.
Witold Skrzydlewski odniósł się także do ofert kupna klubu.
– Oferty, które się pojawiły, nie dawały żadnej gwarancji, że ten klub wystartuje. Są całe szczęście też poważni ludzie i z takimi ludźmi jesteśmy w kontakcie. Wydaje mi się, że mieszkańcy tego miasta zasługują na to, by motory zaczęły na nowo warczeć – zakończył właściciel Orła Łódź.